6 grudnia 2024

loader

Niedostrzeżony wirus egoizmu

Chyba nie ma nikogo, kto by słuchając codziennych komunikatów o rosnącej liczbie nowych zachorowań i zgonów z powodu Covid-19, nie odczuwał poważnego zaniepokojenia. Koronawirus szaleje w najlepsze i coraz bardziej nam zagraża. Niestety, nie tylko on. W jego cieniu wspaniale się rozwija wcale nie mniej niebezpieczny wirus znieczulicy moralnej, wirus antyhumanitaryzmu. Poświęcę kilka chwil jednemu z jego przejawów.

Wiadomo, iż w tym roku bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy się szczepić przeciw grypie. Wiadomo też, że w najbliższych miesiącach nie uda się sprowadzić do kraju potrzebnej ilości szczepionek. Co w tej sytuacji zachowali się nasi rodacy? Ano, jak słyszeliśmy, gdy tylko pojawiły się takie możliwości, silni i zdrowi rzucili się w te pędy do aptek wykupując po kilka sztuk szczepionek. Być może myślą przy tym o dobru członków swojej rodziny, niewykluczone, jednak, iż chcą je później korzystnie odsprzedać zdesperowanym pacjentom. stając się „szczepionkowymi konikami”. Ale zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku pozostają na bakier z moralnością. Dlaczego? To oczywiste. Jeśli czegoś jest za mało, to albo stosujemy zasadę: kto pierwszy, ten lepszy albo dajemy to coś tym, którym to jest najbardziej potrzebne. Nie powinno budzić niczyich wątpliwości, że tam, gdzie chodzi o ratowanie zdrowia, a nawet życia, pierwsza zasada odpada. Byłoby po prostu skandalem, gdybyśmy jako społeczeństwo pozostawili bez żadnej ochrony np. pracowników służby zdrowia, pensjonariuszy i obsługę domów spokojnej starości, nauczycieli wychowawców, szczególnie pracujących w internatach i domach dziecka, personel żłobków, osoby schorowane i w podeszłym wieku.

Tu zresztą też wprowadziłabym różne stopnie zagrożenia. I tak np. jak wielu Polaków, zastanawiałam się w sierpniu, gdy jeszcze nic nie wiedzieliśmy, że szczepionek będzie za mało, czy po raz pierwszy w życiu się nie zaszczepić. Teraz jednak wiem, że taką decyzję należy odłożyć na lepsze czasy. Oczywiście z wiekiem przyplątały się do mnie jakieś dolegliwości, i często jestem podziębiona, ale ogólnie biorąc, raczej nie narzekam na zdrowie, a na grypę chorowałam z całą moją klasą blisko sześćdziesiąt lat temu, gdy po raz pierwszy nawiedził nas wirus z Azji. Specjalnie więc nie ryzykuję przesuwając się na koniec kolejki i ustępując miejsca osobie chorowitej i „łapiącej” wszystko, co się tylko da, choćby była ona ode mnie dużo młodsza.

Niestety, zachowanie wspomnianych „koników szczepionkowych” świadczy, iż nie wszyscy tak podchodzą do sprawy. Czyż tak trudno sobie wyobrazić, że ktoś powie: „A co mnie obchodzi jakiś stary zdechlak. On i tak długo nie pociągnie, a ja jestem jeszcze dość młody i chcę żyć”.

Wątpię, czy tak myślącym egoistom da się przemówić do serc i sumień. Tu więc nie apele są potrzebne, ale stosowne działania. rządu. Szczepionki w ogóle nie powinny trafić do wolnej sprzedaży w aptekach, lecz resort zdrowia od razu powinien je skierować do szpitali, przychodni i innych placówek służby zdrowia. Władze lokalne (samorządowe i administracja państwowa) musiałyby zadbać, by w porozumieniu z nimi zorganizować szczepienia dla wspomnianych uprzednio grup zawodowych, a o pacjentów indywidualnych zatroszczyliby się ich lekarze. Wbrew pozorom nie byłoby to dla nich jakimś nowym obciążeniem. Przecież w świetle obowiązującej praktyki każdy przed zaszczepieniem się musi uzyskać aktualne skierowanie od lekarza i dopiero wtedy udaje się do gabinetu zabiegowego, o ile nie jest to pora szczepienia dzieci. W tym ostatnim przypadku trzeba przyjść innego dnia lub o innej godzinie. Dla lekarza natomiast chyba nie ma większego znaczenia, kogo i o jakiej porze ma zbadać. Jeżeli w międzyczasie nic się nie zmieniło, to do niedawna przynajmniej przy WZW typu B nie trzeba było najpierw iść do apteki; szczepionka czekała na nas w przychodni, a płaciło się za nią w rejestracji. Cóż stoi na przeszkodzie, by tak samo było w przypadku zabezpieczenia się przed grypą? Chyba tylko brak dobrej woli i niepojęte zamiłowanie do bałaganu oraz obojętność na to, co stanie się z ludźmi mniej przebojowymi, niezaradnymi, nie umiejącymi skutecznie wyegzekwować przysługujących im z racji wieku i stanu zdrowia uprawnień, którzy na dodatek nie mają pieniędzy, by kupić szczepionkę od pokątnych handlarzy.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Jana Ignacego Paderewskiego życiorys niezwykły

Następny

Lewica ma receptę na pandemię

Zostaw komentarz