W dniu 7 maja bieżącego roku minęło 78 lat od rozpoczęcia formowania w Związku Radzieckim zalążków I Armii Wojska Polskiego: I Korpus, potem I Dywizja, odnotowały swój początek w Sielcach nad Oką. Sponiewieranym syberyjską zsyłką nieszczęśnikom, którzy nie zdążyli dołączyć do Andersa, nie pozostawiono innego wyboru, jak przystąpienie do szeregów polskiego wojska tworzonego pod dowództwem Zygmunta Berlinga na terenie Związku Radzieckiego. Tylko w ten sposób było można wtedy podążać do Ojczyzny.
Polityczne i wojskowe kalkulacje, które Stalin wiązał ze zgodą na formowanie polskiego wojska na terenie ZSRR, mają w rozważaniach na ten temat znaczenie drugorzędne. W obliczu wyjątkowych okrucieństw II wojny, zwłaszcza wobec apokaliptycznych planów Hitlera dotyczących Słowian, w tym Polski i Polaków, sformowanie polskiej siły na wschodzie i włączenie jej do walk, pozostawało zadaniem racjonalnym, koniecznym i pilnym. Miało to też, jak się okazało, wagę polityczną, znaczoną symbolami krwawych bitew; najpierw pod Lenino na Białorusi, potem, na terenie Polski wykrwawiała berlingowców zbrojna pomoc niesiona powstańczej Warszawie, następnie boje o wał Pomorski i Kołobrzeg, forsowanie Odry, i wreszcie współuczestnictwo, u boku Armii Czerwonej, w zdobywaniu Berlina. I wszystkie te heroiczne i ludzkie znaki podlegają dzisiaj niszczącej fali prób wymazywania z Panteonu polskiej pamięci; kreowania osobliwego monopolu na zasłużoną chwałę o polskim udziale w II wojnie wyłącznie i zasadniczo tych od Andersa i Maczka – spod Monte Cassino i Falaise.
Przy całym szacunku dla polskiego wysiłku zbrojnego na Zachodzie, nie wolno godzić się na mataczenie historią polegające na umniejszaniu, wręcz na kasowaniu z publicystycznego obiegu narracji zasług i bohaterstwa żołnierzy Berlinga, potem Popławskiego i Świerczewskiego. Pomimo politycznych podziałów należy wreszcie uznać i przyjąć do wiadomości, że ci w polskich mundurach podążający od Wschodu to nie był jakiś gorszy sort polskiego wojska, zaś dowódcy i generałowie, zarówno ci idący od wschodu jak i od zachodu, zasługują na jednaki szacunek i wdzięczną pamięć Polaków. Dopóki takiej świadomości nie będzie się budować – reaktywować ją, bo w PRL-u taka właśnie pamięć, pomimo niedoskonałości, począwszy od 1956 roku była kultywowana – dopóty będzie panoszyć się w naszym kraju zakłamywanie historii, przy tym historyczna i intelektualna nędza podczepienia pod jej dobrą stronę kultu „wyklętych”. Nie wolno przy tym zapominać, że rzucanie kłód po nogi – utrudnianie funkcjonowania i życia – organizacjom kombatanckim i żołnierskim wywodzącym się z I i II Armii WP, zostało zapoczątkowane przez polityków Platformy Obywatelskiej, potem niebotycznie zwielokrotnione przez PiS.
Rocznica rozpoczęcia formowania polskiego wojska na Wschodzie – w Sielcach nad Oką – to dobra okazja do przywołania tamtej chwili nie tylko w kontekście jej następnie pełnego chwały szlaku bitewnego – w tym współudziału w wyzwalaniu Polski, oraz w zdobywaniu Berlina. To także, zwłaszcza w obliczu zakłamanej polityki historycznej autorstwa sfanatyzowanej, rządzącej prawicy, zwyczajne, ludzkie wołanie o przywrócenie pełnej i należnej prawdy, wraz z należnym szacunkiem dla tych dowódców i żołnierzy; prawdy nie wybiórczej i politycznie pasującej rządzącym, prawdy bez dyżurnych przemilczeń i bez nadętej agitacji o rzekomo jakimś gorszym gatunku żołnierzy, tych od Berlinga, I, potem również II Armii Wojska Polskiego. Czegoś takiego nie sposób akceptować zarówno na płaszczyźnie moralnej, jak i tej faktycznej, którą teraz usiłuje się politycznie naciągać i wpasowywać w szemrane cele aktualnie rządzących; co też z jakiś dziwacznym upodobaniem powielają i upowszechniają media, zwalniając się od myślenia i wpasowując w jedynie słuszną politycznie sztancę. Słowem, nie wolno pozwolić na to, aby zwyczajnie, bezustannie i bezkarnie kłamać.
Pamięć o minionej wojnie oraz o jej bohaterach to materia szczególnie i niezwykle delikatna, której nie wolno szarpać, i wedle politycznej woli poddawać kolejnym następującym po sobie reinterpretacjom na użytek bieżącej polityki. Pamięć taka – ta prawdziwa i nienaruszalna – winna nosić w sobie znaki trwałe, odporne na polityczne wichry i wahania. W Polsce winna znaczyć ją tożsamości żołnierskiej chwały obu kierunków wojennych frontów z polskim udziałem; bez dzielenia przelanej w minionej wojnie krwi żołnierzy w polskich mundurach na lepszą i gorszą, o czym warto przypomnieć przy okazji przywołanej na wstępie, ważnej rocznicy.