Lider rankingu ATP Novak Djokovic znowu skupił na sobie uwagę całego świata. Tym razem jednak nie z powodu występów na korcie. Serbski tenisista wybrał się na wielkoszlemowy Australian Open lekceważąc obowiązujący w tym kraju wymóg szczepienia na COVID-19. Został zatrzymany i teraz toczy z australijskimi władzami prawną bitwę.
Djokovic wyruszył na antypody, chociaż doskonale wiedział, że władze tego kraju wprowadziły bardzo ścisłe obostrzenia w związku z pandemią koronawirusa i nie wpuszczają osób nie zaszczepionych. Ponieważ jednak jest dziewięciokrotnym triumfatorem Australian Open, organizatorzy tego wielkoszlemowego turnieju ostatecznie przymknęli oko na antyszczpionkową fanaberię gwiazdora i wyraziły zgodę na jego udział w imprezie na zasadzie „medycznego wyjątku”. Decyzja ta natychmiast wzbudziła mnóstwo kontrowersji, ale serbski tenisista zapewniał, iż przeszedł zakażenie COVID-19 w ostatnich sześciu miesiącach. Sęk w tym, iż w Australii przejście zakażenia koronawirusem nie jest alibi aby się nie szczepić. Tak więc Djokovic został na lotnisku zatrzymany, jego wizę anulowano, a on sam wylądował w obskurnym hotelu dla emigrantów. Jego prawnicy zaskarżyli decyzję władz do miejscowego sądu, który na rozprawie przeprowadzonej w miniony poniedziałek wydał zaskakujący werdykt: Djoković odzyskał wizę i uzyskał prawo do swobodnego poruszania się po Australii.
Na tym jednak sprawa się nie skończyła, bo minister ds. imigracji Alex Hawke polecił dogłębnie zbadać sprawę, a posiada uprawnienia, aby nie tylko ponownie anulować wizę Serba, ale też nałożyć na niego inne dotkliwe sankcje, m.in. może mu wydać trzyletni zakaz wjazdu do Australii. Jego urząd Urząd bada, czy Serb skłamał w oświadczeniu przekraczając granice Australii. Jeśli tak zrobił, grozi mu nie tylko deportacja, ale nawet znacznie bardziej surowa kara. Według niektórych źródeł za kłamstwo w zeznaniu sąd australijski może skazać nawet na rok więzienia.
Fani Novaka Djokovicia wyszli na ulice. Zrobiło się gorąco, bo tłum skandował nazwisko Serba i rzucał w policjantów butelkami, więc ci użyli gazu pieprzowego. Tymczasem w Serbii rodzina Djokovicia zorganizowała konferencję prasową, podczas której obcesowo zaatakowała australijskie władze, zaś prawnicy tenisisty puścili w świat informację, że miał on 16 grudnia pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, więc jako ozdrowieniec nie mógł przyjąć szczepionki, co tym samym czyni decyzję australijskich władz o zatrzymaniu bezzasadną. Ale przy okazji wzbudzili wątpliwości, albowiem Djokovic następnego dnia był widziany na turnieju dla młodych tenisistów, a na publikowanych z tego wydarzenia zdjęciach widać go bez maseczki.
Dziennik „New York Times” przyjrzał się natomiast uważniej deklaracji podróży Djokovicia, którą musiał wypełnić w momencie przylotu do Melbourne. Serb stwierdził w niej, że nie podróżował przez 14 dni przed przybyciem do Australii (wylądował w tym kraju 6 stycznia). Okazało się to nieprawdą, bowiem tenisista podróżował w tym okresie z Belgradu do Hiszpanii, gdzie od 2 stycznia trenował w Marbelli. Dowodzą tego zdjęcia i relacje w mediach społecznościowych. A prawo w Australii jasno stanowi, iż „podawanie fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji jest poważnym przestępstwem”.
