9 grudnia 2024

loader

Żebyście byli weseli jako w niebie anieli

Na Nowy Rok wszystkim paniom dziennikarkom i panom dziennikarzom, których pan Obajtek kupił jak konia na targu w Skaryszewie składam szczere życzenia wyzbycia się złudzeń, że ktokolwiek zapłacze nad ich losem.

Jeśli myśleliście, że macie fajne pomysły, że wymyślacie jakieś społeczne super-akcje, że to, co piszecie samo się czyta, to dajcie sobie spokój. Publisi jest dokładnie wszystko jedno kto pisze, nie obchodzą jej layouty, ani żadne inne wasze wygibasy, żeby było atrakcyjnie, ciekawie, żeby przyciągało wzrok.

Ma być o wypadkach, kto ukradł, komu, kto kogo zabił, jakieś chore dziecko dla wzruszenia, sport – obowiązkowo, o naszej drużynie i w ogóle, no i program telewizyjny. Program telewizyjny – mus! Dobrze też, jak jest zdjęcie kogoś, kogo znamy.

– O, zobacz, to Kazik! I tak jego Krycha… Ty, zobacz, jaka ona gruba!…
I zdjęcie ze świata, bo światowi jesteśmy bardzo…
– Ty, kurde, byłem tu. Pod tą wieżą, nie. No pod tą, taką spiczastą. W tym, nie… No w tym, co główna ulica, to jakieś pola są, nie…
A kto to napisze? Co za różnica… Każdy może. Kowalski?
– Może być, nie. On fajnie pisze, nie. I w ogóle fajny jest, nie.
A nie Kwiatkowska lepiej?
– Kwiatkowska też może być. Też fajnie pisze, nie. I w ogóle fajna jest, nie…

Nie jesteście pierwsi, których PiS załatwił. Spójrzcie – przed wami ostatni numer najsłynniejszej polskiej popołudniówki po 1945 roku – „Express Wieczorny” z 30 czerwca 1999 r. Dostał się w PiS-owskie (wtedy PC-owskie) łapy przy ćwiartowaniu trupa RSW Prasa, Książka, Ruch. Następnie PiS (vel PC) się na nim uwłaszczył przy pomocy kredytu z Banku Przemysłowo-Handlowego w Krakowie, kierowanego przez Janusza Quandta – cudowne dziecko bankowości Polski Ludowej. Po buncie dziennikarzy, którzy nie chcieli być pisowską (PC-owską) tubą i po wypełnieniu obowiązków wyborczych, w 1993 r. „Express Wieczorny” został sprzedany szwajcarskiej spółce Marquard Media.

Zapewne w „ramach depolonizacji” postkomunistycznych mediów, ale o to trzeba by już spytać pana Czabańskiego – wpierw komucha, potem solidarucha, na końcu pisowca. Redaktora naczelnego „EW”, potem likwidatora RSW, a teraz kierownika Rady Mediów Narodowych. Obecnie pan Czabański repolonizuje to, co depolonizował – nowe czasy, nowe wyzwania, nowe potrzeby…

Że co, że polityka? To was zaskakuje? Biedactwa. A może właśnie nie polityka? Może czysty biznes? Może pan Obajtek –cudowne dziecko kapitalizmu w służbie PiS (można powiedzieć Janusz Quandt nowych czasów) naprawdę chce racjonalizować wydatki marketingowe swojego ropnego imperium? Może już wyliczył, że jak będziecie leżeć między hot-dogami, coca-colą i durexami, to on, jak kiedyś Czabański, prędzej dotrze z właściwymi treściami do publiczności? Może rzeczywiście publisia pogryzając chipsy nie zauważy, co czyta? W końcu są chwile między kęsem a sztosem, kiedy człowiekowi wszystko jedno, co mu pisane.

Tak, że drogie redaktorki i drodzy redaktorzy, nie stresujcie się, nie denerwujcie – wasza przyszłość jest w dobrych, sprawdzonych rękach. Wkrótce się przekonacie.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Bigos tygodniowy

Następny

Jakiej Polski chcemy?

Zostaw komentarz