25 kwietnia 2024

loader

Dziesiąty laur Zidane’a

W finałowym starciu Superpucharu Hiszpanii Real Madryt po rzutach karnych wygrał z Atletico Madryt. Dla Zinedine’a Zidane’a było to dziesiąte trofeum zdobyte w roli trenera „Królewskich”.

Rozegrany w poprzedni weekend w Dżuddzie (Arabia Saudyjska) Superpuchar Hiszpanii był podwójnie wyjątkowy, bo rywalizacja odbyła się za granicą i na dodatek w formule turnieju z udziałem zespołów Barcelony, Realu Madryt, Atletico Madryt i Valencii. W półfinale Atletico pokonało Barcelonę 3:2, a Real Valencię 3:1, co oznaczało, że o trofeum zagrały drużyny, które w poprzednim sezonie nie zdobyły mistrzostwa i krajowego pucharu.
W finałowej potyczce dwóch madryckich zespołów o zwycięstwie Realu przesądził dopiero konkurs rzutów karnych, po nawet po dogrywce był remis 0:0. „Jedenastki” lepiej wykonywali gracze „Królewskich”, którzy w odróżnieniu od zawodników Atletico nie pudłowali. Rywale tymczasem zmarnowali dwa pierwsze karne, więc gdy wyznaczony jako czwarty do egzekwowania „jedenastki” Sergio Ramos także pokonał bramkarza Atletico, było „po zawodach”. Sukces bardzo ucieszyły trenera „Królewskich” Zinedine’a Zidane’a, bo dla niego Superpuchar Hiszpanii 2020 to dziesiąte trofeum wywalczone z Realem Madryt w roli trenera. Taką imponującą kolekcją w ostatnich 20 latach nie może się pochwalić żaden inny szkoleniowiec na świecie.
Dokonania francuskiego szkoleniowca są godne podziwu. Z Realem jeszcze nigdy nie przegrał finałowego meczu o jakiekolwiek trofeum, m. in. trzykrotnie zwyciężał w Lidze Mistrzów, dwukrotnie zdobył Superpuchar Hiszpanii, po jednym razie wygrał Klubowe Mistrzostwo Świata, Superpuchar UEFA i mistrzostwo Hiszpanii. W dorobku Zidane nie ma jedynie triumfu w Pucharze Króla.
Warto podkreślić, że Zidane jako trener do tej pory pracował jedynie w Realu Madryt. Za pierwszym razem przejął zespół 4 stycznia 2016 i prowadził go do 31 maja 2018 roku, a z pracy zrezygnował sam. Wrócił na Santiago Bernabeu 11 marca ub. roku. Jego obecna umowa wygasa 30 czerwca 2022 roku.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Polki grają coraz lepiej

Następny

Francuzi też za burtą

Zostaw komentarz