Ambitną próbę pogodzenia wody z ogniem podjął Witold Gadomski celem ratowania wyznawanych, ekonomicznych poglądów.
Znanym i czasem skutecznym sposobem odwrócenia uwagi od popełnionych błędów, innych mankamentów myślenia i działania jest wskazanie kogoś-czegoś ponoszącego jakoby winę za zaistniałą sytuację. Takiej właśnie metody, nierzadkiej zresztą w tym tytule, uchwycił się szef działu ekonomicznego „Gazety Wyborczej” w tekście „Państwo źle działa? Więcej państwa!” (22.04.2020).
Nie miejsce
tu na roztrząsanie różnych definicji neoliberalizmu, głównych jego nurtów i szkół. W pewnym skrócie można jednak uznać, że ta myśl ekonomiczna preferuje „nieufność wobec zawodności państwa, i przez dążenie do masowej prywatyzacji, deregulacji, zaciskania pasa wydatków publicznych, redukcji podatków, oraz minimalizacji ingerencji politycznych w gospodarkę” (Wikipedia).W tym kontekście już sam tytuł wypowiedzi Gadomskiego – jednego z polskich koryfeuszy neoliberalizmu – budzi co najmniej zdziwienie, gdyż szuka przyczyn i ratunku w czasach pandemii w strukturach państwa, które tak bardzo ogranicza jego ekonomiczna doktryna.
„Pandemia pokazała,
– uściśla autor – że państwa działają nieskutecznie, urzędnicy są mało kreatywni, często tchórzliwi i nieempatyczni” i tę tezę , na licznych przykładach ze świata, stara się potwierdzić. Dokumentuje ją niejako bogactwem przywoływanych państw, w których, których liderzy źle zdali ten egzamin, a rządy są dysfunkcyjne.
Jedynie radzą sobie nieźle „Rządzone przez partię komunistyczną Chiny pozują na lidera walki z koronawirusem, ale to w ich kraju epidemia wybuchła”, a o Kerali, ponad 30 milionowym stanie w Indiach rządzonym przez komunistów Gadomski nie czytał, w bardzo obszernym i dobrze udokumentowanym artykule „GW” z 18 kwietnia br., że są chwalone przez Światową Organizację Zdrowia za wzorową strategię walki z epidemią. Ale to przecież zupełnie inne bajki.
„Financial Times” pisał:
„Będą musiały być przedstawione radykalne reformy, które odwrócą dominujący kierunek polityki ostatnich czterech dekad…Rządy będą musiały zaakceptować bardziej aktywną rolę w gospodarce. Muszą postrzegać usługi publiczne jako inwestycje, a nie pasywa, i szukać sposobów na zmniejszenie niepewności rynków pracy. Redystrybucja znów znajdzie się w porządku obrad, a zakwestionowane zostaną przywileje osób starszych i zamożnych. Konieczne będą strategie do nie dawna uważane za ekscentryczne, takie jak gwarancja podstawowego dochodu i podatki majątkowe”.
Na to odpowiada Gadomski: „to stek bzdur… to nie mechanizmy rynkowe zawiodły, lecz struktury państwa. Epidemia nie została zawiniona przez „chciwych bankierów”, ale przez nie do końca kompetentnych urzędników państwowych…ingerencje w gospodarkę nie uchronią nas przed kolejnymi katastrofami, których rząd nie jest w stanie przewidzieć, a gdy już nastąpią, nie potrafi sobie z nimi radzić.” A jeszcze wcześniej: „w dyskusji intelektualnej na temat możliwych skutków pandemii dominuje pogląd, że jest ona dowodem na klęskę rynku!”
Dawno już nie czytałem
tak pełnej gniewu wypowiedzi w obronie wyznawanej idei, adresowanej, tym razem, do bardzo elitarnego, poważnego na świecie tytułu. Równie dawno nie spotkałem się z tak pokrętną argumentacją i matactwem pojęciowym, nadto dopełnionym nieprawdziwymi zarzutami.
Wyjaśnijmy więc sobie po kolei:
• możliwe skutki pandemii przez nikogo nie są, i zapewne nie będą, traktowane jako klęska rynku, a w domyśle wolnego rynku. Świat, nawet komunistyczne Chiny w decydującym stopniu, nie dopracował się jak dotąd lepszego, pomimo znanych wad, mechanizmu jak wolny rynek, a więc daleko mu od klęski;
• wolny rynek to nie wzorzec metra z Sèvres i poza pewnymi fundamentalnymi założeniami, w praktyce był zawsze różny z wielu powodów wyznaczanych poprzez realizowaną praktykę ekonomiczną, kierującą się często odmiennymi doktrynami;
• stąd wielkie wołanie Gadomskiego o wolny rynek jest tylko niedopowiedzeniem i taktycznym manewrem, gdyż idzie mu w rzeczywistości o jego neoliberalny kształt.
