PPGNŻ, czyli Przenośny Polowy Grób Nieznanego Żołnierza.
No i po święcie…
I po defiladzie…
Pierwsze wrażenie – bardzo pomysłowe uzupełnienie rzutu pieszego. Było przez to kolorowo i na bogato. W defiladzie Wojsk Lądowych wzięło udział aż 27 poddziałów kompanii reprezentacyjnych. Słusznie – przecież nie po to zwykła niegdyś Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego przeobrażona została w Pułk Reprezentacyjny, żeby tylu chłopa chodziło tylko po placach apelowych sobie a muzom. Niech ich świat zobaczy i niech podziwia.
Towarzyszyło im 60 pocztów sztandarowych. Sześćdziesiąt! No, ale i sztandarów ci u nas dostatek. Kiedy je z gabloty wyjąć, kiedy światu pokazać, jak nie
na defiladzie?
Rzut pieszy naszych sił zbrojnych uzupełniały też pododdziały policji, straży pożarnej, klasy mundurowe szkół średnich i pododdziały uczelni wojskowych.
Publiczność z ciekawością wypatrywała zwłaszcza podchorążych z Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. To waleczni, zadziorni chłopcy, którzy zdobyli serca rodaków szturmem uprzednio zajmując koszarowe kible. W przeddzień swojej promocji w praktyce pokazali, że wszystko może być groźną bronią w walce o honor polskiego podchorążego: rolki papieru toaletowego, słoiki z moczem, sprzęty łazienkowe, krzesła, no i zapałki oczywiście. Podobno młodsze roczniki Akademii cudem uporały się ze sprzątaniem pobojowiska i ledwo, ledwo zdążyły zaprowadzić jaki taki porządek przed uroczystą promocją.
Defiladę rzutu pieszego uświetnił także rzut ratowników górniczych i oczywiście orkiestra górnicza, której tamburmajor, jak na udział w wojskowej paradzie przystało, miał włosy opadające spod górniczego czaka aż na plecy.
Niestety, rzut pieszy nie obył się bez poważnej wpadki. Nie defilował pododdział kapelanów wojskowych! Bardzo ważny i niezwykle nowoczesny komponent Polskich Sił Zbrojnych. Jedynym wytłumaczeniem tego krzyczącego braku mogą być tylko ich niespotykane w świecie walory bojowe, które z przyczyn oczywistych nie powinny być ujawniane przed przedstawicielami armii obcych, obecnymi na katowickiej defiladzie.
Rzut zmotoryzowany – jak zwykle ciekawy – choć sprzęt jakby znajomy, sprawiający wrażenie, że oglądamy w kółko to samo. No, ale w „M jak Miłość” też ciągle występują ci sami aktorzy, a miłośników serialu nie brakuje. Zresztą, żeby być sprawiedliwym, trzeba zauważyć, że tym razem rzut zmotoryzowany uzupełniały wspaniałe radiowozy pościgowe Żandarmerii Wojskowej, więźniarki nawet, a także błyszczące, niebite limuzyny SOP, których obecność na defiladzie skutecznie zadała kłam plotkom, że wszystkie są już potrzaskane w licznych kraksach rządowych kolumn.
Pokaz lotniczy – jak zwykle imponujący. Zwraca uwagę generalna modernizacja polskiego lotnictwa, która dokonana została bez kosztów, mimo, że objęła wszystkie rodzaje wojsk lotniczych. Otóż do lamusa przeszły „śmigłowce”, „odrzutowce”, myśliwce”, a nawet „samoloty myśliwsko-szturmowe” i „transportowe”. Polskie Siły Powietrzne wyposażone są już wyłącznie w „statki powietrzne”. Geniusz lingwistyczny wojskowych uczonych i konferansjerów jeszcze raz zadziwił całą Polskę! Nad głowami „ukrytej opcji niemieckiej” przeleciały więc „statki powietrzne” wyposażone w śmigła na dachach, w silniki podwieszane pod skrzydłami i w ogonach. Jeśli chodzi na przykład o „statki powietrzne” ze śmigłami na dachach, to zaprezentowały się maszyny bojowe, transportowe i ratownicze, w tym ratownictwa morskiego. Jak napisał na Fb znany szczeciński prof. Jerzy Kochan – wszystkie trzy.
