2 grudnia 2024

loader

Chwała tupolewizmowi

Flaczki tygodnia

GadzinowskiTrbuna

Cześć katastrofie lotniczej!

W kwietniu 2010 roku sondaże przedwyborcze dawały urzędującemu prezydentowi poparcie na poziomie dwudziestu procent. Nie były kwestionowane, bo ówczesny prezydent Lech Kaczyński powszechnie uważany był za mamisynkowatego safandułę, a nie poważnego męża stanu. Dodatkowo Warszawka wyśmiewała jego kolejne gafy, plotkowała o jego do gadających spotkań wzmacnianych bateriami czerwonego wina. Nikt, poza gronem jego najbliższych fanów, nie wierzył w jego reelekcję. 10 kwietnia 2010 roku podczas uroczystości katyńskich,nieopodal Smoleńska, miała nastąpić uroczysta inauguracja kampanii wyborczej prezydenta Kaczyńskiego. Dlatego zaprosił on na pokład swego samolotu najwyższe władze państowo- kościelno- wojskowo- partyjne. Łamiąc już tym obowiązujące przepisy i procedury. Lekceważąc niedawne wypadki polskich samolotów,jak choćby wojskowej CASA w 2008 roku pod Mirosławcem.
Już od początku wszystkie przygotowania i realizacja tamtego lotu były ciągiem bezczelnego łamania dobrych zwyczajów, procedur i polskiego prawa. Przykładem polskiego bałaganu, pogardy dla przestrzegania prawa i procedur, zwanej od tamtej katastrofy „tupolewizmem”.
Załoga prezydenckiego samolotu nie miała wystarczającego doświadczenia do takiego lotu. Lotnisko w Smoleńsku nie było dobrze przygotowane na ich przyjęcie. Do końca czasu wylotu rekrutowano gości prezydenta i dlatego w czasie katastrofy nie było w pełni potwierdzonej listy pasażerów. Samolot wyleciał ze sporym opóźnieniem. Program wizyty był ułożony nieprofesjonalnie, nie było czasu na przesunięcie terminu uroczystości, nie było wyznaczonego zapasowego lotniska, ani „planu B”. Piloci, poddani przeróżnym presjom, musieli lądować pomimo niesprzyjających temu warunków. Wylot tamtego samolotu zaczynał się jak farsa, zakończył się wielką tragedią.
W katastrofie zginęło wielu polityków już wówczas większego formatu niż kończący nieudaną kadencję prezydent RP. Ich wymazano ze zbiorowej pamięci. Tragizm tamtego wypadku nadał prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu nienależny mu wtedy wymiar wielkiego męża stanu. Pochówek na Wawelu. W Polsce szybko rozpoczął się proces sakralizacji prezydenta Kaczyńskiego. Formowania się czczącej go sekty politycznej. Nowej „religii smoleńskiej”. I przede wszystkim teorii o rzekomym „zamachu” przygotowanym przez prezydenta Putina jak zemsty na niezłomnym prezydencie Kaczyńskim.
W czerwcu i w lipcu 2010 prezydent Lech Kaczyński przegrał dwie kolejne tury nowych wyborów prezydenckich. Przegrał je pośmiertnie. W oby wystartował za niego jego brat Jarosław, lider PiS. Ten wynik dowodzi, że gdyby nie było smoleńskiego wypadku lotniczego, to prezydent Lech Kaczyński nie zyskałby reelekcji w 2010 roku. Zostałby przegranym, po nieudanej kadencji.
Teraz,dzięki katastrofie lotniczej, kreowany jest na Bohatera Narodu.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Hłasko spalony słońcem

Następny

48 godzin sport