Jak zapowiadałem, wielkie polityczne skrobanie Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęło się. Z obu stron naraz. Przez Lewicę i Konfederację. I nagle okazało się, że elity PiS nie mają na to lekarstwa.
Liderzy polityczni, zwłaszcza dużych, rządzących partii często zachowują się jak starzy generałowie. Przygotowując się do przyszłej wojny gromadzą amunicję skuteczną w tamtej, minionej. I tak też zachowali się prominenci PiS. Naostrzyli szabelki na kolejne starcia z „totalną opozycją” z Koalicji Obywatelskiej. Na znane im od lat pojedynki z harcownikami Schetyny. A tu siurpryza. Zamiast zwyczajowych solówek PiS – PO, wpadli w rój jeszcze nierozpoznanego wojska.
Od czasów kampanii prezydenckiej w 2005 roku liderzy PiS zaczęli stosować nową taktykę polityczną. Dzielić pole walki, i przy okazji też polskie społeczeństwo, na dwa obozy. Patriotycznego solidaryzmu walczący z zdegenerowaną kastą liberalizmu. Milionerzy z PiS zaczęli przebierać się w szaty prowincjonalnego Polaka – szaraka. Widząc, że w miejskich metropoliach nie zdobędą większości, rozpoczęli swą narodowo – katolicką kontrrewolucję od zdobywania rządów dusz na prowincji.
Wytrwale, cierpliwie jeździli po polskich gościńcach. „Tu jest Polska”, słodzili napotykanym tam przysłowiowym wąsatym Januszom i bazarowo odzianym Grażynkom. Cierpliwie wysłuchiwali ich, spisywali listy najważniejszych ich potrzeb. Dostrzegli, że większość polskiego społeczeństwa nie zasmakowała dostatecznie słodyczy transformacji ustrojowej. Czuje się obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju.„Panowie w stolicy palą cygara” i gardzą prawdziwym polskim ludem, przekonywali ich PiS-owscy emisariusze. I tak jak kiedyś ekipa Pol Pota, zwanego tam Bratem Numer Jeden, podburzali społeczność wiejską i małomiejską przeciwko „zdegenerowanym” elitom wielkomiejskim.
Potem, korzystając ze zmęczenia społeczeństwa ośmioletnią polityką PO – PSL, tworzoną wedle neoliberalnych dogmatów, na zadawane im pytanie „Jak żyć?”, za proponowali nową, socjalną alternatywę. Tym wytrwale powiększali poparcie społeczne.
Szczęśliwym dla nich trafem po wyborach 2015 rok Sejm i Senat stały się politycznym duopolem. Żwawy, zwycięski PiS zepchnął odwykłą od walki politycznej koalicję PO – PSL, na wyznaczone im pole. Przeznaczone dla zdegenerowanych, kosmopolitycznych i anty socjalnych elit. PiS sprawnie wykorzystywał też głupotę liberalnych mediów trzęsących się z oburzenia już na sam widok programów socjalnych. I mobilizując kolejnych anty elitarnych, anty liberalnych wyborców zaczął osiągać stabilną większość. Wygrywać na głosy wszystkie pojedynki polityczne, a z czasem nawet medialne.
Koniec monopolu
Ale teraz dawne polityczne pole walki zmieniło się radykalnie. Pojawił się nowy przeciwnik na lewej flance PiS. Teraz parlamentarzyści lewicy gromko deklarują, że 500+ i inne świadczenie socjalne były społeczeństwu potrzebne. Ale niewystarczające. I jeśli elity PiS naprawdę są takie propolskie, czyli prosocjalne, to muszą dalej kroczyć drogą ku socjalnemu państwu dobrobytu. Spełniać obiecane w czasie kampanii wyborczej „piątki” i „pakiety”. Jeśli tego nie uczynią i przybiorą maskę surowych strażników budżetu państwa, to polityczny łomot z lewej strony mają zagwarantowany. A także alternatywny program lewicowego, polskiego państwa dobrobytu. Demokratycznego dodatkowo.
