Zamiast z rozmachem inaugurować Nową Solidarność i próbować utrwalić kapitał polityczny zebrany w wyborach prezydenckich, Rafał Trzaskowski walczy o to, by jego kariery nie zatopiły ścieki z powtórzonej awarii kolektora.
Powiedzieć, że powtórzyła się historia z zeszłego roku, to za mało: po awarii-rozszczelnieniu kolektora przesyłającego nieczystości do oczyszczalni Czajka w 2019 r. trzeba było wymienić około 100 metrów rurociągu. Teraz Warszawę czeka wymiana ponad kilometra rur, całego starego odcinka zalanego betonem – będzie konieczne jego skuwanie i zbudowanie rurociągu tymczasowego. Rafał Trzaskowski, który zamiast triumfalnie inaugurować w Gdańsku nową się polityczną musiał zostać w Warszawie, przekonywał, że powtórka z awarii to nie jego wina.
– Eksperci byli zdania, że przy regularnych przeglądach rurociąg powinien wytrzymać wiele lat. Ostatni przegląd miał miejsce w środę. Każdy centymetr rurociągu został dokładnie przejrzany. Nic nie wskazywało na możliwość awarii. Ewidentnie mamy do czynienia z wadą systemową – powiedział na konferencji prasowej. Zapewnił też, że nie zlekceważył ubiegłorocznej ściekowej apokalipsy. Warszawscy wodociągowcy, podkreślił, podpisali już umow z firmą ITWH z Niemiec, która ma przedstawić dwa projekty nowego rurociągu do wyboru. Tymczasem Zjednoczona Prawica grzmi: Trzaskowski działał zbyt opieszale! Nie zna się na zarządzaniu miastem, a ambicje w wielkiej polityce przesłoniły mu aktualne potrzeby Warszawy! – O ile rok temu można było powiedzieć, że wszyscy byli zaskoczeni tą awarią, o tyle to, co wydarzyło się kilka dni temu, już nie było zaskoczeniem. To jest dowód braku kompetencji prezydenta Trzaskowskiego i lekceważenia przez niego swoich obowiązków – zaatakował polityka KO minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński, komentując decyzję o skierowaniu żołnierzy do budowy tymczasowego mostu pontonowego, na którym znajdzie się, przynajmniej na pewien czas, rurociąg zastępczy. Rząd ustami Michała Dworczyka nie omieszkał również podkreślić, że za pomoc żołnierzy przy usuwaniu skutków awarii miasto stołecznego będzie musiało zapłacić. Zaś minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk demonstracyjnie, na Twitterze, zapowiedział zgłoszenie sprawy do prokuratury.
Ze wstępnych informacji wynika, że awarii uległ inny odcinek kolektora niż rok temu. Władze Warszawy zarzekają się również, że nie wiedzą, dlaczego doszło do awarii i że sprawę muszą dopiero zbadać eksperci ze stołecznej Politechniki. – Na to potrzeba co najmniej kilkunastu miesięcy ze względu na konieczność dokładnego i rzeczowego ustalenia przyczyn awarii – skomentował wiceprezydent Warszawy Robert Soszyński. Władze Warszawy stoją na stanowisku, że kolektor od samego początku był źle zaprojektowany i wykonany. Być może jego naprawa okaże się w ogóle nieopłacalna i trzeba będzie budować taką konstrukcję od początku.
A co z Nową Solidarnością? Trzaskowski mówi jasno, bo i nie ma wyjścia: ruch społeczny nie ruszy, dopóki sytuacja nad Wisłą nie będzie opanowana.