W programach polskich partii lewicowych podczas kolejnych kampanii pojawia się od dawna bardzo słuszny postulat usunięcia ze szkół lekcji religii. Nie jest to jednak zmiana wystarczająca. Likwidacja katechezy powinna zostać wykorzystana do rozwiązania jednej z największych polskich bolączek edukacyjnych i wprowadzenia sensownego systemu wychowania obywatelskiego.
Masowy brak wiedzy dotyczącej funkcjonowania państwa i polityki widać gołym okiem. Przysłuchując się wzajemnym określeniom zwolenników dwóch głównych partii polskiej sceny politycznej, według których PO to dla sympatyków Kaczyńskiego ,,komuchy”, a PiS do dla ludzi związanych z KO to ,,socjalizm”, można by odnieść wrażenie, że w Polsce główny spór polityczny toczy się między partią socjalistyczną a komunistyczną. Jest to oczywiście prawicowe science-fiction.
To jedna z przyczyn społecznej bierności wobec chuligańskich wręcz działań PiS, dewastowania państwa, jego instytucji i trójpodziału władzy. Jak jednak się temu dziwić, skoro oświata nie oferuje wiedzy na temat tego czym się różni konserwatysta od liberała, czy nie stwarza okazji do kontaktu z kluczowymi dla demokracji i porządku obywatelskiego instytucjami. Zamiast tego jest nagonka na LGBT.
Ktoś może odpowiedzieć, że funkcję tę powinny spełniać lekcje wiedzy o społeczeństwie. Zajęć tych jednak jest zdecydowanie za mało (godzina lekcyjna w tygodniu przez trzy lata), są przeteoretyzowane, a stopień rzeczywistej realizacji programu nie jest sprawdzany żadnym egzaminem zewnętrznym. Skutkuje to tym, że bardzo często zarówno nauczyciele jak i uczniowie traktują ten przedmiot po macoszemu, jako dopełnienie etatów dla historyków. Tak mała uwaga poświęcona w obecnym procesie edukacji sprawom państwa i demokracji pozostaje w związku z wpajaną przez lata Polakom liberalną propagandą, mówiącą że podatki to kradzież, państwo to jedynie zło konieczne, którego udział w życiu gospodarczym powinien być zredukowany do minimum, a uczniowie powinni nabywać w pierwszej kolejności umiejętności przydatne na rynku pracy.
Opłakane efekty tej strategii widzimy dzisiaj niestety w pełnej okazałości. Politycy PO mogą na protestach KOD – u pomstować na ,,niewdzięczną” młodzież, która nie chodzi na demonstracje i bierze udział w wyborach niechętnie, ale przecież nikt nie rodzi się z wiedzą dlaczego demokracja i trójpodział władzy są ważne i dlaczego warto ich bronić. To powinien być element procesu kształcenia. Żaden rząd po 1989 roku nie zadbał jednak by tak rzeczywiście było, pozostawiając edukację polityczną młodzieży na pastwę filmików z ,,masakrującym lewaków” Korwinem i pseudonaukowymi wynaturzeniami Mentzena.
Zmianę tego stanu rzeczy polska lewica powinna wziąć na sztandary. Obecnie program indoktrynacji religijnej zwanej katechezą obejmuje w polskiej szkole 12 lat edukacji po dwie godziny tygodniowo. Likwidując go i wykorzystując ten czas na wychowanie obywatelskie, można, bez dokładania uczniom nowych obowiązków, zapewnić rozłożone w czasie i budujące świadomość przygotowanie do udziału w życiu politycznym kraju. Wśród polityków lewicy nie brak przecież pedagogów oraz specjalistów w zakresie nauk politycznych i społecznych. Mogliby oni przygotować rozłożony na lata dobry program przedmiotu, w ramach którego przez okres swojej edukacji wszyscy uczniowie spokojnie i systematycznie poznawaliby historię, wartości i znaczenie demokracji, zasady funkcjonowania ustroju państwa, podstawy prawa, problemy społeczne, programy partii i złożenia różnych doktryn politycznych.
Zajęcia powinny obejmować także obowiązkowe elementy praktyczne – regularny kontakt z instytucjami państwowymi wszelkiego rodzaju, spotkania z posłami, senatorami, urzędnikami czy sędziami oraz warsztaty pozwalające zrozumieć działalność w systemie politycznym, tak aby uczniowie mogli realnie zetknąć się z materią przedmiotu. Proces nauczania przedmiotu powinien kończyć państwowy egzamin, wzorem tych z matematyki czy języka polskiego niezbędny do zaliczenia danego etapu edukacji. Skoro uważamy, że człowiek chcący się pochwalić ukończeniem szkoły musi poświadczyć znajomość lektur i wzorów matematycznych, to o ile bardziej powinniśmy wymagać wiedzy, której brak ma tak poważne konsekwencje dla nas wszystkich?
Lewica powinna więc promować wprowadzenie wychowania obywatelskiego, jako korzystnej społecznie alternatywy dla wtłaczanego obecnie uczniom kościelnego prania mózgu. Tylko dzięki takiej edukacji możliwe stanie się wyplenienie powszechnego przekonania jakoby państwo było wyłącznie aparatem opresji z założenia wrogim obywatelowi oraz wykształcenie w młodych ludziach świadomości, że republika demokratyczna to naprawdę wspólnota obywateli, a jej instytucje mają pomagać im wcielać w życie ideały sprawiedliwości społecznej. Bez współczesnej efebii wartości demokratyczne pozostaną w naszym kraju pustymi sloganami, a społeczeństwo dalej będzie nieodporne na manipulacje prawicowych demagogów, marzących o rządach autorytarnych.