Wspaniałe wrażenie podczas defilady Wojska Polskiego robiły zwłaszcza maszyny amerykańskie, zarówno w barwach polskich, jak i własnych. Tych ostatnich było nawet jakby więcej, ale może
to złudzenie.
Najpiękniej jednak, niczym łabędź w locie, prezentował się cudny statek powietrzny pasażerski, „Gulfstream”. Powinien on jednak nosić czyjeś imię, żeby duma, która z niego bije była dumą naszą, polską. Proponuję ochrzcić go imieniem „Luft Marszałka Marka Kuchcińskiego”.
Na koniec jeszcze jedna propozycja. Racjonalizatorska. Grób Nieznanego Żołnierza, przed którym tradycyjnie, od dziesiątków lat defiluje Wojsko Polskie z okazji swojego święta, znajduje się w Warszawie. Tu przywieziono bezimienne żołnierskie prochy z Cmentarza Obrońców Lwowa. To jest symbol żołnierskiego poświęcenia dla Ojczyzny. W tym miejscu od dziesiątków lat oddajemy hołd wszystkim, którzy kiedykolwiek i gdziekolwiek oddali życie za Polskę. Wszystkim! Pan prezydent Duda razem z kolegami udowodnił jednak, że nawet narodowe świętości można traktować elastycznie. Przeniesienie defilady z okazji Święta Wojska Polskiego sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza, który – jak Wawel, Katedra Gnieźnieńska, czy Katedra Warszawska, jest jednym z symboli wielowiekowej historii Polski, pod katowicki „Spodek”, który jest symbolem tylko fragmentu naszej historii – Polski Ludowej, było tyle nowatorskie, co… skandaliczne. Teraz wolno już wszystko – w zależności od potrzeb parada wojskowa z okazji 15 sierpnia może odbywać się z całym szacunkiem dla Katowic – w Malborku, na Psim Polu, pod Grunwaldem, w Kielcach, Toruniu, czy Rzeszowie. Wszystko jedno. Wszędzie walczyliśmy – jak nie z najeźdźcami, to ze sobą, a przynajmniej z gajowym, który pilnował pańskich zajęcy. My strzelaliśmy i do nas strzelali, a wszelka krew jednaka. Pan prezydent Duda dał początek nowej tradycji, która za PiS-u rozwinie się na pewno.
Zgłaszam więc wniosek racjonalizatorski. Kieruję go do wojskowych inżynierów i techników, do panów oficerów, a zwłaszcza panów generałów, którzy nie raz już udowodnili, że dla władzy zrobią wszystko. Niech Wojsko Polskie, zamiast budować jakieś Forty Trumpy, czy co gorsza jakieś nowe trasy katowickie, szpitale i temu podobne pierdoły, zbuduje pierwszy w świecie Przenośny Polowy Grób Nieznanego Żołnierza! Będzie go mogło wozić, gdziekolwiek. Wszędzie za potrzebą jakiegoś prezydenta, premiera, czy innego prezesa. Sukces gwarantowany – zwłaszcza wizerunkowy. A kto wie, może też międzynarodowy. Być może bowiem pomysł podchwycą inni. Pan prezydent Putin będzie mógł przenieść defiladę moskiewską z Placu Czerwonego do Soczi na przykład, gdzie bardzo lubi pomieszkiwać. Albo dajmy na to – Francja. Gdy zobaczy, jak rozkładamy swój Grób na parkingu pod Łomżą, to pomyśli sobie – czemu nie? A kto powiedział, że defilady z okazji 14 lipca moją się odbywać ciągle na tych samych Polach Elizejskich?…
Vivat Polonia!