• niepokój i idące za nim sugestie brytyjskich dziennikarzy wywołały, opisane także acz źle odczytane przez Gadomskiego, powszechna nieprzewidywalność, niesprawność i zagubienie się prawie wszystkich rządów w obliczu pandemii. A jeżeli zjawisko ma tak generalny charakter to jednostkowe przykłady błędów prezydentury Donalda Trumpa i premierostwa Borisa Johnsona, krajów bogatych jak Francja i sprawnie funkcjonujących jak Niemcy prowadzą nie tylko autorów z „FT” do wniosku, że przyczyna tkwi nie w instytucjach państw i potencji ich urzędników, a w zasadach i preferencji celów jakimi się kierują;
• stwierdzenie Gadomskiego, że chciwi bankierzy nie są winni zaistniałej epidemii jest oczywiście prawdziwe, ale nie kto inny, jak ci sami bankierzy ze swoimi rynkami finansowymi mieli i mają decydujący wpływ na ekonomiczną politykę rządów. Warto tu zacytować fragment tekstu Agnieszki Zakrzewicz z portalu Lewica.pl: „Gadomski twierdzi, że to nie neoliberalna ideologia jest winna kryzysowi, ale wprost przeciwnie – winne jest państwo, którego aktywności sprzeciwia się przecież neoliberalizm. Pisze więc „Moja teza jest łatwa do udowodnienia. To nie rynki finansowe zmuszają państwa do zaciągania długu, ale politycy i urzędnicy.”. Tymczasem ów „koronny argument” jest całkowicie błędny, wręcz dowodzi czegoś dokładnie przeciwnego: gdyż to, że „politycy i urzędnicy” zadłużają państwo to właśnie wynik neoliberalnej ideologii, która każe im to robić…To neoliberałowie nawoływali zawsze do obniżania podatków, przymykając jednocześnie oko na rosnący w wyniku tych obniżek deficyt i dług publiczny.”
• W kolejnym tekście „PiS wprowadza chaos, w którym utonie” („GW”, 28.04.2020) autor, skądinąd ostro i słusznie obwinia PiS za aktualny stan państwa i położenie Polaków, nie odstępując jednak od swojej poprzedniej, przewodniej myśli, że „Polską rządzą ludzie bez kompetencji, doświadczenia, wiedzy, a za to nadmiarem tupetu”.
Trawersując znane powiedzenie
„tak czy owak – Zenon Nowak”, Gadomski, w myśl swej niezachwianej neoliberalnej wiary za wszelką przyczynę ekonomicznego zła, także koronawirusowej pandemii i jej skutków, uważa – tak czy owak – zawsze państwo. I można by z pewnym trudem zrozumieć to trwałe przywiązanie, gdyby nie tytułowe wezwanie autora: „Więcej państwa!”
„Nawet działacze
Business Centre Club – pisał Wojciech Orliński („GW”, 14-15.03.2020) ogłosili, żeby rząd w interesie społeczeństwa wsparł finansowo przedsiębiorców, którzy ponoszą straty w związku z epidemią. Jak to? To nagle działacze BCC przestali wierzyć w słynne cytaty z Margaret Thatcher, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo” albo: „rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy”? Od 30 lat słyszeliśmy od naszych autorytetów, że najlepsze, co państwo może zrobić dla przedsiębiorców, to im nie przeszkadzać w działaniu… Najbogatsi ludzie żyli przez ostatnie 30 lat złudzeniem, że pieniądze i przywileje mogą ich uchronić przed problemami społecznymi. Tymczasem koronawirus nie respektuje granic klasowych. Nie zatrzymują go tabliczki w rodzaju „wstęp tylko dla posiadaczy platynowych kart”. Problemy społeczne można rozwiązywać tylko na szczeblu państwa.”
Te diametralnie
przeciwstawne opinie na łamach jednego tytułu nie są, jak może redakcja tłumaczy, dowodem na jego otwartość dla różnych stanowisk i poglądów. „GW” to nie periodyk prezentujący wybrane teksty z innych tytułów w rodzaju „Angory”, choć i tam obowiązuje pewna linia programowa i określony wybór materiałów. „Gazeta Wyborcza” ma jednak nadal poważny wpływ na politykę, także ekonomiczną, a przede wszystkim na poglądy i świadomość szeregu kręgów społecznych. Ale ma również nie raz prezentowane ambicje aktywnego uczestniczenia w dyskusji o koniczności zasadniczych zmian nie tylko polskiego świata. Publikacja tekstu Gadomskiego temu zaprzecza, może dowodzi zajęcia bezpiecznej postawy okrakiem, ale na pewno obnaża niemoc i obawy przed nadchodzącymi zmianami.
Natomiast sednem oceny
zaprezentowanych wywodów Witolda Gadomskiego, idąc utartym przez niego szlakiem, jest stwierdzenie, że to stek bzdur panie redaktorze.