Najpierw Cię ignorują, potem śmieją się z ciebie, później z tobą walczą, później wygrywasz (Mahatma Gandhi).
W 1906 roku na Zjeździe Kobiet Zofia Nałkowska żądała „wyzwolenia kobiety ku człowieczeństwu poprzez nadanie jej praw publicznych”, domagała się również „prawa do całego życia”.
Kobieta do zadań specjalnych
Od tego czasu minęło ponad 100 lat i należy jasno zakomunikować, że kobiety największą szansę na przejęcie władzę czy to w kraju czy we własnej partii, mają wówczas gdy wokół wszystko się wali i pali. Gdy morze jest wzburzone, a szanse na sukces niewielkie, potrzebne są kobiety do zadań specjalnych. Zjawisko to nosi nazwę szklany klif. Gdy sprawy układają się dobrze, a męskie przywództwo nie jest zagrożone, kobiety nie mają co liczyć na przejęcie steru władzy. Gdy notowania partii drastycznie spadają rozpoczyna się szukanie kobiet, które by przejęły stery. Dla nich samych jest to bowiem szansa, ale i zagrożenie. Gdy uda się partię wyprowadzić na prostą, bywają odsuwane, aby zrobić miejsce mężczyznom. Kobiety sprzątają bałagan, który wcześniej narobili mężczyźni. Gdy lider partii traci pozycję na skutek różnych zawirowań lub mężczyźni nie chcą kandydować, bo się to im po prostu nie opłaca, to na pierwszy front wysuwane są kobiety. Przykłady można mnożyć w kraju i na świecie. W momencie, gdy sytuacja się uspakaja na tyle, aby można było przejąć ster władzy przez mężczyznę, kobiety zostają odsuwane.
Równość szans dla kobiet i mężczyzn wyrazem solidarności
W rządzie Mateusza Morawieckiego znalazło się na 22 ministrów 6 kobiet. Zapewnienia premiera o równości szans dla kobiet i mężczyzn, które jest nie tylko obowiązkiem, ale i wyrazem solidarności, jak na razie nie zadziałało.
Tymczasem w Norwegii – kraju, który jak żaden inny na świecie realizuje ideały równouprawnienia płci, premierem jest kobieta, ministrem spraw zagranicznych i ministrem finansów również są kobiety. Były premier Szwecji Carl Bildt napisał na Twitterze: „Mężczyźni też znaleźli się w rządzie”.
Polski rząd i polskie partie nie są jednak łaskawe dla kobiet. W ścisłych gremiach partyjnych zasiada góra jedna, dwie kobiety – w 7-osobowym Prezydium Prawa i Sprawiedliwości jest tylko jedna kobieta, wśród 4 wiceprzewodniczących Platforma Obywatelska mamy jedną kobietą, na 11 wiceprzewodniczących w Sojuszu Lewicy Demokratycznej – 2 kobiety, w Polskim Stronnictwie Ludowym na 5 wiceprezesów – jedna kobieta. Mimo że w statutach partie zapisują, że „Kobiety i mężczyźni są równomiernie reprezentowani wśród kandydatów do władz partii każdego szczebla oraz na delegatów. Każda z płci powinna być reprezentowana w stopniu nie niższym niż 35 procent (Statut SLD Art. 19), to z egzekwowaniem tych zapisów nie jest wcale tak prosto.
Regres polityki równości
Należy zauważyć, że Unia Europejska narzuciła nam standardy, które powinniśmy przestrzegać. Polska kandydując do grona państw członkowskich musiała spełnić standardy unijne chociażby w zakresie równości płci. Traktat Amsterdamski z 1997 r. zobowiązywał nas do dostosowania swojego prawa wewnętrznego do zapisów wspólnotowych w tym zakresie. Zgodnie ze strategią „gender mainstreaming”, która stała się wiążąca dla państw członkowskich, kwestie dotyczące równości płci powinny być uwzględniane we wszystkich etapach tworzenia i wdrażania danej polityki. Warto jednak zaznaczyć, że rezultaty podjętych działań co do polityki równości płci nie są zadowalające w kontekście chociażby niskiej partycypacji kobiet w sferze publicznej. Potrzebne są mechanizmy monitorujące wprowadzanie tych rozwiązań oraz sankcje, które skłoniłyby państwa członkowskie do podjęcia długofalowych działań w sferze polityki równości płci. Obserwujemy w Polsce regres w tym zakresie, gdyż realizowane projekty nie przynoszą zamierzonych efektów lub czynią to w sposób mało widoczny.
Krajowy Program Działań na rzecz Równego Traktowania na lata 2013-2016 dziś już nie funkcjonuje. Rząd PiS powinien przygotować jego kolejną edycję, ale jak na razie się na to nie zanosi, mimo że jest to obowiązek zapisany w tzw. ustawie równościowej z 2010 r.
Dla partii, które w swoich gremiach nie realizują statutowych powinności, nie ma przewidzianych żadnych sankcji. Kobiece grupy działające wewnątrz struktur partyjnych mimo swojej aktywności napotykają na opór kolegów, co uwidacznia się podczas układania list partyjnych, gdzie większość jedynek przyznawana jest mężczyznom, nawet wówczas gdy istnieją przesłanki, że kobieta mogłaby w danym okręgu zdobyć lepszy wynik, bo jest bardziej rozpoznawalna przez wyborców.
Warto w tym miejscu przytoczyć, że w Łodzi podczas wyborów samorządowych w 2014 r. trzy partie, które zdobyły mandaty do Rady Miejskiej w Łodzi na pierwszych miejscach umieściły głównie mężczyzn. Prawo i Sprawiedliwość na 8 okręgów na swoich liderów wystawiło samych mężczyzn, Platforma Obywatelska zaledwie w jednym okręgu oddała liderowanie listy kobiecie, a SLD w dwóch. Do rady dostało się 10 kobiet na 40 radnych – to zaledwie 25 proc. czyli mniej niż tzw. masa krytyczna wynosząca 30 procent.
Pozwólcie nam działać!
SLD w swojej nazwie nosi nie tylko określenie Demokratyczny ale równie ważne określenie Lewicowy. Zasadę równości należy rozumieć jako dążenie do wyrównywania szans różnym grupom społecznym w celu przeciwdziałania dyskryminacji. Włodzimierz Czarzasty podczas konwencji SLD, która odbyła się 12 maja w Warszawie mówił, że nie można zabierać kobietom prawa do myślenia, do wypowiadania się we własnej sprawie. Zofia Nałkowska żądała dla kobiet całego życia, a ja domagam się wzmocnienia roli kobiet w partii poprzez uregulowanie ważnych dla nas kwestii w statucie i egzekwowania ich w strukturach.
Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety bardzo ciężko pracują, by stworzyć społeczeństwo równe i bardziej sprawiedliwe. Żądamy od mężczyzn tylko jednego: Pozwólcie nam działać! Jeśli chcemy zbudować lepszy świat, to składając obietnice należy ich dotrzymywać, bo „zdolność do składania i dotrzymywania obietnic jest miarą naszej wiary w siebie i wewnętrznej spójności”.
Autorka jest Przewodniczącą Forum Równych Szans i Praw Kobiet SLD.