Opuścił nas Edek Brzostowski.
Wydawało to się niemożliwe. Człowiek, który uporczywie trzymał się życia i nie zaniedbywał żadnej okazji, aby być obecny i aktywny. Jego tubalny śmiech słychać było na ulicach ukochanej Dębicy, w Sali Sejmowej i w ministerialnych gabinetach. Całe życie w polityce. Jako minister, poseł, burmistrz, radny, działacz partyjny. Zawsze po lewej stronie, na dobre i na złe. Nigdy nie miał w tej sprawie wątpliwości.
I nieustanny Budowniczy. Za PRL-u zbudował i wiele lat kierował Kombinatem Igloopolu, który był pierwszym wielkim przedsiębiorstwem rolno-spożywczym w naszym kraju. Budował kluby i obiekty sportowe, domy kultury i mieszkania. Był zwolennikiem tezy, że pracownikowi – obok pensji – należy się od firmy znacznie coś więcej. Bywał apodyktyczny i surowy, ale trwało to chwilę. Potem żałował, choć nie zawsze się do tego przyznawał. Serdeczność była Jego wielką cechą.
Bo jednak kochał ludzi. Dobrze się czuł w towarzystwie. W każdym. Czy to byli przywódcy państwa, czy dębiccy sąsiedzi z ulicy. Tak samo rozmawiał z Marszałkiem Sejmu, jak i z kelnerką sejmowej restauracji. I wszystko traktował porządnie. Jak pracował to tyrał, jak biesiadował to do końca. Bardzo Go będzie brakować.