Dlaczego mimo kryzysu PiS lewica nie zyskuje w sondażach ?
Zagadka brak wzrostu poparcia dla Lewicy w czasach spadku popularności PiS coraz mocniej intryguje wielu obserwatorów i komentatorów polskiego życia politycznego. Zwłaszcza, że lata wcześniejsze przyzwyczaiły nas do prostej prawidłowości. Kiedy lewicy popularność spadała to prawicy rosła, a kiedy prawicy spada to lewicy puchły słupki poparcia.Teraz rządzącej Zjednoczonej Prawicy popularność spadła, ale skonfederowanej Lewicy nie wzrasta. Jej notowania ciągle kręcą się wokół dziesięciu procent.
Próbę rozwiązania tej zagadki podjął lewicowy „Przeglądu” w numerze 11/17.01.21. Zamieszczając dziennikarski sondaż „Dlaczego mimo kryzysu PiS lewica nie zyskuje w sondażach?”.
Zachęcam do jego przeczytania wszystkich lewicowców w naszym kraju, zwłaszcza parlamentarzystów Klubu Lewicy. Nie tylko dlatego, że z wieloma z zamieszczonych tam diagnozami zgadzam się. Sondaż kolejny raz prezentuje problemy, które polska lewica, zwłaszcza parlamentarna, dłużej lekceważyć nie może.
W latach 2015-2019 wielokrotnie na różnych lewicowych forach pisałem i powtarzałem, że podstawowym obowiązkiem polskiej lewicy jest powrócić do parlamentu. Za każdą polityczną cenę. Aby potem być tym „lewicowym Piemontem”. Miejscem gdzie zacznie się przełomowa, lewicowa modernizacja kraju. Tak już stało się, co jest historyczną zasługą jej obecnych liderów.
Ale na minionej chwale trudno budować przyszłość i modernizację. Teraz przed polską lewicą, przede wszystkim parlamentarną, stoi zadanie zbudowania trwałej formacji politycznej oraz ideowo- kulturalnej wspólnoty. Systematycznego powiększania tego „lewicowego Piemontu”. Przebicia bariery dziesięcioprocentowego poparcia wyborczego. Tak się jednak jeszcze nie dzieje. Tak przynajmniej wynika z przedwyborczych sondaży.
Aktywiści czy mężowie stanu
„Odpowiedzią na to pytanie może być ostatni sondaż, z którego wynika, że partie opozycyjne nie są gotowe na przyjęcie rządów. Widać tu pewien deficyt parlamentarny – opozycja, w tym lewica, nie ma wizerunku sprawnej i mogącej przeprowadzić potrzebne zmiany. Mamy obraz lewicy aktywistycznej, widocznej na ulicach, który przeważa nad wizerunkiem merytorycznych ludzi przygotowanych do dokonania przemian. Aktywność niektórych polityków lewicy w mediach społecznościowych umacnia wśród wyborców przekonanie, że lewica nie jest poważną formacją”, to diagnoza Michała Syski, dyrektora wrocławskiego Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda.
Trafna, bo rzeczywiście większość parlamentarzystów Lewicy to debiutanci. Wyrośli z ruchów społecznych. Są wykształceni, aktywni, dowcipni, stale widoczni na demonstracjach i konferencjach prasowych. Ale nie mają jeszcze politycznej powagi. Wizerunku „mężów stanu”. Mogą powieść lud na demonstracje, ale nie są jeszcze powszechnie traktowani jako ludzie, którym można powierzyć przyszłość Polski.
Tak jest, bo przyszło im pracować w szczególnej kadencji polskiej parlamentu. Czasu pandemii, dyktatury PiS, konieczności szybkiej reakcji na polityczne awantury i parlamentarne wrzutki.
Wszyscy oni są też bez wątpienia wielce zapracowani. Nie leżakują na Maderze. Ale żeby Zjednoczonej Lewicy społeczne poparcie rosło to ona musi wpierw politycznie dorosnąć.
