Spośród nowo wybranych senatorów 48 reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość, 51 związanych jest z ugrupowaniami antypisowskiej opozycji.
Prawo i Sprawiedliwość uzyskało aż 9 z 42 mandatów województw północnej i zachodniej Polski, w tym 4 na Dolnym Śląsku. Dziesiąty mandat zdobyła Lidia Staroń, w przeszłości wieloletnia działaczka Platformy Obywatelskiej, obecnie kojarzona bardziej z PiS-em. Opozycja antypisowska wygrała za to w 8 z 13 okręgów województwa śląskiego, a ponadto w 2 okręgach podwarszawskich oraz Lublinie, w których to okręgach faworytem było Prawo i Sprawiedliwość. O naszym wyborczym sukcesie przesądziły Śląsk, aglomeracja warszawska i Lublin.
W senackiej beczce miodu jest jednak lewicowa łyżka dziegciu. Niewielka partia Polska Lewica wystawiła swoich kandydatów w trzech okręgach wyborczych, w dwóch z nich niemal na pewno zdecydowało to o zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości, między innymi kosztem znanego działacza SLD Jerzego Wenderlicha. Trudno sobie odpowiedzieć sensownie na pytanie, jaki interes miało niemające szans na zdobycie mandatu (co najwyżej w okręgu, w którym zdobyło ponad 21,5 proc. głosów), lewicowe ugrupowanie w zwiększaniu prawdopodobieństwa sukcesu PiS-u. Posiadanie 53 senatorów w olbrzymim stopniu stabilizowałoby większość bezwzględną w Senacie, praktycznie przesądzając o jej utrzymaniu do końca kadencji.
Senat może rozpatrywać uchwaloną przez Sejm ustawę w okresie 30 dni od jej przekazania z Sejmu. Skończyło się przepychanie projektu ustawy przez parlament w ciągu kilkunastu godzin. Komfort sprawowania władzy przez Prawo i Sprawiedliwość zmniejszył się, nie tylko zresztą z powyższych powodów. A w przyszłym roku czekają nas wybory prezydenckie…