W czasach strasznej epidemii, wśród której przyszło nam żyć, szczególnego wymiaru nabiera kwestia odpowiedzialności za siebie i za innych. Eksperci z dziedziny wirusologii, z kraju i ze świata, apelują w tonie jak najwyższej powagi, aby zachować jak najdalej idące środki ostrożności. Wierzący zanoszą modlitwy do Boga co jest ich pełnym uprawnieniem, ale niestety wśród pasterzy Kościoła katolickiego, znalazł się Metropolita Diecezji Szczecińsko-Kamieńskiej Abp Wojciech Dzięga, który na niedzielę 15 marca b.r. wystosował do diecezjan słowo pasterskie, opublikowane także na stronach Kurii Diecezjalnej Szczecińsko-Kamieńskiej.
Stawiając się w roli swoistego eksperta i bagatelizując wezwania specjalistów do bezwzględnego wdrożenia środków zaradczych, hierarcha pisze:
„Nie lękajcie się sięgać z wiarą po wodę święconą. Nie lękajcie się świątyni. Nie lękajcie się Kościoła. Otwórzcie na nowo Chrystusowi drzwi Waszych serc i myśli, Waszych wyborów i czynów”.
W dalszym ciągu dość obszernego listy Metropolita zachęca:
„Nie lękaj się, Siostro i Bracie, jeśli tylko możesz, przyjmować Świętej Komunii na kolanach i do ust”.
I wreszcie sumuje swoje dictum słowami:
„A poza tym – wszyscy musimy się jeszcze wiele modlić, aby wreszcie zakończyło się w Polsce zabijanie nienarodzonych dzieci, traktowane jako metoda pozbywania się problemów, oraz by zaczęła się pełna ochrona zdrowia i życia każdej niewiasty i każdego mężczyzny, także każdego dziecka, od poczęcia do naturalnej śmierci”.
Nie potrafię tego pojąć. Z jednej strony bowiem (ostatni cytat) arcybiskup wykazuje się troską o zdrowie i życie ludzkie, ale sam wystawia je na śmiertelne niebezpieczeństwo zachęcając wiernych do korzystania z wody święconej, ze świątyni (przez co rozumiem uczestnictwo w nabożeństwach), przyjmowania Komunii wprost do ust z ręki kapłana. Nie jestem pewien czy pasterz diecezji szczecińsko-kamieńskiej zauważył, że sam sobie przeczy w sformułowanym do diecezjan liście.
Jestem prawnikiem-karnistą i po lekturze listu hierarchy, jak i po zapoznaniu się z tekstem Pana Profesora Obirka z którym dyskutowałem, od razu (tak działa umysł prawnika), spojrzałem na sprawę przez pryzmat ewentualnej odpowiedzialności karnej autora tego niedorzecznego w wielu miejscach kolaboratu – metropolity Dzięgi.
W mojej ocenie abp Dzięga – gdyby to w polskiej rzeczywistości było możliwe – mógłby z całą pewnością odpowiadać karnie z dwóch przepisów Kodeksu karnego, a to z art. 160 § 1 w brzmieniu: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Bez wątpienia zastosowanie (i to chyba pierwszorzędne) znajdzie wobec czynu metropolity przepis art. 165 Kodeksu karnego: „§ 1. Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach:
1) powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Wymowa listu abpa Dzięgi jest zachętą, co więcej zachęta na mocy jakiegoś autorytetu jaki z pewnością u wielu on posiada, do korzystania ze środków, które wprost mogą prowadzić do zarażenia koronawirusem. Jest także stanięciem w jaskrawej opozycji do zarządzeń państwowych służb sanitarnych. Metropolita czyni to z pełnym rozmysłem, z winy umyślnej, świadomie i dobrowolnie, sądząc chyba, że działanie praw fizyki, biologii, wirusologii zawieszone zostaje np. na przy całowaniu krzyża, przy podawaniu mokrymi od śliny palcami kapłana, przy całowaniu relikwii, przy czynieniu znaku krzyża za pomocą wody święconej itd. Jakie kompetencje formalne ma abp Dzięga, aby w tych sprawach z mocą autorytetu się wypowiadzać? Otóż nie ma żadnych kompetencji. Tak jak służby sanitarne i grono profesorskie nie poucza go jak ma poprawnie odmawiać brewiarz czy celebrować liturgię, tak on nie powinien sabotować działań autorytetów z dziedziny wirusologii i szeregu innych dziedzin.
W normalnym państwie ten człowiek powinien po prostu usłyszeć zarzuty karne i stanąć przed sądem. Przy czym zasadniczym zwrotem w zdaniu poprzednim, jest zwrot: „w normalnym kraju”.
Scharakteryzuję krótko artykuł 165 par. 1 kk (tekst powyżej), albowiem ma on w tej sprawie znaczenie fundamentalne. Wskazany przepis karny ma bowiem na celu ochronę społeczeństwa przed wywołanym przez różnego rodzaju działania lub zaniechania człowieka niebezpieczeństwem o takiej skali, że zagrożone byłoby życie i zdrowie wielu osób lub mienie w wielkich rozmiarach.
