Koronawirus kiedyś ustąpi. Musimy – my, pracownicy najemni, oraz wszyscy ludzie dobrej woli – szczególnie dziś pilnować, aby straty jakie wszyscy poniosą, nie zostały jak zawsze po stronie społecznej, a dochody i zyski po stronie właścicieli kapitału czy pracowników wyższego szczebla administracji rządowej, samorządowej i innych instytucji państwowych.
Pracownikom służb ratownictwa medycznego, pielęgniarkom, lekarzom, salowym, ratownikom medycznym, ludziom zatrudnionym w nielicznych laboratoriów państwowych, szpitalnym gońcom i personelowi sprzątającemu, ochroniarzom na „śmieciówkach”, osobom przy kasach w sklepach wielkopowierzchniowych jesteśmy winni nie tylko słowa wsparcia i gesty pokrzepienia. One są wspaniałe, ludzkie. Ale nie można dopuścić, by nasza wdzięczność dla tych, którzy nie przerywają pracy i służby, ograniczyła się do nich i skończyła się wtedy, gdy minie bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Nie wolno dopuścić do tego, by stało się tak, jak np. po powodzi we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku w 1997 r., gdy premie, podwyżki plac i splendor spadły wyłącznie na Prezesów, Dyrektorów, Starostów, Burmistrzów, Prezydentów Miast i ich świty, na dyrektorów Sanepidu, menadżerów różnego rodzaju, urzędników i sekretarki owych „szefów”, siedzących dziś albo w domach albo w sterylnych biurach i pomieszczeniach urzędów na telekonferencjach. Tym rzeczywiście walczącym dostały się tylko ochłapy z pańskiego stołu. Nie wszyscy mogą pracować zdalnie przy laptopie. Dopilnujmy, by zasłużone nagrody trafiły do ludzi z pierwszej linii frontu.
Okazujmy wdzięczność nie tylko machaniem kciukiem na Facebooku
podpisywaniem odezw i solidarnościowych apeli mnożących się w sieci, udziałem w akcjach balkonowych. Nadejdzie czas po epidemii i wtedy potrzebny będzie społeczny nacisk na rządzących, aby ludzie, którym dziś kibicujemy i za których trzymamy kciuki, byli odpowiednio wynagrodzeni i docenieni. Wtedy dopiero okażemy prawdziwą solidarność, wdzięczność i człowieczeństwo.
Rząd sobie poradzi. Na razie ogłosił z pompą założenia planu antykryzysowego w związku z pandemią koronawirusa. Nie miejscu tu na odniesienie się do szczegółów. Intencja naszego apelu jest inna. Ale jeśli z ust wysokiego funkcjonariusza NBP (Adama Glapińskiego) padają słowa o możliwości „czasowego obniżenia wynagrodzeń do minimalnego”, to jest to groźne memento. Gdy premier lekko zapowiada opłacanie przez państwo 40 proc. pensji równocześnie z przyzwoleniem na ich cięcie, możemy spodziewać się wielu złych rozwiązań. Musimy być niezwykle czujni.
Walka z kryzysem może zmienić się w pierwszy krok ku dalszej pauperyzacji ludzi pracy realizowanego przez polityków stojących na straży mega-biznesu i właścicieli kapitału. Nie może być naszej zgody, aby skutki pandemii ponieśli tylko pracownicy najemni. Tak chętnie mówimy o solidarności. Tym razem bądźmy solidarni w rzeczywistości.
Piotr Lewandowski, Radosław Czarnecki (Strajk.eu)