6 listopada 2024

loader

Nadzieja na koniec wojny na Ukrainie

Dalsze jej trwanie, bez względu na rosyjskie cele i ważne ukraińskie racje, niczego nie rozwiąże. Pojawiła się szansa.

Wiadomo kto jest agresorem, znane są dobrze przyczyny konfliktu uzasadniane na różne sposoby nie tylko w propagandzie, również w próbach nieudanych negocjacji między USA a Rosją. Podobnie jak i bohaterska obrona Ukrainy, wcześniej wspieranej zresztą przez długi czas i różnymi metodami, głównie przez Stany Zjednoczone, ale i inne kraje Zachodu. Kryzys stosunków rosyjsko-ukraińskich trwa już prawie dziesięć lat i pomimo prób jakiegoś jego rozwiązania, m. in. przez tzw. Porozumienia Mińskie, nigdy nie osiągnięto porozumienia. Z wielu powodów, co wymagałoby oddzielnej, obszernej analizy; artykuły „Jedno państwo. Dwa narody” i „Przeciąganie Ukrainy” opublikowane w „Przeglądzie”, jako jedne z niewielu w Polsce, upowszechniają w liczącym się stopniu tę wiedzę.

Oczekiwanie na wygranie tej wojny

przez Ukrainę było od początku i jest nadal ułudne, bowiem pomoc i możliwości NATO czy Unii Europejskiej, jeśli nie ma wybuchnąć światowa pożoga, są nadzwyczaj ograniczone, a nałożone na Rosję sankcje nie wpłyną obecnie na ograniczenie jej wojennych poczynań. Rosja, bez względu na poniesione straty, które dotkną ją później, dążyć będzie do planowanych celów, natomiast wyobrażenia o obaleniu Putina czy buncie miejscowych oligarchów można sobie tylko w wydumane i wymarzone bajeczki włożyć.
Ukraina pozostała i pozostanie sama, aby dalej się wykrwawiać.

Opowieść nie tylko o ropie

Liczni publicyści, podobnie jak i wielu polityków, wypowiadają się, pozornie kompetentnie, na temat sankcji nałożonych na Rosję, obejmujących również dostawy jej ropy. Warto jednak przeczytać opinię jednego z internautów: „ciężkich produktów naftowych – oleju napędowego i oleju opałowego – nie da się z tej ropy [łupkowej – ZT] wytworzyć, więc na światowym rynku wisi ogromny „kryzys diesla”…Konieczne jest tankowanie ciężarówek olejem napędowym, więc wielkość dostaw oleju napędowego z Rosji do Stanów Zjednoczonych pobiła [w swoim czasie – Z.T.] trzyletni rekord! …Co więcej, władze zamorskie przyznają, że bez surowców z Federacji Rosyjskiej gospodarka amerykańska (a wraz z nią światowa) po prostu upadnie…800 tysięcy baryłek ropy dziennie z Rosji do USA… w czerwcu 2021 roku Stany Zjednoczone importowały z Rosji 25 mln.”

Producentem tego rodzaju ropy poza Rosją są: Kanada (ale brak jej takich zdolności produkcyjnych i rurociągu), Wenezuela i Iran (które ze wzajemnością są wrogie USA – dziś Stany będące w potrzebie usiłują się z nimi przeprosić) oraz byłe przyjazne amerykanom kraje Półwyspu Arabskiego, które obecnie bardziej sympatyzują z Rosją. Europie brakuje też oleju napędowego. W magazynach przeznaczonych do przetwarzania i przechowywania obecnie poziom oleju napędowego jest najniższy od półtorej dekady.

W tym kontekście ambasador Ukrainy w Berlinie Andrij Melnyk powiedział, że ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z kanclerzem RFN Olafem Scholzem, ale „to było jak rozmowa ze ścianą”. Scholz wykluczył wprowadzenie embarga na rosyjską ropę i gaz, co ambasador określił jako „nóż wbity w plecy Ukrainy”.

Zapowiadane zachodnie szybkie uniezależnienie się od dostaw surowców energetycznych z Rosji jest po prostu niemożliwe, a gdy zakończy się ta wojna to, jakiś czas później, ponownie okaże się, że z ekonomicznych względów najlepiej importować je z Rosji.

Podobnie niejako wygląda kwestia wielu innych, nieakceptowanych sankcji, niejednokrotnie skutecznie omijanych, bądź wywołujących uśmieszek, jak te ostanie amerykańskie dotyczące zakazu importu owoców morza z Rosji. Równie atrakcyjne i skuteczne będą zapewne ostrzeżenia USA pod adresem Chin aby gospodarczo nie pomagały Rosji. „Gazeta Wyborcza” piórem Piotra Miączyńskiego krytycznie o tym pisała w artykule „Taki jest biznes”, a w tym samym tytule Jacek Żakowski bardzo emocjonalnie: „Zachód nie może „oddać” Ukrainy” w tekście „Moment szekspirowski”.

Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy,

zachowanie atlantyckiego Zachodu porównał do ping-ponga: „My tu mamy wojnę, giną ludzie i nie mamy na to wszystko czasu. To nie jest ping-pong, żeby się przerzucać tą piłeczką. Podejmijcie w końcu decyzję”. Nie spełniły się oczekiwania dotyczące wstąpienia Ukrainy do NATO, podobnie jak do Unii Europejskiej, nadto nie zamknięto nieba nad jej terytorium, nie wspominając już o nieszczęsnych polskich samolotach. Na żadną taką, bądź podobną, decyzję nie mogą oczekiwać ani prezydent Załenski, ani władze państwowe Ukrainy.
Ukraina pozostała i pozostanie sama, aby dalej się wykrwawiać.