Chodzi o „takie niebezpieczeństwo, które charakteryzuje się rozległością zagrożenia dla
określonej lub nieokreślonej, ale zawsze większej zbiorowości ludzkiej albo znacznego zasięgu
dóbr materialnych. Musi ono być realne i konkretne (wyr. SA w Katowicach z 27.5.2011 r.,
II AKa 160/11, KZS 2011, Nr 9, poz. 79). Niebezpieczeństwo jest rzeczywiste, gdy powoduje realne zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zwierzęcej lub roślinnej” (wyr. SN z 20.5.1998 r., II KKN 37/98, OSNKW 1998, Nr 7–8, poz. 33). Zachowanie sprawcy musi wywołać określone, konkretne i dające się udowodnić niebezpieczeństwo dla chronionego dobra prawnego (wyr. SN z 12.6.1987 r., III KR 205/87, OSNPG 1988,
Nr 8, poz. 79; M. Bojarski, w: M. Bojarski (red.), Prawo karne materialne, 2010 s. 479).
Chodzi o narażenie życia i zdrowia człowieka na niebezpieczeństwo nie tylko powszechne, lecz również niebezpieczeństwo konkretne, nie zaś abstrakcyjne (wyr. SN z 20.5.1998 r., II KKN 37/98, OSNKW 1998, Nr 7–8, poz. 33, z glosą P. Witkowskiego, Pal 1999, Nr 3–4, s. 231–236; wyr. SA w Rzeszowie z 13.12.1992 r., II AKr 116/92, OSA 1993,
Nr 10, poz. 55; post. SA w Krakowie z 15.2.2005 r., II AKz 48/05, Prok. i Pr. – wkł. 2005, Nr 11, poz. 22; post. SA w Krakowie z 15.2.2005 r., II AKz 48/05, OSA 2006, Nr 4, poz. 19).
Nie chodzi o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa, lecz „tylko” niebezpieczeństwa. Niejest wymagana nieuchronność zdarzenia, którego niebezpieczeństwo sprawca miał sprowadzić. „Sprowadzenie niebezpieczeństwa – jak trafnie wskazuje się w orzecznictwie – nie musi łączyć się z nieuchronnością zaistnienia zdarzenia, którego niebezpieczeństwo sprawca miał sprowadzić, ale także z taką sytuacją, w której zniweczona została w istotny sposób skuteczność środków podjętych w celu ochrony przed takim grożącym niebezpieczeństwem. Stan niebezpieczeństwa może więc wynikać także z tego, że na skutek podjętych działań istnieje poważna obawa, iż wały przeciwpowodziowe nie spełnią swoich funkcji, co nie jest jeszcze tożsame z tym, że rzeczywiście taka sytuacja będzie miała miejsce” (wyr. SA w Krakowie z 17.10.2013 r., II AKa 138/13, KZS 2013, Nr 11, poz. 63).
Zdarzeniem o rozległych skutkach jest epidemia (art. 165 § 1 pkt 1 KK).
Epidemią jest wystąpienie na danym obszarze większej niż przeciętnie liczby zachorowań na określoną chorobę. Zgodnie z art. 2 pkt 9 ustawy z 5.12.2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń o chorób zakaźnych u ludzi (tekst jedn. Dz.U. z 2016 r. poz. 1866 ze zm.).
Chodzi o liczbę zachorowań wyraźnie większą niż we wcześniejszym okresie, albo wystąpienie zakażeń lub chorób zakaźnych dotychczas niewystępujących. Zakażeniem jest wniknięcie do organizmu i rozwój w nim biologicznego czynnika chorobotwórczego (art. 2 pkt 32 ChorobyU). Ustawa nie wymaga spowodowania epidemii, ale wystarczające jest wywołanie samego zagrożenia. Niemniej brak symptomów epidemii lub choroby zakaźnej eliminuje wypełnienie znamion tego przestępstwa (wyr. SA w Rzeszowie z 13.12.1992 r., II AKr 116/92, OSA 1993, Nr 10, poz. 55). Odpowiedzialność jest niezależna od tego, czy wprowadzono stan epidemii, czy stan zagrożenia epidemiologicznego.
W mojej ocenie nie budzi wątpliwości, że zachęta abp. Dzięgi spełnia stronę przedmiotową przestępstwa z art. 165 par 1. ust 1 kk. w formie stadialnej usiłowania. Trudno wyobrazić sobie, aby takie bezspornie głupie, po prostu głupie i nieodpowiedzialne, zachowanie Metropolity, uszło reakcji organów ścigania – choć doskonale wiemy, że ujdzie.
Dodam, że w parafii gdzie mieszkam duchowni dostosowali się w całej pełni tak do zarządzeń państwowych władz sanitarnych, jak i wytycznych miejscowego Ordynariusza i Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Za tę wzorową postawę z całego serca im dziękuję. Tak właśnie przejawia się troska o zdrowie i życie drugiego człowieka.