Filigranowej postury aktywistka naruszyła nietykalność fizyczną funkcjonariuszy policji. Podobne wyroki usłyszało również troje innych osób. Wszyscy brali udział w manifestacji pod wielkopolską siedzibą PiS w 2016 roku.
Przez ponad dwa lata ciągano ich po sądach i salach przesłuchań. Obsługa adwokacka pochłonęła ich oszczędności. Właśnie usłyszeli wyrok w sprawie, w której byli oskarżeni o naruszenie nietykalności policjantów oraz wzięcie udziału w nielegalnym zgromadzeniu z zamiarem przeprowadzenia ataku na funkcjonariuszy. Małgorzata, Jacek, Joanna zostali uznani za winnych zarzucanych czynów. Będą musieli wykonywać przez 10 miesięcy nieodpłatne prace społeczne. Maciej z został skazany na rok prac społecznych. Wyroki uniewinniające usłyszeli natomiast Iwona i Paweł.
Praca na rzecz
Większość skazanych to działacze społeczni z Poznania. Od lat wykonują prace na rzecz lokalnej społeczności. Bronią lokatorów przez prześladującymi ich bandytami, blokują nielegalne eksmisje, stają w obronie wyzyskiwanych pracowników, punktują układy na linii politycy- deweloperzy, interweniują, kiedy władze chcą przeprowadzić niszczące przyrodę inwestycje, blokują polowania, upominają się o prawa zwierząt i ludzi. Jesienią 2016 roku protestowali w obronie praw kobiet, którym rząd PiS próbował odebrać prawo do decydowania o własnych ciałach, zaostrzając ustawę antyaborcyjną.
Pod siedzibą partii władzy zebrała się wtedy grupa agresywnie zachowujących się mundurowych, którzy weszli w kontakt fizyczny z uczestnikami zgromadzenia. Według zeznań aktywistów, policjanci używali bezsensownej przemocy i upokarzali zgromadzonych. „Stróże prawa” mieli również kierować strumień gazu w stronę tłumu, co jest zakazane konwencjami praw człowieka.
Na jakiej podstawie
Pojawia się pytanie – na jakiej podstawie policja stwierdziła, że należy przejść do pacyfikacji tłumu, który zebrał się pod siedzibą PiS?
Anarchiści wskazują, że zgodnie z międzynarodowym prawem i standardami z zakresu praw człowieka, niepowiadomienie władz o zamiarze zorganizowania protestu lub niespełnienie innych wymogów administracyjnych nie jest wystarczającym argumentem by uznać, że dane zgromadzenie jest „nielegalne”. Władze mogą uznać, że jakieś zgromadzenie jest nielegalne, gdy np. jego celem jest uniemożliwienie zorganizowania innego zgromadzenia. W przypadku tysiąca osób, które zebrały się w październiku 2016 na Świętym Marcinie w Poznaniu takie przesłanki nie zachodziły.
Jasne standardy
Dlaczego więc policja użyła gazu i pałek? Działacze uważają, że zrobiła to bezprawnie.
„Standardy międzynarodowe są jasne – zwłaszcza w odniesieniu do użycia siły w takich okolicznościach – i stanowią, że podczas rozpraszania niezgodnych z prawem, ale pokojowych zgromadzeń, funkcjonariusze organów porządku publicznego powinni unikać stosowania środków przymusu bezpośredniego, a jeśli nie jest to możliwe, powinni używać siły w najmniejszym koniecznym stopniu. Innymi słowy fakt, że dane zgromadzenie w myśl prawa krajowego jest nielegalne, nie usprawiedliwia użycia przez funkcjonariuszy organów porządku publicznego siły do jego rozproszenia. Stanowisko Specjalnego Sprawozdawcy ONZ ds. wolności zgromadzeń i stowarzyszeń jest w tej kwestii jednoznaczne: zakazywanie i rozpraszanie pokojowych zgromadzeń tylko dlatego, że „ich przesłanie nie podoba się władzom”, stanowi pogwałcenie międzynarodowego prawa praw człowieka.” – akcentują anarchiści w oświadczeniu opublikowanym na Rozbrat.org.
