Uciekając przed krajową drożyzną pojechałem do pensjonatu w Austrii, takiego bez wyżywienia, ale z dobrym aneksem kuchennym. Zapasy poświąteczne wystarczyły na 5 dni pobytu. No i te góry z trasami narciarskimi. Mieszkałem w gminie liczącej sobie niecałe 900 dusz (Werfenweng).
W centrum, ze sporego, ale zgrabnego budynku, dość obficie unosiła się ni to para, ni to jakaś dziwna lotna substancja. Gospodarz uświadomił mi, gdy pytałem o zasady segregacji śmieci, by zbytnio się tym nie przejmować się. …Nasza spalarnia i tak wszystko spala hurtem… Ten dziwny dym wydobywał się z lokalnej spalarni właśnie. Spalarnia stoi w samym centrum wsi, obok kościoła, szkoły i siedziby gminy. Ponieważ gmina jest mała spalarnia spala także śmieci z kilku innych, okolicznych. Te gminy płacą za odbiór śmieci gminie będącej właścicielem spalarni. Spalarnia ogrzewa gminne domy i produkuje ciepłą wodę. Nowoczesna technologia daje gwarancję, że żadnego skażenia powietrza nie ma. Gmina żyje z turystyki. Po rowach nie ma butelek i puszek po piwie, nie ma też dzikich wysypisk śmieci. Tak sterylnie, że aż nudno jakoś. Czy były obawy mieszkańców? Jak najbardziej. Ale uwierzyli fachowcom, choć nie bez oporów, bo Austriacy to naród raczej konserwatywny i dość podejrzliwy, ale otwarty na racjonalne argumenty.
U nas, w Polsce, jest inaczej. Gdy tylko pojawi się pomysł budowy spalarni gdziekolwiek, zaczynają się protesty. ….Że nas otrują, smród nas zabije, itp… Najczęściej protestujący zwyciężają. Nie ma za to protestów, demonstracji czy petycji przeciwko powszechnemu zaśmiecaniu środowiska, dzikim wysypiskom w lasach czy składowiskom odpadów chemicznych. Bo to są nasze śmieci, rodzinne, a gmina ma to posprzątać. i g… nas obchodzi co z tym zrobi. Mieszkańcy nie piszą petycji i nie zbierają podpisów przeciwko domowym spalarniom plastików, starych mebli i nie wiadomo czego jeszcze. Wszyscy wiedzą o tym, ale to są nasze sąsiedzkie śmieci i jakoś głupio denuncjować sąsiada. Zresztą to nic nie da, a wróg po sąsiedzku gwarantowany.
Natomiast spalarniom mówimy zdecydowane nie. Wybieramy życie we własnym brudzie i smrodzie. Wiemy że lokalne brudy nam szkodzą, chorujemy od lokalnego smogu, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nieznanego, choćby przez lata sprawdzonego, nie wpuścimy. To tak jak ze szczepieniem na koronowirusa. Można od tego umrzeć, stać się bezpłodnym, mieć wszczepiony czip i nie wiadomo co jeszcze. Własny brud jest nasz, narodowy. Nasze śmieci pozostaną z nami na zawsze. Żadnych spalarni nie będzie.