Musi mieć swój program V Rzeczpospolitej. Polski sprawiedliwej społecznie i demokratycznej. Alternatywę wobec kaczystowskiej IV Rzeczpospolitej i mijającej III Rzeczpospolitej, utożsamianej z liberalnymi, anty społecznymi rządami Platformy Obywatelskiej. Nie zastąpią tego żyjące jeden polityczny dzień konferencje prasowe, ani wielce kąśliwe ćwierkanie na Tweeterze.
Zauważcie, że pan prezes Kaczyński tam nie ćwierka. Nie odćwierkuje też ćwierków innych ćwierkaczy. On jedynie jako zbawca Polski. Jak maż stanu. Od politycznego ćierkania są w Zjednoczonej Prawicy inni harcownicy.
Dorosła politycznie Lewica to formacja posiadająca własne zaplecze intelektualne i medialne. Bez nich nie będzie alternatywnego wobec kaczystów i gospodarczych liberałów programu. Nie będzie lewicowej tożsamości. I przede wszystkim nie będzie trwałej lewicowej wspólnoty.
Poparcie wyborcze dla PiS rzadko spada poniżej 30 procent, bo elit PiS stworzyły ideowo- kibolską wspólnotę „kaczyzmu”. Polska lewica nie ma swojej wspólnoty. Ma za to w swych szeregach wielu „internetowych lewicowców” zajmujących się przede wszystkim demaskowaniem „nielewicowości” u innych lewicowców. I wykluczaniem ich z lewicowego grona.
Socjalny lecz nielewicowy
Elity PiS stworzyły formację narodowo- socjalistyczną. Łamiącą dawny podział prawica- lewica. A polska „Lewica straciła zbiorowość do której mogła się zwracać. Póki walczyła w sposób oczywisty o interesy ludzi, którzy byli w gorszej sytuacji, póty miała jasny program i wiedziała , do kogo adresuje swój przekaz. Lewica, która formuje tylko rewindykacje liberalne, ma konkurencje nawet po stronie prawicowej/…/ Samo widzenie nierówności społecznych nie wystarcza, bo widzą je również inne ugrupowania”. Tak widzi to prof. Jacek Wódz z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego.
Podobnie postrzega Marcin Duma, szef znanej sondażowi IBRiS. „Wyborcy PiS nie przechodzą do żadnej innej partii./…/Ci wyborcy są za rozwiązaniami socjalnymi, ale w warstwie obyczajowej są dość konserwatywni. Obecny kształt oferty lewicowej, która jest z jednej strony socjalna, a drugiej w warstwie kulturowej bardzo progresywna, tworzy barierę nie do przekroczenia dla takiego wyborcy./…/ Socjalny wyborca PiS poszukuje oferty, która byłaby socjalna w treści i narodowa w formie”.
Koresponduje z tym wypowiedź dr Marzeny Cichosz z Uniwersytetu Wrocławskiego, która zauważa, podobnie jak prof. Piotr Pawełczyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, że na spadku poparcia dla PiS zyskuje przede wszystkim ruch Szymona Hołowni. Bo nie jest jeszcze „zabrudzony” i bardziej nowoczesny od przepojonego archaiczną polityką historyczną PiS.
Przystawka, danie, deser
Wedle przedwyborczych notowań ani PiS, ani Zjednoczona Prawica nie może liczyć na większość rządzącą. Co nie oznacza ich utraty władzy. Może ją PiS utrzymać dopraszając koalicjantów z Konfederacji lub PSL. Wtedy Lewica pozostanie w opozycji. I dalej będzie mogła wykuwać swą lewicową przyszłość.
Alternatywą może być polityczny kordon sanitarny- szeroka koalicja „demokratyczna” z udziałem Lewicy. Ale jeśli wtedy Lewica nie będzie miała już ukształtowanej wspólnoty ideowo- kulturowej, to taki alians może grozić jej kolejnym rozpadem.
W 2023 roku na polskiej scenie politycznej mogą być dwa konkurencyjne bloki. Narodowo-katolicki socjalny PiS i europejsko- nowoczesno katolicki liberalny ruch Platforma Obywatelska Hołowni. Do tego radykalna prawicowo konfederacja i radykalna Lewica.
Ani PiS, ani POH nie będą mieli większości. Jeśli Lewica nie dorobi się swojego centrum skończy jako wieczna opozycja lub deser w menu centroprawicy.