8 listopada 2024

loader

COVID pustoszy transport lotniczy i kolejowy

To, że koronawirus będzie miał negatywny wpływ na rynek lotniczych i kolejowych przewozów pasażerskich było wiadomo. Jednak, że będzie to uderzenie tak potężne, to mimo wszystko jest pewne zaskoczenie.

Sprawą zajmowała się w tych dniach Komisja Transportu i Turystyki PE. Informacje przedstawiali prezesi stosownych agencji europejskich. Poinformowali, że w okresie pandemii odwołano w Europie 4 mln. lotów! To oznacza, że stracono ponad 60 proc. pasażerów.

Najwięksi przewoźnicy potracili między 50 a 60 proc. ruchu. Air France – 53 proc. Ryanair – 54 proc, Turkish Airlines – 58.

To bardzo głębokie tąpnięcie ma oczywiście swoje dalsze, poza rejsowe, że tak powiem, konsekwencje. Zagrożonych jest na przykład 6 mln. miejsc pracy w lotnictwie i wokół lotnictwa.

Kryzys kładzie się ciężarem również na portach lotniczych. Straciły one 50-70 proc. ruchu. Cały ruch do i z Europy spadł o 71 proc.

To właściwie stan przedzawałowy, jeśli już nie zawał. Mimo, że ruchu nie ma, lotniska trzeba utrzymywać w pełnej gotowości, co generuje z kolei koszty stałe – wysokie i nieuniknione. Mało tego – na pustym lotnisku nie działają restauracje, sklepy, firmy wynajmujące samochody, kwiaciarnie, bary kawowe itp. itd. Siłą rzeczy przychody spółek prowadzących lotniska są małe, albo żadne.

Jest więc sprawą rządów i Komisji Europejskiej, jak wesprzeć lotnictwo w tej ciężkiej sytuacji. Trzeba wypracować taką formułę, żeby państwa członkowskie mogły w sposób jednolity gospodarować środkami własnymi, żeby nie dopuścić do zapaści rynku przewozów lotniczych.

Szacuje się, że pasażerski ruch lotniczy będzie się odradzał, ale przewidywania są słabe. Do końca roku może nastąpi ożywienie rzędu 10 proc. Na powrót do stanu z 2019 roku przyjdzie pewnie poczekać 4-5 lat.
Z tego wynikają praktyczne zadania i problemy, a także konieczne do podjęcia decyzje. Tempa musi nabrać przygotowanie planu wsparciu dla lotów i lotnisk.

Z niepokojem na przykład odnotowuję pata wokół lotniska Szczecin-Goleniów. Rząd obiecał pomoc, a w ślad za nim marszałek województwa i prezydent miasta – było nie było udziałowcy lotniskowego przedsięwzięcia. Rząd obiecał, ale wsparcia nie ma. W związku z tym marszałek i prezydent miasta też się wstrzymują, mówiąc: niech rząd da pierwszy…

Wyrażam zaniepokojenie taką grą na czas, bo to jest zachowanie niezgodne z rekomendacjami, które będą obowiązywać w całej Unii Europejskiej.
Efekt? Nietrudno przewidzieć: inne państwa będą wspierać swoje lotniska. Jeśli nie będziemy postępowali podobnie, to z czasem funkcję lotniska na przykład szczecińskiego przejmie lotnisko w Berlinie, a my utracimy istotny fragment polskiego rynku lotniczego.

Jest wreszcie kwestia kontroli ruchu lotniczego. Przychody z tego tytułu spadły o 5 mld. euro. Tymczasem wszystkie urządzenia lotniskowe trzeba utrzymywać w gotowości, program modernizacji też należy kontynuować, mimo, że w ostatnich 4 miesiącach ruch spadł o 77 proc. Przy okazji emisja CO2 też spadła o 77 proc.

Kolejny wniosek, który się nasuwa i problem, który należy rozważyć: skoro powrót do stanu z roku 2019 to perspektywa 4-5 lat, to trzeba podchodzić ostrożnie do planów budowy nowych lotnisk, na przykład CPK, gdyż może się okazać, że będzie to inwestycja nietrafiona. W każdym razie propagandowy zapał wokół Centralnego Portu Komunikacyjnego należałoby raczej zastąpić jak najdalej idącą rozwagą.

Zapaść przeżywa także transport kolejowy. Wyzwanie, które stoi przed przewoźnikami jest proste: zachować zdolność kolei do powrotu do normalnego, a nawet rosnącego ruchu pasażerów. W Europie rozważa się koncepcję nocnych pociągów pomiędzy stolicami oddalonymi od siebie nawet ponad tysiąc kilometrów, co byłoby alternatywą na wypadek, gdyby nie wrócił pełnowymiarowy ruch lotniczy. Należy pamiętać, że kolej świadczy usługi użyteczności publicznej i sektor publiczny jest zobowiązany do zachowania jej zdolności operacyjnej.

W Polsce też nie możemy zostawić kolei samej sobie i programy jej wsparcia, koordynowane w skali UE, są oczekiwane i potrzebne. Uważam, że nie powinno być tak, żeby każdy rząd działał jak chce. Mamy bowiem rządy, które rozumieją istotę wyzwań stojących przed transportem kolejowym i mają na to środki, ale mamy też rządy, które niekonieczne mają środki, albo niekoniecznie rozumieją powagę sytuacji.

Z polskiego punktu widzenia chodzi o to, żebyśmy nie znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, albo z wyjściem dla nas skrajnie niekorzystnym. Nietrudno przewidzieć, że niektóre koleje przetrwają w dobrym stanie, ale wiele upadnie. W konsekwencji, kiedy ruch na torach będzie się odbudowywał, te, które przetrwają, będą przejmować rynek transportowy w państwach, które takich zdolności nie zachowają.

Zaapelowałem również – i to była kolejna uwaga, którą zgłosiłem, żeby KE przyjęła więcej programów wspólnotowych przy realizacji inwestycji na rzecz rozwoju i utrzymania sieci kolejowych. One są teraz mniej obciążone i można ten czas wykorzystać dla ich modernizacji, napraw i przystosowania do wymogów całego systemu transeuropejskich, kolejowych sieci transportowych.

Dla władz polskich jest kluczowo ważną sprawą zrobić dobry użytek z dostępnych pieniędzy, wykorzystać je na wzmocnienie spójności z kolejami państw sąsiednich w ruchu transgranicznym, a także na zdecydowaną realizację planów modernizacyjnych przyjętych w programie kolejowym. Chciałbym, żeby te środki były wspólne w tym sensie, żeby przy ich pomocy realizowane były zadania niezbędne dla całego europejskiego kolejnictwa.
Nie chciałbym, żeby na terenie Polski utworzyła się przestrzeń do przejęcia przez operatorów, którzy przetrwawszy pandemią w lepszym stanie, korzystając z efektywnej pomocy własnych rządów, lepiej odpowiedzą na polskie potrzeby transportowe niż rodzimi przewoźnicy.

I na koniec pragnę poinformować również, że zaproponowałem, żeby w ramach przyjętych procedur Transeuropejskich Sieci Transportowych po raz pierwszy włączyć Odrę, nie tylko jako szlak żeglugi, ale też obszar gospodarowania wodą – gromadzenia jej zasobów, zapobiegania powodziom, tam, gdzie to potrzebne nawadniania itp.

Uważam, że jesteśmy w momencie, kiedy powinniśmy zgłaszać nasze programy i ubiegać się o dofinansowywanie takich projektów w ramach TENT-T. Rząd polski powinien te inicjatywy wspierać.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Na indeksie

Następny

Lewica w obronie Konwencji Stambulskiej

Zostaw komentarz