Lud warszawskiej Pragi śpiewał o nim piosenki, na uroczystości ku jego czci organizowane przed wojną przez Polską Partię Socjalistyczną przybywały setki, jeśli nie tysiące. Dziś o Stefanie Okrzei pamiętają ideowi lewicowcy – w panteonie „właściwych” bohaterów IPN od dawna nie ma dla niego miejsca.
Tym większe słowa uznania należą się Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, gdzie na nowoczesnej wystawie upamiętniono więźniów niezależnie od ideowych afiliacji. Tablica pamięci Okrzei w tym miejscu nie jest zagrożona.
Aktywiści powstałego kilka miesięcy temu stowarzyszenia Historia Czerwona złożyli na cytadeli kwiaty 19 lipca – dwa dni przed 114. rocznicą stracenia Okrzei. 21 lipca uczynił to przewodniczący PPS, senator Wojciech Konieczny.
Stefan Okrzeja, robotnik z położonych na Pradze zakładów produkcji naczyń emaliowanych, był jednym z pierwszych członków Organizacji Bojowej PPS. Uczestniczył w pierwszych manifestacjach, podczas których bojowcy, uzbrojeni w broń krótką, stawili czoła carskim policjantom i żołnierzom. To on niósł czerwony sztandar podczas słynnej demonstracji socjalistów na Placu Grzybowskim 13 listopada 1904 r.
26 marca następnego roku, gdy Warszawę ogarnęło już rewolucyjne wrzenie, bojowcy postanowili zabić znienawidzonego warszawskiego oberpolicmajstra Karla von Nolkena. Grupa, w której był Okrzeja, zaatakowała cyrkuł przy ul. Wileńskiej na Pradze, chcąc sprowokować przyjazd Nolkena w to miejsce. Bomba rzucona przez Okrzeję raniła pięć osób, a jego samego ogłuszyła. Podczas nieudanej ucieczki bojowiec zastrzelił jeszcze jednego policjanta. Za członkostwo w antyrządowej organizacji i udział w zamachu Okrzeja został skazany na śmierć i stracony.