Niedawno opinię sportową zbulwersował pozew sądowy przeciwko Robertowi Lewandowskiemu złożony przez jego byłego agenta Cezarego Kucharskiego. W ostatnich dniach na światło dzienne wypłynął podobny spór, chociaż o znacznie mniejszą kwotę, między agencją Warsaw Sports Group, a tenisistką Igą Świątek.
Po wygraniu przez 19-letnią tenisistkę wielkoszlemowego French Open nie wszyscy w Polsce z odpowiednią sympatią fetowali jej niebywały sukces. Do tej grupy można pewnie zaliczyć szefów agencji Warsaw Sports Group (WSG), która w latach przez dwa lata, do połowy 2019 roku prowadziła interesy nastoletniej wówczas Igi Świątek. Z tej współpracy ojciec zawodniczki, Tomasz Świątek, nie był jednak zadowolony i w połowie ubiegłego roku zerwał umowę, jeszcze przed uzyskaniem przez córkę pełnoletności. Obie strony w medialnych wypowiedziach nie wykazywały wobec siebie wrogości i deklarowały polubowne zakończenie sporu. Po ponad roku okazało się, że do ugody nie doszło i warunki zakończenia współpracy będzie musiał ustalić sąd, bo zarówno WSG, jak i reprezentujący w tym konflikcie tenisistkę osoby skierowały stosowne pozwy. Kością niezgody jest wysokość kwoty, jaką za zerwanie umowy żąda od Igi Świątek Warsaw Sports Group.
Jej prezes, Artur Bochenek, w wypowiedziach dla mediów tak uzasadniał te żądania: „Teraz mnóstwo osób odnosi mylne wrażenie, że gdy Iga wygrała French Open, to ktoś chce nagle zarobić. My nie chcemy. Umowa została wypowiedziana przez jej ojca, Tomasza Świątka, wiosną 2019 roku. Od tego czasu spotykali się prawnicy obu stron. Spieramy się o wysokość poniesionych kosztów oraz zadośćuczynienia, które zawodniczka powinna naszym zdaniem wypłacić WSG z tytułu rozwiązania kontraktu. A Warsaw Sports Group ponosiło konkretne koszty prowadzenia kariery tenisistki w kluczowym dla niej wieku 15–18 lat, gdy ponoszone nakłady na szkolenie były duże, a dochody odwrotnie, niewielkie. Swoje starty w turniejach WTA i Wielkiego Szlema zaczęła, przypomnę, w 2019 roku. Umowę zawieraliśmy, gdy Iga miała 14–15 lat. W jej imieniu występowali więc wtedy jej opiekunowie prawni, czyli rodzice. Oboje. Chcieliśmy, żeby wszystko było czytelne i przejrzyste. Poszliśmy więc również do Sądu Rodzinnego w Pruszkowie, czyli w miejscu właściwym dla miejsca zamieszkania Igi. Wszystkim stronom zależało, by upewnić się, że działamy fair we wszystkich kierunkach. Sąd wnikliwie zajął się umową. Było kilka rozpraw, na których ją badano. Porównywano między innymi podobne dokumenty z Polski oraz z zagranicy. Sąd sprawdzał ten nasz przede wszystkim pod kątem bezpieczeństwa dziecka oraz jego szans na rozwój. Przesłuchiwał i dopytywał wszystkich zaangażowanych w ten projekt. I wydał wyrok, że umowa jest korzystna dla dziecka. Przede wszystkim dlatego, że w wypadku gdyby Iga nie osiągnęłaby dużych wyników albo na przykład z powodu kontuzji czy choroby nie mogła grać na takim poziomie, jak wierzyliśmy, że w przyszłości grać będzie, nie musiałaby oddawać WSG nawet złotówki. Warsaw Sports Group pełne ryzyko brała na siebie”.
Menedżerka Igi Świątek, Paulina Wójtowicz, nie przywiązuje do konfliktu z WSG większej wagi. „Iga zrobiła coś wielkiego i teraz jest na zasłużonym urlopie, a jej team pracuje nad tym, aby zapewnić jej jak najlepsze warunki do dalszego rozwoju. Pretensjami WSG zajmują się prawnicy, ale to jest sprawa tak oczywista, że zupełnie się tym nie zajmuję. Prowadzę w tej chwili rozmowy z potencjalnymi sponsorami i na tym się teraz skupiam”.
Wedle nieoficjalnych informacji Warsaw Sports Group żąda od Świątek około miliona złotych zadośćuczynienia, co otoczenie tenisistki i ona sama uważają za kwotę nieadekwatną do poniesionych przez WSG kosztów. Reprezentujący w tej sprawie mistrzynię French Open mecenas Jarosław Chałas publicznie stwierdził: (…) Umowa Igi Świątek z jej byłą agencją została narzucona na warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości, czyniąc z zawodniczki niemal zakładniczkę. Ona od momentu zerwania umowy deklarowała gotowość zwrotu pieniędzy i WSG już dawno mogła je otrzymać, jednak zażądała kwot, które nie mają żadnego związku z jej wkładem w sportowy rozwój Igi. Na dodatek WSG odmówiła przedstawienia dokumentów, które potwierdzałyby zasadność żądań. A wbrew powielanym w publikacjach prasowych błędnym sugestiom, WSG nie przysługuje żadne „zadośćuczynienie”, a jedynie zwrot kosztów poniesionych przez WSG na rozwój sportowy zawodniczki. Problem w tym, że WSG wlicza w to swoje wydatki nie mające żadnego związku Igą Świątek i wydatkowane w jej interesie. I to tego rodzaju koszty WSG są osią sporu stron, bo w naszej opinii poza zwrotem rzeczywistych kosztów poniesionych na rozwój Igi, Warsaw Sports Group nie przysługuje żadne inne zadośćuczynienie” – przekonuje mecenas Chałas.