W telefonicznej sondzie grubo ponad 60 % Polaków opowiedziało się za włączeniem do trwającego konfliktu całego NATO, wg. badań CBOS 70 % naszych obywateli obawia się wojny, a w sieci krąży już wiersz „Kijów jak powstańcza Warszawa”.

Wszyscy jednym głosem mówią o wojnie i jej skutkach, nikt nawet nie wspomina o pokoju.

Było oczywiste,

że głównym celem przybycia do Polski szefa amerykańskiej dyplomacji Antony Blinkena nie było spotkanie z naszymi oficjelami – to można było załatwić inną drogą albo na niższym szczeblu – a konsultacje z jego odpowiednikiem ze strony ukraińskiej Pawło Klimkinem. Wizyta wiceprezydent USA Kamali Harris miała raczej tylko charakter manifestacji poparcia amerykańskiego sojusznika, może jeszcze ostudzenie zapędów polskiego rządu w jego międzynarodowych inicjatywach typu Migi dla Ukrainy. Nota bene z wielkim zaskoczeniem i z krytycyzmem przyjąłem emitowaną w TVN wypowiedź, że Pani Wiceprezydent mieszkając w hotelu Marriott będzie mogła z okna zobaczyć koczujących wkoło dworca centralnego PKP ukraińskich uchodźców. Naiwnie spodziewałem się, że spotka się z nimi, ale jak widać amerykańska miłość do Ukrainy ma swoje jeszcze inne granice.

Podpałka pod trwającą wojnę,

czy próba jej zażegnania – nie jest znana treść ustaleń obu ministrów spraw zagranicznych, podobnie jak wcześniejszych rozmów ukraińsko-rosyjskich w Homlu. Te w tureckim kurorcie przedstawiono głównie poprzez spór wokół bombardowania szpitala w Mariampolu, a przecież nie po to zostały zorganizowane. Nie wiadomo co wynikać będzie z ewentualnych, dalszych dyplomatycznych kontaktów, próbach różnych międzynarodowych mediacji – mainstreamowe media i nasz rząd mówią tylko o wojnie.

Podobno z wiarygodnych, dyplomatycznych źródeł

wynika, że Rosja postawiła Ukrainie następujące warunki zakończenia wojny (w skrócie), z których pierwsze cztery powinny znaleźć się w jej konstytucji:

Przyjęcie neutralnego statusu Ukrainy.

Rosyjski ma być drugim językiem państwowym; zniesienie wszelkich praw, które powyższe naruszają.

Uznanie Krymu za rosyjski.

Uznanie niepodległości DRL i ŁRL w granicach administracyjnych regionów (w tym terytoriów obecnie kontrolowanych przez Ukrainę).

Denazyfikacja – zakaz działalności partii ultranacjonalistycznych, nazistowskich i neonazistowskich oraz organizacji społecznych, zniesienie obowiązujących ustaw o gloryfikacji nazistów i neonazistów.

Demilitaryzacja Ukrainy – rezygnacja z broni ofensywnej.

Spotkanie prezydentów Ukrainy i Rosji,

Wołodymyra Zełenskiego i Władimira Putina (wg. Onetu – 13.03.2020) odbędzie się wtedy, gdy opracowany zostanie pakiet propozycji pokojowych, a na to trzeba czasu — powiedział doradca prezydenta Ukrainy i negocjator Mychajło Podolak. Myślę, że tak się stanie i że droga do tego nie jest tak długa – ocenił. Zastrzegł jednak, że „potrzebny jest czas”, i zapewnił, że strona ukraińska „będzie się starała, by odbyło się to jak najszybciej”. Zdaniem Podolaka również strona rosyjska chciałaby osiągnąć punkt, jakim są „bezpośrednie i dwustronne rozmowy prezydentów i podpisanie efektywnego porozumienia”. Podolak zaznaczył, że Ukraina nie zrezygnuje ze swoich celów, wśród których wymienił zakończenie wojny i natychmiastowe wycofanie wojsk rosyjskich”. Zauważył, że strona rosyjska na rozmowach wciąż wielokrotnie wysuwa ultimatum, ale też „słucha propozycji Ukrainy”. Przekazał, że obie strony są w stałym kontakcie.

Rzeczywistość jest taka, że w zaistniałej sytuacji Rosja zainteresowana jest w jak najszybszym zakończeniem tej wojny z jednoczesnym osiągnieciem politycznych celów, a w militarnych działaniach wcale nie pali się do zdobywania Kijowa. Ukraina, pomimo głoszonych haseł „Zwyciężymy. Chwała Ukrainie”, jest zmuszona, w znanym obliczu międzynarodowych i światowych uwarunkowań, do szybkiego zakończenia tego konfliktu.

Jest rzeczą oczywistą, że przyjęcie powyższego ultimatum Rosji nie jest dla nikogo na Ukrainie łatwe i proste – jeśli to nie nastąpi to pozostaje tylko śmierć, jeśli jednak zwycięży życie to „Chwała Ukrainie !” Taka jest obecnie jej elementarna i egzystencjonalna konieczność, ale przecież zawsze Ще не вмерла України, ні слава, ні воля.

Zygmunt Tasjer

Poprzedni

Świątek coraz bliżej tenisowego szczytu

Następny

Wyniki 25. kolejki PKO Ekstraklasy