Kryzys, nie kryzys, Kancelaria Prezydenta się wyżywi. I to całkiem nieźle, bo 400 urzędników z otoczenia głowy państwa otrzyma od września porządne podwyżki wynagrodzeń. W tym samym czasie miliony Polaków pracują za obniżoną pensję.
Podczas kampanii wyborczej Andrzeja Dudy nawet opozycyjne media podkreślały, że PiS „karmi polską duszę”. Mówiono też o „redystrybucji godności”. Prezydent starał się ukazać jako polityk rozumiejący problemy i potrzeby zwykłego człowieka.
Od wyborów minął miesiąc. W czasie gdy miliony polskich pracowników haruje za obniżoną z okazji kryzysu pensję, drży o utratę zatrudnienia, albo zapożycza się u lichwiarzy na bezrobociu, Kancelaria Prezydenta zdecydowała się podwyższyć pensje.
Najwięcej dostaną oczywiście dyrektorzy i elitarni doradcy głowy państwa. Ich wynagrodzenia wzrosną nawet o 2000 zł, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi w Polsce płaca minimalna na rękę. Najmniej – referenci, którzy na podwyżkach zyskają tylko 500 zł. Pensje zastępców dyrektorów wzrosną zaś o 1500 zł.
Podwyżki wejdą w życie od 1 września.
„Nieoficjalnie urzędnicy Kancelarii Prezydenta tłumaczą, że 6-proc. rezerwową podwyżkę wynagrodzeń zakładano w budżecie na ten rok. W zależności od stanu finansów państwa albo z tego mieliśmy skorzystać, albo nie” – tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą” jeden z urzędników Kancelarii.
„Urząd zaoszczędził też sporo na epidemii – zrezygnowano z wielu kosztownych wyjazdów zagranicznych, uroczystości planowanych jeszcze rok wcześniej” – podała gazeta.
W poniedziałek wieczorem Senat opowiedział się przeciw zmianom w prawie podwyższającym wynagrodzenia dla samorządowców, parlamentarzystów i osób zajmujących kierownicze stanowiska w państwie. Wcześniej za głosowanie za przyjęciem ustawy w Sejmie przeprosili w przedstawiciele Platformy Obywatelskiej i Lewicy.