Z profesorem MARKIEM BELKĄ, kandydatem Koalicji Europejskiej z Łodzi do Parlamentu Europejskiego rozmawia Krzysztof Lubczyński.
Czy eurodeputowany powinien być przede wszystkim reprezentantem Polski, czy reprezentantem swojej opcji politycznej? A może jest to opozycja pozorna?
Eurodeputowany reprezentuje przede wszystkim swoich wyborców, czyli swój kraj. Sugerowana opozycja jest jednak w dużej mierze pozorna, szczególnie w zbliżającej się kadencji. W nowym PE linia podziału przebiegać będzie inaczej niż dotychczas: między zwolennikami wzmacniania i reformowania UE z jednej strony a „podpalaczami” z drugiej, nawet jeśli ci drudzy posługiwaliby się prounijną retoryką.
Pojawiają się cały czas koncepcje reformy UE w duchu albo „Europy dwóch prędkości”, albo takie jak plan Macrona. Dzielące Unię ja jej centrum i peryferie. Czy to nie regres europejskiej idei? Z drugiej strony nawet największe gospodarki unijne zdają sobie sprawę, że samotnie nie mają szans w rywalizacji z Chinami, Stanami Zjednoczonymi, a może nawet i z Rosją. Którędy zatem wiedzie droga do przekształcenia UE w jeden organizm, który w stosunku do zewnętrznych partnerów będzie mówił jednym głosem?
Europa dwóch prędkości jest już faktem. Nie chodzi tu tylko o przynależność do strefy euro, choć to istotna sprawa, ale o skłonność kraju do uczestnictwa w konstruktywnej dyskusji o najważniejszych kwestiach. Przykład: sprawę nielegalnej imigracji i ochrony granic zewnętrznych można rozwiązać tylko wspólnie. Część państw jednak, np. Węgry, ale także, choć mniej intensywnie, Polska stawia wyłącznie na obstrukcję wykorzystywaną dla celów polityki wewnętrznej. W interesie Polski jest być w Europie pierwszej prędkości, a nie narzekać na nieuchronną ewolucję UE.
Wspólne, europejskie instytucje obronne. W tym zakresie integracja europejska jest dość słaba. Czego by nie mówić, UE nie jest systemem zbiorowego bezpieczeństwa. Ten projekt to uzupełnienie czy alternatywa dla NATO? Czy Europa może taki system zbiorowego bezpieczeństwa zbudować, bez Stanów Zjednoczonych?
W zakresie współpracy w dziedzinie obronności UE nie powinna zastępować NATO, ale go uzupełniać. Są dwa ku temu powody: pojawiają się nowe zagrożenia takie jak cyberterroryzm, możliwość konfliktów hybrydowych czy masowy przemyt ludzi, do których NATO nie jest zbyt dobrze przygotowane. Po drugie, USA tracą zainteresowanie Europą, a szereg wypowiedzi Donalda Trumpa stawia wręcz pod znakiem zapytania wiarygodność trwałego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w system zbiorowego bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Europa powinna więc budować system zbiorowego bezpieczeństwa, ale o ile to możliwe w sojuszu transatlantyckim. Polska może w tym odgrywać znaczącą i pozytywną rolę.
UE stworzyła wspólną przestrzeń gospodarczą. Ale – nazwijmy to tak – głębokość tej przestrzeni jest taka, że jej beneficjentami są przedsiębiorcy. Pracownicy w mniejszym stopniu – o ile nie wybiorą emigracji do bardziej rozwiniętych krajów UE. Co europejska lewica chciałaby zrobić, aby Europa stała się również przestrzenią wspólnych standardów socjalnych i standardów zatrudnienia.
Tamą dla narastającego prawicowego populizmu może być budowa tzw. Europy socjalnej. Jest to proces stopniowy, ale trzeba go zacząć, jeśli chcemy go kiedyś zbudować. Może to być np. zainicjowanie tworzenia europejskiego systemu emerytalnego, sformułowanie wspólnych rekomendacji dotyczących edukacji, ochrony zdrowia, itd. Podkreślmy, że chodzi o rekomendacje, pokazanie dobrych praktyk, a nie dyrektywy i rozporządzenia.
Czy europejska płaca minimalna jest na to rozwiązaniem? Jak powinna być konstruowana – czy jako konkretna kwota, czy też dla różnych krajów, a może i regionów ważona w oparciu o ceny koszyka podstawowych artykułów?
Idea europejskiej płacy minimalnej nie jest tak utopijna, jak się wielu wydaje. Średnia europejska to nie Niemcy czy Luksemburg, ale raczej Hiszpania. Jeśli uwzględnimy różnice w poziomie cen oraz oczywistą konieczność rozłożenia w czasie procesu zrównania płacy minimalnej to przestaje to być utopią. Musimy mieć jednak świadomość, że płaca minimalna musi pozostawać w jakiejś rozsądnej relacji do poziomu wydajności pracy, a także to, że płaca minimalna nie jest lekiem na wszystkie problemy biedy i wykluczenia. Poza tym, jak sądzę możliwe to byłoby w naszym przypadku jedynie po przyjęciu euro.
Wiadomo, że praca europarlamentarzysty wymaga specjalizacji. W jakich dziedzinach widziałby Pan swoją rolę? W jakich komisjach? Wokół jakich spraw obracają się Pana główne zainteresowania związane z Unią?
Moje doświadczenie zawodowe i wykształcenie predestynują mnie do pracy w komisjach zajmujących się budżetem oraz sprawami systemu finansowego. W budżecie jednak, o czym warto pamiętać, skupiają się jak w soczewce wszystkie niemal problemy, o których dyskutujemy w kontekście przyszłości Unii Europejskiej.
Dziękuję za rozmowę.