8 listopada 2024

loader

O Staszku, który nie poszedł na księdza

red

Kiedy już odwołano go z przewodniczącego Rady Głównej Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, zrobił balangę dla kolegów z ZSP. Westchnął i rzekł im w sekrecie: „Wiedziałem, że pójdę do góry, ale czemu do Jeleniej?”.

Mógł dziwić się, bo nie był z tym miastem związany. Młodość spędził w Oleśnicy, studia w sopockiej Wyższej Szkole Ekonomicznej, a żywot etatowego działacza Zrzeszenia Studentów Polskich w Warszawie. Ale wtedy PZPR, do której wstąpił w 1959 roku, niejednego zdolnego „młodzieżowca”, jak przezorna matka „rzucała na odpowiedzialny odcinek pracy w terenie”.

Aby poznał tam prawdziwe, polskie życie. Został tam I sekretarzem KW PZPR, takim partyjnym księciem dzielnicowym. A położona na krańcu Polski, świeżo podniesiona do rangi wojewódzkiej, Jelenia Góra okazała się wspaniałym miastem, o czym potem wielokrotnie wspominał.

Sprawdzian zaczął się jesienią 1980 roku. Po fali strajków powstał w kraju opozycyjny ruch społeczny zalegalizowany jako związek zawodowy NZSS „Solidarność”. Nowa rzeczywistość wymagała od rządzącej PZPR nowej polityki i nowych ludzi. Pasował do tamtych czasów.

Miał doświadczenia z ZSP. Związku dyskutującego, krytycznego wobec rzeczywistości, politykującego. W którym wybory do władz na szczeblu uczelnianym, a często okręgowym, odbywały się wedle demokratycznych procedur. Na poziomie wojewódzkim i centralnym były już kontrolowane przez władze PZPR. Dzięki takim demokratycznym procedurom i krytycznemu środowisku wielu działaczy PZPR pochodzących z ruchu studenckiego potrafiło działać w warunkach pluralizmu politycznego, konieczności dialogu i kompromisu. Szybko pokazał, że potrafi negocjować przez wiele godzin, zawieszać rozmowy, wracać z nowymi propozycjami, przekonywać, spokojnie znosić wszelkie ataki agresji, zawieszać rozmowy, wracać do nich, by konsekwentnie wymuszać kompromisowe porozumienia.

W latach 1980-85 wykonywał najgorszą polityczną robotę. Był ministrem ds. związków zawodowych, czyli politycznym saperem na najeżonym minami polu. Choć PZPR nie lubił, namawiał w 1982 roku generała Jaruzelskiego do jej rozwiązania, od 1985 roku powrócił do pracy w warszawskim gmachu, „Białym Domem” zwanym. Był kierownikiem kilku wydziałów, awansował do Biura Politycznego, przewodniczył kilku Komisjom, w tym tak egzotycznej jak „Zdrowia Moralnego KC PZPR”.

Ale w tym czasie był przede wszystkim zaufanym doradcą i współpracownikiem generała Jaruzelskiego. Jednym z współtwórców koncepcji „Okrągłego Stołu”, dialogu z ówczesną opozycją i pokojowej transformacji polskiego ustroju politycznego. Stracił za to poparcie w PZPR. W listopadzie 1989 roku został ambasadorem w ZSRR, dzięki głosom opozycji, potem do 1996 roku w Federacji Rosyjskiej.

W młodości chciał zostać księdzem, ale jego ukochany katecheta upił się i publicznie porzygał. Wtedy młody Staszek Ciosek stracił łaskę wiary. Wybrał socjalizm. Bogu niech będą dzięki, że ów ksiądz wypił wtedy.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Anachronizmy mrówek

Następny

Stan wojenny w stanie wojny