Ale to nie koniec politycznych kłopotów PiS. W tym samym czasie i na tym samym polu walki mogą spodziewać się ataków z prawej strony. Wojsk mniej licznych, ale desperacko kąśliwych. Konfederatów bijących w ospałych, tłustych milionerów z PiS. Rozliczających ich z obietnic dokończenia kontrrewolucji narodowo – katolickiej. I tak jak Lewica będzie udowadniać fałszywą i koniunkturalną socjalność elit PiS, tak Konfederaci będą obnażać i demaskować ich koniunkturalny katolicyzm i konserwatyzm. Ich fałszywą polskość, klęskę obiecanej „polityki wstawania z kolan”. Dojdą jeszcze kąśliwe ataki klubu parlamentarnego Polskiej Zjednoczonej Partii Ludowców i Kukizowców. Z centro-prawej flanki. No i tradycyjny ostrzał z centrum od liberalnej Koalicji Obywatelskiej, najmniej może szkodliwy. Ale kiedy walczy się na tylu frontach na raz, to nawet poślizg na skórce od ośmiorniczki może okazać się zabójczy. Zwłaszcza kiedy batalia rozpocznie się na polu ogólnopolskiej kampanii prezydenckiej.
Przez ostatnie cztery lata elity PiS działały w warunkach korzystnego dla siebie duopolu. Po jednej stronie polscy patrioci dzielący się kruszyną chleba z każdym potrzebującym. Swojscy i dumni. Po drugiej nieczuli na społeczną biedę kosmopolityczni, tęczowi liberałowie zasiedlający zamknięte, wielkomiejskie apartamenty. Gardzący wielodzietnymi Grażynkami i biało – czerwonymi Januszami.
Przez ostatnie cztery lata dawni, żwawi kontrrewolucjoniści z PiS przemienili się w tłuste polityczne, złote karpie. Powtarzające jak mantry nadsyłane im z Nowogrodzkiej centrali kolejne „przekazy dnia”. Standardowo atakujące „totalną opozycję PO-stkomunistyczną”. Przez cztery ostatnie lata nie przeczytali oni żadnej nowej książki, nie liznęli nawet jednej, nowej idei. Ich ideową i intelektualną bezradność wobec nowych czasów i sił politycznych zauważyli już ich najzdolniejsi publicyści. Piotr Semka, Rafał Ziemkiewicz, Dawid Wildstein.
W analizie „PiS w świecie bez duopolu” zamieszczonej w tygodniku „Do rzeczy” Piotr Semka opisując sukcesy Lewicy i Konfederatów, celnie zauważa: „Po drugiej stronie mamy młode generacje prawicy, które zostały wyssane przez aparat PiS-owski z całym jego systemem bardzo powolnego awansu. W tym systemie młodzi przekonali się, że luźne dywagowanie i wypowiadanie własnych opinii nie służy ich karierze. Z kolei liczni młodzi, którzy via instytucje i banki zasilają dzisiaj rząd Morawieckiego, mają coś na kształt syndromu Ryszarda Petru. W ciągu lat spędzonych przy bankowych biurkach i biznesowych instytucjach nie mieli czasu przeczytać iluś książek i nie umieją z podobną swadą co lewicowcy poruszać się w świecie idei i pomysłów na kształt systemu społecznego./…/ Zapotrzebowanie na prawicowe kadry wypchnęło dużą cześć liderów opinii z prawej strony do mediów publicznych i spowodowało paradoksalnie regres w dynamizmie intelektualnym grup”.
Ten „regres w dynamizmie intelektualnym” widać też w samym tekście Piotra Semki. Autor w potoku nowomowy cenzuruje się. Zamiast od razu napisać, że starzy liderzy PiS nie potrafią poradzić sobie intelektualnie z nową Lewicą i Konfederacją. A młodzi awansowani wedle zasad „ Bierny, Mierny, ale Wierny” oraz „Nie matura lecz chęć szczera…” okazują się w konfrontacji ze swoimi lewicowymi i prawicowo radykalnymi rówieśnikami zwyczajnie za głupi.
PiS pozbawiony politycznego duopolu zaczyna tonąć. Na razie intelektualnie. Ale to początek politycznego zjazdu. Dla Boga, panie Kaczyński! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach! A ty się nie zrywasz?