8 listopada 2024

loader

Copa America: Argentyna za słaba na Brazylię

Leo Messi znów nie odniósł sukcesu z reprezentacją Argentyny

Reprezentacja Brazylii, po raz pierwszy od 12 lat, awansowała do finału Copa America. Canarinhos pokonali Argentynę 2:0 i o tytuł najlepszej drużyny Ameryki Południowej zagrają zespołem Peru, który w półfinale dość nieoczekiwanie wyeliminował broniącą trofeum ekipę Chile, wygrywając z nią gładko 3:0.

Brazylijska drużyna, w której tym razem zabrakło najsłynniejszego jej obecnie gracza, Neymara, w tegorocznym Copa America nie gra może w wybitnym stylu, ale za to jest niezwykle skuteczna w defensywie, czego dowodzi fakt, że canarinhos nie stracili jeszcze gola i nie przegrali meczu. Z pięciu rozegranych spotkań wygrali cztery, a z Wenezuelą zremisowali 0:0. W półfinale trafili jednak na odwiecznego konkurenta do miana hegemona w Ameryce Południowej – Argentynę. W turnieju rozgrywanym we własnym kraju brazylijscy kibice nie darowaliby swoim piłkarzom porażki z ekipą albicelestes i ta presja trochę wiązała nogi podopiecznym trenera Tite.

Na ich szczęście już w 19. minucie udało im się sforsować szyki obronne Argentyńczyków. Z prawego skrzydła gwiazdor Liverpoolu Roberto Firmino dograł piłkę do niepilnowanego na linii piątego metra gwiazdora Manchesteru City Gabriela Jesusa, a ten wpakował ją do bramki rywali.

Strata gola nie załamała jednak ekipy Argentyny, w której znakomite zawody rozgrywał Leo Messi. Gwiazdor FC Barcelona wciąż nie ma w swojej kolekcji trofeum wywalczonego z reprezentacją Argentyny, ale chyba sam nie wierzył, że on i jego koledzy mogą zdobyć Copa America na brazylijskiej ziemi.

Messi znów niezadowolony

Argentyńscy piłkarze zrobili jednak wszystko w półfinałowym starciu z gospodarzami imprezy, żeby ich fani nie mieli do nich pretensji o brak zaangażowania. Wybrańcy trenera Lionela Scaloniego walczyli więc z Brazylijczykami tak ostro, że po godzinie gry aż czterech ich graczy miało na koncie żółte kartki. Ale chociaż mieli przewagę i lepiej prezentowali lepszy futbol, to nie zdołali przełamać żelaznej defensywy rywali i pokonać kapitalnie dysponowanego bramkarza Liverpoolu Alissona Beckera.
Na domiar złego, jak to w takich meczach bywa, na 20 minut przed końcem spotkania Brazylijczycy przeprowadzili udaną kontrę i zadali Argentyńczykom ostateczny cios. W tej akcji role się odwróciły i to Gabriel Jesus po fantastycznej indywidualnej akcji lewą flanką dograł piłkę do czającego się w polu karnym rywali Firmino, który musiał jedynie przyłożyć nogę.

Po meczu swoje niezadowolenie z porażki pierwszy obwieścił Leo Messi. „Rywale wcale nie byli dzisiaj od nas lepsi, a drugiego gola strzelili po tym, jak sędziowie nie odgwizdali rzutu karnego po faulu na Sergio Aguero. Generalnie arbitrzy podjęli mnóstwo bzdurnych decyzji, rozdawali kartki, a za rzadko korzystali z systemu VAR. To niewiarygodne na tym poziomie rywalizacji. Nie ma dla nas wymówek, ale wszyscy powinni dogłębnie przeanalizować pracę sędziów i coś z tym zrobić. Dziwnie zachowywali się przez całe spotkanie, notorycznie nas rozpraszali” – nie krył oburzenia najlepszy gracz argentyńskiej drużyny.
Tym razem jednak Messi nie strzelił focha i nie obwieścił światu, że rezygnuje z występów w reprezentacji. „Jeżeli będę mógł jeszcze pomóc naszej drużynie narodowej, zrobię to. Dobrze czuję się w tej grupie i wciąż wierzę, że możemy odnieść sukces” – stwierdził Messi.

Rewanż za rok w Argentynie

Jego deklaracja jest nietypowa, bo ostatnio po niepowodzeniach „rzucał zabawkami” i dopiero po jakimś czasie wracał do kadry. Nie ma jednak w jego zachowaniu większej tajemnicy. Po prostu następny turniej Copa America odbędzie się już w przyszłym roku, a jego gospodarzem tym razem będzie Argentyna.

Dla Messiego impreza rozegrana w własnym kraju będzie już raczej ostatnią okazją na odniesienie sukcesu z reprezentacją. Za rok będzie miał 33 lata, a na mundialu w Katarze w 2022 roku, o ile w nim zechce wystąpić, już 35. Nawet taki piłkarski geniusz jak on nie jest wolny od biologicznych ograniczeń związanych z wiekiem. I trudno mu nie kibicować w jego dążeniu do spełnienia sportowego marzenia, bo w dorobku najlepszego piłkarza ostatnich piętnastu lat powinno być przynajmniej jedno trofeum wywalczone w narodowych barwach. Przegrana z Brazylią w półfinale tegorocznego Copa America na razie wpisuje się w fatalną serię niepowodzeń Messiego w reprezentacji Argentyny, ale jego deklaracja, że jeszcze nie wybiera się na reprezentacyjną emeryturę może oznaczać tylko jedno – futbolowy gwiazdor już teraz myśli o przyszłorocznym turnieju Copa America w Argentynie.

Canarinhos już pewni swego

Póki co jednak większe powody do zadowolenia mają Brazylijczycy, którzy po raz pierwszy od 2007 roku zagrają w finale Copa America. Co ciekawe, w tamtej imprezie sprzed 12 lat w finale canarinhos pokonali właśnie Argentynę 3:0. W decydującym spotkaniu tegorocznej edycji mistrzostw Ameryki Południowej zagrają w niedzielę 7 lipca na słynnym stadionie Maracana z zespołem Peru, który w półfinale niespodziewanie ograł zwycięzcę dwóch ostatnich turniejów – drużynę Chile.

Peruwiańczycy prowadzeni przez trenera Ricardo Garecę nawiązali do chlubnych tradycji, bo są przecież mistrzami kontynentu z lat 1939 1975. Ale od ostatniego triumfu przez następne 44 lata zajmowali w Copa America najwyżej trzecie miejsce. Ostatni występ w turnieju będzie jednak dla nich trudną przeprawą. Z Brazylią doznali najwyższej porażkę w historii (0:7), a w fazie grupowej tegorocznego turnieju przegrali z canarinhos aż 0:5. Gdyby zatem to oni wygrali finałowy mecz na na Maracanie, będzie to sensacja jeszcze większa, niż pamiętna klęska Brazylijczyków na tym legendarnym stadionie poniesiona w finałach mistrzostw świata 1950 roku z Urugwajem.

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Litania do dobrej zmiany

Następny

Słowacy boją się fanów Cracovii

Zostaw komentarz