To nie jedyna niejasność w przypadku Serba. Ze stenogramów jego wypowiedzi w sądzie wynika, że przyznał, iż nie zaszczepił się przeciwko COVID-19. Podstawą przyznania mu wizy miał być pozytywny wynik testu, jaki otrzymał 16 grudnia. O ile rzeczywiście wynik test był pozytywny, bo sprawę tę także prześwietlił „NYT”. Wedle ustaleń tej gazety przedstawiony przez Djokovicia pozytywny wynik testu z 16 grudnia zawiera kod QR, który po zeskanowaniu przenosi do strony internetowej pokazującej, że test był negatywny, a nie pozytywny. Ale ponowne sprawdzenie pokazało, że ten sam kod QR pokazywał już pozytywny wynik. „Kto psuje tę stronę?” – pyta retorycznie „New York Times”. Ustalenia te potwierdzili dziennikarze niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”. „Zeskanowaliśmy kod QR należący do testu Djokovicia. W poniedziałek o godzinie 13:19 czasu niemieckiego pojawiła się informacja: „Wynik testu negatywny”. Godzinę później, po kolejnym skanowaniu, informacja brzmiała: „Wynik testu pozytywny” – napisał „Der Spiegel”. Wątpliwości w tj kwestii wzbudził fakt, że skoro Djoković wedle swojego zeznania miał 16 grudnia pozytywny wynik testu na COVID, to dlaczego dzień później odbył bez maski kilka aktywności? Jak donoszą media, mistrz tenisa w dniach 17-18 grudnia brał udział m.in. w sesji zdjęciowej dla magazynu „L’Equipe”, przemawiał na spotkaniu swojej fundacji, a na ceremonii stowarzyszenia tenisowego w Belgradzie przytulał dzieci.
Minister Alex Hawke ma ogłosić swoją decyzję najpóźniej do 12 stycznia. Dla zwolenników szczepień postawa serbskiego tenisisty jest naganna i żądają wydalenia go z kraju. Dla przeciwników szczepień, nie tylko w Australii, Djokovic stał się bohaterem. Ale wobec wzmagającej się na nowo pandemii koronawirusa tolerancja dla takich postaw, jaką uparcie prezentuje tenisowy gwiazdor, w innych krajach może być jeszcze mniejsza. To rodzi pytanie – co ze startami w w kolejnych turniejach? Dzisiaj sytuacja epidemiczna w każdym kraju wygląda inaczej. Djoković w tegorocznym sezonie po Australian Open miał w planach starty w Stanach Zjednoczonych, w turniejach rangi ATP Masters 1000 w Indian Wells i Miami, ale organizatorzy obu tych imprez już zapowiedzieli, że dopuszczą w nich do startu tylko zaszczepionych. A to oznacza, że odbędą się bez Djokovicia, chyba że zmieni do tego czasu zdanie i jednak się zaszczepi.
Kłopot może mieć Serb również z występem w majowym ATP Masters 1000 w Rzymie, bo organizatorzy tej imprezy także już ogłosili, że warunkiem dopuszczenia do udziału turnieju jest negatywny test na COVID-19, wykonany co najmniej 48 godzin przed meczem, ale niezaszczepieni nie będą mieli wstępu do szatni, siłowni, turniejowej restauracji oraz hotelu. Nie ma na razie wieści jak w tej kwestii postąpią organizatorzy majowego turniejów ATP Masters 1000 w Madrycie oraz kwietniowego ATP Masters 1000 w Monte Carlo. Natomiast we Francji, gdzie odbędzie się wielkoszlemowy French Open (Djoković jest obrońcą wywalczonego przed rokiem na ziemnych kortach im. Rolanda Garrosa trofeum), póki co certyfikat szczepień nie jest wymagany, ale tylko pod warunkiem, że zawodnik da się zamknąć na czas imprezy w hotelowej „bańce”, a między kortami i hotelem przemieszczał się będzie przy zachowaniu ścisłego rygoru sanitarnego.
Zapowiada się więc bardzo skomplikowany sezon dla Djokovicia również poza Australią, obojętnie jaką decyzję podejmie minister Hawke.