Historia kołem się toczy, wszystko już było, nihil novi sub sole – mamy w języku wiele takich tekstów wyrażających przekonanie, że to, co teraz się dzieje nastąpiło już kiedyś w przeszłości.
Czy jednak na pewno? Czy takie prawdy obiegowe można zastosować do tłumaczenia zachowania polskiej policji wobec protestujących przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego pani Przyłębskiej — zgodnie z prawem — młodych Polek i Polaków?
A tak się dzieje. W prasie można spotkać wiele wypowiedzi przywołujących rok 1968 i to, co działo się w Warszawie na Uniwersytecie. To wtedy tak zwany aktyw robotniczy na wezwanie Władysława Gomułki rozpędzał studentów krzycząc – studenci do nauki, pisarze do piór, dość warcholstwa, tylko pracą zbudujemy pomyślność naszej socjalistycznej ojczyzny. W użyciu były grube kable, uderzenie kablem robiło krechę na plecach na całe tygodnie.
Teraz w użyciu są stalowe pałki teleskopowe służące do łamania kości lub nawet zabicia przeciwnika. Ci funkcjonariusze, których użyto ostatnio w Warszawie do rozpędzenia protestujących kobiet i wspierających je mężczyzn, to byli ludzie szkoleni do walki z gangsterami, uzbrojonymi bandytami gotowymi użyć broni w walce z policją. To, że tacy ludzie zostali wysłani do rozpędzania pokojowego protestu, manifestacji kobiet na ulicach Warszawy, to nowa jakość. Tego nie było ani kiedyś, ani teraz. Protest kobiet trwa już trzy tygodnie; pamiętamy, jak policja zabezpieczała maszerujących a policjantki biły brawo przechodzącym, sielanka.
To co się zmieniło, co spowodowało taką zmianę zachowań polskiej policji?
Zmienił się jej przełożony na najwyższym szczeblu władzy, bo na szczeblu rządowym. Jarosław Kaczyński, prezes PiS, do niedawna zwykły poseł, został powołany (powołał się sam) na stanowisko wicepremiera ds. bezpieczeństwa i to jemu podlegają resorty sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, a więc i policja, i służby specjalne. Oraz ministerstwo obrony, a więc wojsko. Jarosław Kaczyński ma realną władzę, nie tylko przez wpływ, przez polityczne zwierzchnictwo nad rządem — ma władzę konkretną, realizowaną wydawaniem poleceń służbowych ministrom resortów siłowych.
No i stało się, skończyła się sielanka, a zaczęła się twarda polityka.
Powiem szczerze – nie jestem tym zaskoczony, zaskoczony byłem wtedy, gdy przez całe tygodnie władza zachowywała się tak jak zachowywała a policja była miła i uprzejma. Jednak po marszu „niepodległości”, gdy nie reagowano na brutalność i agresję kiboli — nastąpiła zmiana. Teraz policja zatrzymuje nastolatkę, aresztuje niepełnoletniego pod zarzutem naruszenia nietykalności funkcjonariusza policji (zarzutem zagrożonym paroletnim więzieniem), robi „kocioł” otaczając grupy demonstrantów pod pretekstem potrzeby ich wylegitymowania i wzywając jednocześnie do natychmiastowego rozejścia się – czysty absurd.
Krzysztof Łoziński wzywa do opracowania małego podręcznika dla protestujących, podręcznika jak zachować się wobec policjantów, jakie mamy prawa – na wzór takich powielanych broszur jakie „chodziły” w stanie wojennym. To też może być argument za prawdziwością tezy, że wszystko już było.
Było, ale tylko podobnie – teraz nie trzeba powielać tego w papierze, wystarczy wrzucić do sieci. Podobnie jak te pałki teleskopowe, które zastąpiły prymitywne kable. Wszystko już istotnie było, ale inaczej. To nie zataczanie tych samych kręgów, tych samych wydarzeń i procesów a rozwój po spirali, zupełnie jak w pełnej mistycyzmu teorii Pierre’a Teilharda de Chardina.
Ale to już zupełnie inna bajka.
I co dalej?
Dalej to samo, ale nie tak samo. Protest kobiet będzie trwał, zmieniać się będą jego formy. Klęska w walce z epidemią, klęska okupiona tysiącami zgonów i bankructwem wielu firm wywoła nowe pole konfliktu. Ta władza może stawać się coraz bardziej okrutna, ale nie będzie coraz bardziej sprawna w rozwiązywaniu naprawdę ważnych problemów. A pojawiające się coraz to nowe przykłady jej nieudolności — patrz afera ze Szpitalem Narodowym na stadionie narodowym w Warszawie — każe spojrzeć nowym okiem na małe afery z zakupem respiratorów od handlarza bronią czy maseczek od instruktora narciarstwa, który uczył ministra jazdy na nartach.
To są jak strumyki wody przeciskające się przez wielką konstrukcję, jaką jest władza państwowa. Strumyki rosną, zwiększają swą moc i tama zawsze pada powodując powódź ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Teraz jesteśmy na etapie nasilających się represji, różnych szykan, którym poddawani są protestujący ludzie. Trwa próba sił, jeżeli ludzie odpuszczą to władza odtrąbi zwycięstwo i będzie nawet skłonna poluzować reżymy.
Jeżeli jednak wytrwamy — to w samym obozie władzy nastąpią ruchy tektoniczne, zachowania ratunkowe i ta władza upadnie. Jak każda władza.