Uszkadzając kciuk
Czy anarchiści naruszyli nietykalność policjantów? Czy rzucali w nich racami, jak stwierdziła temida?
Mierząca 161 cm działaczka uszkodziła policjanta podczas Czarnego Protestu.
Jedna ze skazanych, Małgorzata mierzy 161 cm i waży 52 kg. Sąd uznał, że skrzywdziła policjanta uszkadzając mu kciuk podczas zatrzymania oraz otarła naskórek na jego palcu.
– Czuję się jak w skeczu Monty Pythona, który jest nieśmieszny – mówi.
– Sprawa jest kuriozalna. Dwadzieścia posiedzeń sądu, 60 świadków policji, w tym również funkcjonariusza, którego rzekomo zaatakowałam i który stwierdził, że nie jest pewien, kiedy doznał obrażeń palca, bo zauważył je dopiero po demonstracji.
Tania komedia
Jedna ze skazanych osób nie została zatrzymana na miejscu zdarzenia, a zarzuty zostały jej postawione dopiero, gdy złożyła zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień przez policjantów. Skargi te zostały błyskawicznie oddalone przez prokuraturę, natomiast aktywistkę pociągnięto do odpowiedzialności za naruszenie nietykalności funkcjonariuszy.
Skazani już kilka miesięcy temu mówili, że zeznania policjantów, których rzekomo „uszkodził” zakrawają na tanią komedię.
Czysty absurd
„W trakcie kolejnych rozpraw nie zostały nam przedstawione żadne wiarygodne dowody świadczące o naszych przewinieniach. Świadkowie prokuratury w większości niczego nie pamiętali, a Ci, którzy potrafili bliżej nakreślić przebieg wydarzeń, posiłkowali się dziwnymi i pomylonymi odniesieniami do filmików z Youtube’a, zaprzeczali sobie nawzajem lub ewidentnie konfabulowali, sugerując, że jesteśmy członkami jakiejś profesjonalnej, zorganizowanej i groźnej grupy przestępczej, co zakrawa na czysty absurd” – wskazują działacze z Rozbratu.
Kim jest sędzia, która skazała ludzi w oparciu o tak mizerne dowody? Anarchiści zarzucają jej negatywne usposobienie do działaczy społecznych z Rozbratu. „Już wcześniej wiedzieliśmy bowiem o podejściu sędzi Agnieszki Cabrery-Kasprzak do aktywistów i aktywistek. Jakiś czas temu z czystej ciekawości sprawdziliśmy, czy w przeszłości miała ona kontakt ze środowiskiem anarchistycznym. Szybko okazało się, że sędzia ta umorzyła jakiś czas temu głośną sprawę o użycie przez policjanta prywatnego paralizatora na służbie podczas wykładu o gender w Poznaniu” – wskazują w komunikacie.
Pora na drugą instancję
Prześladowani aktywiści nie zamierzają jednak się poddać. Ich reprezentantka, mecenas Agnieszka Rybak-Starczak zapowiedziała już złożenie odwołania od wyroku.
– W najśmielszych snach nie przypuszczaliśmy, że sąd podzieli zdanie prokuratury. To absurd. Podczas uzasadnienia nie usłyszeliśmy na jakiej podstawie sąd uznał, że oskarżeni stosowali przemoc. Tego nie ma w materiale dowodowym – powiedziała w rozmowie z „Głosem Wielkopolskim”.
Wyrok wzbudził oburzenie społeczności stolicy Wielkopolski. Na pewien absurd zwrócił uwagę Szczepan Kopyt, muzyk i poeta z Poznania.
– Z uzasadnienia dzisiejszego wyroku za Czarny Protest w Poznaniu, wnioskuję, że wszystkie osoby, które poszły pod biuro PiS-u (kilka tysięcy) dopuściły się przestępstwa udziału w nielegalnym zbiegowisku. Aż dziwne, że świadków także nie pociąga się do odpowiedzialności. Po trzech latach procesu, braku dowodów skazuje się ludzi w otwarcie politycznym procesie w oparciu o zeznania policjantów. Drogi kraju, szanowna ludności, Poznań po raz kolejny wskazuje ci twoją własną przyszłość. Trzymam kciuki za wyrok sądu drugiej instancji – napisał artysta.