Jarek Ważny
Zaczęło się miło i z ludzką twarzą, a już po tygodniu sprawy wróciły na swoje dawne tory. PiS pokazał prawdziwą twarz. Albo raczej gębę. Będzie im to pamiętane po wsze czasy. Tyle się w Sejmie musiało zmienić, żeby się nic nie zmieniło.
Dzieci się bawią. W demokrację. Ślepe dzieci, które nie widzą swoich własnych przewin. I do tego wydaje się im, że nikt inny też ich nie widzi. Dlatego robią to co robią, i nawet rumieniec wstydu nie wypąsi się im na policzku. Kiedy grywaliśmy na podwórku w piłkę, w każdej z drużyn był jeden, który najgłośniej krzyczał. Krzykacz. Zazwyczaj kompletnie nie umiał grać, ale nadrabiał braki walecznością i nadmierną pewnością siebie. To krzykacz decydował, kiedy miał być wykonywany rzut karny. I choć zdanie zwykle były podzielone, wygrywała i tak opinia lidera, który potrafił zakrzyczeć pozostałych. Najciekawiej robiło się, gdy nieszczęśnik, który rzut karny wykonywał spudłował; pośliznął się, źle kopnął, albo po prostu bramkarz obronił. Choć Jan Tomaszewski twierdzi, że nie ma karnych obronionych, tylko źle strzelone, i ja się z nim niestety zgadzam. W każdym razie, kiedy karny nie poszedł po myśli krzykacza, ten wkraczał do gry w dwójnasób; machał rękami, wrzeszczał, mówił, że bramkarz wyszedł przed linię i że trzeba powtórzyć. Oczywiście, nie było mowy o tym, że coś było nie tak, ale krzykacz miał na tyle dużo zapału, że w mig stawała za nim cała jego drużyna, i jeśli tylko nie doszło do rękoczynów, wymuszali, wspólnie z krzykaczem, karnego powtórzenie. Wtedy do piłki podchodził najlepszy strzelec. Uderzał. Padała bramka. Po myśli krzykacza. I tak kilka razy w ciągu spotkania. Bo oprócz rzutów karnych są też przecież rzuty wolne, rożne, z autu. W zasadzie wszystko można było wtedy powtórzyć, i to do skutku. Pożądanego przez krzykacza.
W Sejmie doszło ostatnimi dniami do takiej samej sytuacji. Tym razem bawiły się starsze dzieci. Zabawa nazywała się: wybierz sobie swoje sędziego TK. Kiedy, przez nieuwagę i późną porę, PiS zauważył, że istnieje obawa, że głosowanie może pójść nie po ich myśli, pani marszałek Witek, wypisz wymaluj, boiskowy krzykacz, anulowała głosowanie i zarządziła powtórkę. Tupnęła przy tym butem i pogroziła laską. Chłopcy i dziewczęta z innych drużyn protestowali, a jakże, ale to krzykacz miał(a) w tej grze pilota od telewizora i to on(a) decydowała(a), co będzie w tej chwili oglądane. To, co stało się tego dnia na sali sejmowej przejdzie do historii czarnej polskiego parlamentaryzmu. Tak bezbrzeżnej arogancji i braku poszanowania dla elementarnych zasad zwykłej przyzwoitości nie ma nawet pod budką z kebabem. Można sobie zadać pytanie, po co w Sejmie jakakolwiek opozycja i głosowania, skoro partia rządząca w razie niepowodzenia, może w każdej chwili zarządzić powtórkę; unieważnić to, co im nie pasuje, powtórzyć glosowanie, albo nawet przerwać obrady, żeby ściągnąć na salę nieobecnych. Dzieci w szkołach powinny się uczyć o tym, jak PiS rozwala porządek prawny i łamie obyczaj, żeby wiedzieć, czego w życiu nie robić, i jak nie wolno postępować; pamiętać, jakie zachowanie jest zwyczajnie słabe i niskie. Tym wszystkim jest właśnie to, co PiS odstawiło w Sejmie przy powtórzonym głosowaniu. Nikczemność najwyższej próby. Nie jestem z natury pamiętliwy, ale to akurat będę im pamiętał po grób. Do samego końca. Mojego lub ich.
Jarek Ważny
Jarek Ważny – dziennikarz i muzyk w jednej osobie. Jest absolwentem dziennikarstwa UW, występował z takimi formacjami jak Większy Obciach, The Bartenders i deSka, Vespa, Obecnie gra na puzonie w grupie Kult a także z zespołami Buldog i El Doopa. prowadzi także bloga „PoTrasie”.