Niektórzy zastanawiają się czy postawiony na sztorc środkowy „palic” pisowskiej posłanki Lichockiej Joanny zaszkodzi PiS w kampanii prezydenckiej. „Palic” ten bowiem został niejako pośrednio skierowany do chorych onkologicznie. Opozycja domagała się przeznaczenia blisko dwóch miliardów złotych nie na TVPiS Kurskiego Jacka, lecz na leczenie chorych na nowotwory. Oglądalność „palica” w internecie jest masowa i trzykrotnie przekroczyła zainteresowanie pornografią. Pojawiło się więc szereg wypowiedzi, że ten „palic” może okazać się „palcem bożym” i urwać Dudzie nawet kilka punktów, a tym samym odebrać mu wygraną. Przez najbliższe tygodnie warto będzie uważnie obserwować losy opowieści pod tytułem: „Palic a sprawa polska”. Niektórzy ukuli już określenie PiS jako „Partii Postawionego Palca” (PPP). Afera „Palica” Lichockiej dołącza do serii afer PiS począwszy od afery KNF poprzez aferę „wież Srebrnej” po aferę Banasia. I wbrew pozorom nie jest to afera bezgotówkowa, bo sklejone są z nią blisko dwa miliardy przekazane na tzw. „media publiczne”, czyli aparat propagandowy władzy PiS.
Nazajutrz po wybuchu afery „Palica” na konwencji PiS, Kaczorus określił Dudusia-Ministranta jako „prezydenta marzeń”. Moim zdaniem nieco przesadził, bo taki n.p. Suski czy Kuchcik byłby na tym stanowisku jeszcze bardziej wymarzony, bo nawet przez moment nie udawałby, że jest samodzielny i nie zawetowałby żadnej ustawy. Duduś-Ministrant zdobył się na to bodaj dwa razy z desperacją, którą niektórzy nazywają „odwagą tchórza”.
Wprost z jednego z lubelskich kół Sojuszu Lewicy Demokratycznej dotarła do mnie wiadomość o ich reakcji na wypowiedź Roberta Biedronia o PiS, który „niszczy Polskę bardziej niż komuniści”. W największym skrócie: te słowa nie spodobały się. Zwłaszcza starsi członkowie Sojuszu uznali je za powielanie nienawistnych, prawicowych stereotypów o PRL, pytano dlaczego w ten sposób wypowiada się kandydat lewicy. Swoją opinię wyrazili po lekturze mojego wywiadu z Robertem Biedroniem dla „Trybuny”, więc przy okazji pytano, dlaczego nie zagadnąłem go o tę wypowiedź. Odpowiadam: ponieważ rozmowa odbyła się przed brukselską wypowiedzią kandydata Lewicy na prezydenta. Gdybym znał tę wypowiedź wcześniej, na pewno postawiłbym mu pytanie w tej sprawie. Bo domyślam się, przez analogię, że nie tylko członkowie lubelskiego koła SLD mogli tak zareagować na słowa Roberta Biedronia.
„Kościół się nie oczyści, gdyż wiara polskich duchownych zamknęła się w świętych obrazkach i kwiatkach z ołtarza Jana Pawła II. Ewentualnie jeszcze w kremówkach. Przypuszczam, że Monika nie była jedyna. Zdumiewające jest to, jak precyzyjnie sprawcy w sutannach dobierają sobie ofiary charakteryzujące się religijną grzecznością. Inna sprawa, że to doświadczenie pokazuje, jak sacrum potrafi zaślepić i sparaliżować” – powiedział filozof, profesor Tadeusz Gadacz.
Nie tylko sędzią być nie można nie lubiąc PiS. Nie można być także profesorem. Od ponad roku Duduś-Ministrant wstrzymuje nominację profesorską Michała Bilewicza i trojga innych renomowanych naukowców, którzy nie podobają się władzy. Z tego samego powodu nie można być także dyrektorem Muzeum Żydów Polskich Polin. Osiem miesięcy temu profesor Stola, dyrektor w poprzedniej kadencji, ponownie wygrał konkurs na to stanowisko, ale ćwierć inteligent z tytułem profesorskim i w randze ministra kultury zachował się jako to on, jak szatniarz z „Misia” Barei, według wzoru: „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi”. Nie uznajemy wygranego przez pana konkursu i co nam pan zrobi? Inny kandydat na profesora, którego papiery kanceliści Dudusia-Ministranta przetrzymują jeszcze dłużej, dr hab. Walter Żelazny, nawiasem mówiąc opozycjonista w PRL i emigrant, napisał tak: „Boję się, ze rządzą nami nawiedzeni wariaci, którym wydaje się, że są w stanie zmienić losy świata i sprawić, żeby wrak samolotu zaczął latać”. I on chce zostać profesorem, wiedząc, że losy jego profesury są w rękach tych wariatów?
Z rozmachem snuje plany Robet Tekieli, pierwszy jurodiwyj pisowszczyzny: „Polska będzie przewodziła Europie, być może światu”. (…) Musimy zakwestionować fundament nowożytności. Intelektualizm”. Na pewno się uda. Polak, a szczególnie Polak-Tekieli potrafi.
Wśród reklam emitowanych w TVPiS (choć nie tylko w niej) pojawia się od pewnego czasu reklama środka na kamienie nerkowe, w której pada apokaliptycznie brzmiące zdanie, że „ból nerkowy porównywalny jest z bólem porodowym”. I oni chcą większego przyrostu naturalnego? Przecież taki przekaz, to skuteczniejszy środek na ciążę i Ordo Iuris niż pigułka „the morning after pill”.
Z Brukseli dotarły słuchy, że Unia Europejska (ogólnie rzecz ujmując) poważnie przymierza się do warunkowania przyznawania funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności i że mocno optuje za tym Vera Jurowa. A nie mówiłem, że PiS zatęskni za Franzem Timmermansem? Tymczasm tzw. Izba Dyscyplinarna SN działa w najlepsze, a raczej w najgorsze, mimo orzeczenia trzech połączonych IZB Sądu Najwyższego oraz stanowiska organów unijnych.
Inflacja przyspiesza jak sprinter, drożyzna się rozkręca, a Duduś-Ministrant, a za nim inni pisowcy powiadają, że „jak rośnie gospodarka i dobrobyt”, to i ceny muszą rosnąć. To brzmi jak sławna fraza z „Misia” Barei: „Jak jest zima, to musi być zimno”.
To, że jedna z francuskich gmin zawiesiła partnerstwo z miasteczkiem spod Tarnowa z powodu uchwalenia przez jego samorząd „strefy wolnej od LGBT” powinno być ostrym alarmem nawet dla tych, którzy są mało wrażliwi na tę kwestię. Polska pod rządami PiS i pod silnymi wpływami kręgów czarnosecinnych, najbardziej zapiekłej, „podręcznikowej” reakcji, osuwa się moralnie na dno. Gadanie, że haniebne uchwały kierowane są nie przeciw ludziom, ale poglądom jest absurdalny: poglądy, postawy i orientacje wszelakiej natury, mają tylko ludzie. Kraj, w którym prawo przyzwala na represyjne uchwały przeciw ludziom, nie jest normalnym krajem europejskim, jest krajem z Mrożka. Wspólnym historycznym zadaniem lewicy i liberałów jest znieść w diabły paragrafy, które na to pozwalają.