Wszystkim, którym podskoczył poziom adrenaliny z powodu zwycięstwa Victora Orbana i oczyma wyobraźni już widzą jak Jarosław Kaczyński prowadzi ich na kasztance do kolejnego sukcesu wyborczego radzę, aby wypili szklankę zimnej wody. Ta kasztanka to jednak łysa kobyła.
Przebieg kampanii wyborczej na Węgrzech dowodzi, iż Orban okazał się pojętnym uczniem Władimira Putina i już dawno zrealizował to, co jest najważniejszym elementem kremlowskiego przepisu na sprawowanie władzy dyktatorskiej w kraju europejskim w XXI wieku. Na szczęście dla Polski i Polaków Jarosław Kaczyński nie potrafi zrealizować tego przepisu. Chociaż muszę przyznać, iż się bardzo stara.
Ten najważniejszy element to kontrola nad ogólnokrajowym i ogólnodostępnym sygnałem telewizyjnym. Victor Orban kontroluje wszystkie ogólnokrajowe stacje telewizyjne. Oglądając jakiekolwiek wieczorne wiadomości telewizyjne obywatele Węgier mogą zobaczyć wyłącznie jedynie słuszny przekaz skonstruowany przez orbanowskich propagandzistów. Banalnie proste, prawda?
Wydawać by się mogło, że w XXI wieku, w dobie internetu to, kto i co opowiada w wieczornych wiadomościach telewizyjnych nie ma już większego znaczenia. Być może są już takie rejony świata, ale na pewno nie należą do nich kraje środkowej i wschodniej Europy. Mimo powszechności dostępu do internetu okazuje się, że większość użytkowników korzysta z niego pobieżnie, poszukując głównie rozrywki. Czynią tak z braku czasu czy też zainteresowania. W konsekwencji głównym dostarczycielem informacji nadal są wieczorne serwisy informacyjne ogólnokrajowych stacji telewizyjnych. To jest, pewnie nie jedyna, ale na pewno główna tajemnica sukcesu wyborczego Victora Orbana. Bez niej, Orban wylądowałby już na śmietniku historii.
Jarosław Kaczyński stara się, więc jak może naśladować obu mistrzów ciemnej strony mocy – Orbana i Putina. Nic w tym dziwnego, przecież, dlaczego miałby oddać władzę, a jego giermkowie liczne posady tylko z powodu jakiś głupich wyborów? Dlatego z takim uporem, wbrew interesom naszego kraju, wręcz narażając jego niepodległość koniecznie chce zabrać amerykańskim właścicielom stację telewizyjną TVN. Czyni tak oczywiście nie z powodu niechęci do amerykańskiego kapitału, ten mu jest w sumie obojętny, a bywa nawet bardzo pożądany. Ważny jest tylko przekaz wieczornego serwisu telewizyjnego ogólnopolskiej stacji telewizyjnej. Dzisiaj w Polsce na trzy takie serwisy Kaczyński kontroluje 1 2/3, bez pozostałego 1 1/3 nie osiągnie Putinowsko-Orbanowskiej nirwany. Co za tym idzie daleko mu będzie do takich sukcesów, jakie odnosi Victor Orban. No i kasztanka nadal będzie łysa kobyła.