Swój pierwszy pojedynek w tegorocznym French Open Iga Świątek stoczyła w dniu swoich 20. urodzin. Dodatkowym obciążeniem dla jej psychiki, już i tak mocno przytłoczonej faktem, że w paryskim turnieju broni mistrzowskiego tytułu, była osoba rywalki, Kaji Juvan, dobra przyjaciółki z juniorskich czasów. Ale sentymentów nie miała i wygrała 6:0, 7:5.
Wygrywając w ubiegłym roku French Open Iga Świątek zapisała się w historii tenisa jako pierwsza reprezentantka Polski w gronie triumfatorów turnieju Wielkiego Szlema w grze pojedynczej. W obecnej edycji czeka ją niezwykle trudne zadanie obrony zdobytego tytułu. W tzw. erze otwartej tylko pięciu zawodniczkom udała się ta sztuka. Były to: Margaret Court, Chris Evert, Steffi Graf, Monica Seles i Justine Henin, ale ostatnie w tym towarzystwie belgijska tenisistka dokonała tej sztuki w 2007 roku. A licząc wszystkie turnieje wielkoszlemowe jakom ostatnia obroniła tytuł Amerykanka Serena Williams na trawiastych kortach Wimbledonu w 2016 roku.
Świątek przez większość tenisowych ekspertów była jednak w paryskim turnieju umieszczana w gronie najpoważniejszych faworytek. Niewątpliwie notowania Polki poszybowały w górę po jej niedawnym triumfie w Rzymie, w zawodach rangi WTA 1000, w których finale rozgromiła znakomitą czeską tenisistkę Karolinę Pliskovą rzadkim na tym poziomie rywalizacji wynikiem 6:0, 6:0. Po rzymskiej wiktorii nasza tenisistka zrobiła sobie dwutygodniową przerwę na solidny trening przed startem w French Open.
Pierwszy pojedynek w paryskim turnieju wyznaczono jej na poniedziałek 31 maja, akurat w dniu jej 20. urodzin, a złośliwy los na przeciwniczkę wyznaczył jej również 20-letnią Słowenkę Kaję Juvan. W 2017 obie triumfowały w grze podwójnej w juniorskim Wimbledonie, wciąż darzą się wielką sympatią, przynajmniej tak deklarują we wszystkich publicznych wypowiedziach. Ale na korcie sentymenty idą na bok. W tym roku trafiły na siebie w poprzedzającym Australian Open turnieju Gippsland Trophy i stoczyły trzysetową walkę, wygraną przez Polkę 2:6, 6:2, 6:1. W rozegranym na paryskiej mączce pojedynku Świątek w pierwszym secie zagrała koncertowo i rozbiła sklasyfikowaną obecnie na 101. miejscu rankingu WTA koleżankę 6:0. W drugiej partii już nie była taka bezwzględna i dzięki temu gra się wyrównała, ale nie dała Juvan wygrać seta i zwyciężyła 7:5, kończąc mecz po 97 minutach walki. „Nigdy nie jest grać łatwo przeciwko przyjaciółce. Miałam o tyle łatwiej, że z Kają już grałam. W czasach juniorskich grałam także przeciwko innym moim przyjaciółkom. Trzeba po prostu na dwie godziny wyłączyć przyjaźń i skupić się na meczu. Wydaje mi się, że zrobiłam to całkiem dobrze. Fajnie jest mieć taką umiejętność” – tłumaczyła Polka. Po zakończeniu obie tenisistki mocno uściskały się przy siatce. „To korty ziemne, jej ulubiona nawierzchnia, a jeszcze rozegrała w tym roku na niej więcej meczów ode mnie. Dlatego nie przystępowałam do tego meczu z wielkimi oczekiwaniami. To jest tenis i każdy walczy o swoje, nie ma miejsca na emocje na korcie” – przyznała jej rację Juvan, która przy okazji ujawniła, że niedawno zmagała się ze skutkami
zakażenia Covid-19.
Organizatorzy nie zapomnieli o 20. urodzinach polskiej tenisistki i tuż po meczu z Juvan urządzili jej małą uroczystość. Świątek dostała bukiet kwiatów i gratulacje, między innymi od znakomitej francuskiej tenisistki Marion Bartoli, mistrzyni Wimbledonu z 2013 roku, która na dodatek odśpiewała jej jeszcze „Sto lat”.
Kolejna rywalką Świątek w paryskim turnieju będzie Szwedka Rebecca Peterson (WTA 60), która w pierwszej rundzie pokonała Amerykankę Shelby Rogers 6:7(3), 7:6(8), 6:2. Nasza tenisistka jest dobrej myśli, ale niczego nie deklaruje. „Czuję, że moja gra się poprawia. Moi trenerzy tak planowali wszystko, aby szczyt formy przyszedł teraz. Mam nadzieję, że tak będzie i że zdołam to wykorzystać. Ale chociaż jestem pewna siebie i czuję się naprawdę dobrze, to pamiętam, że każdy mecz w turnieju jest osobnym rozdziałem, a na korcie zawsze mogą się zdarzyć nieprzewidziane sytuacje” – podkreśliła dziewiąta obecnie na światowej liście Polka.
Niewątpliwie jedną z takich „nieprzewidzianych sytuacji” jest sensacyjna decyzja wiceliderki rankingu WTA Japonki Naomi Osaki, która najpierw ogłosiła, że podczas French Open nie będzie uczestniczyć w obowiązkowych konferencjach prasowych. I rzeczywiście, po zwycięskim meczu w I rundzie z Rumunką Patricią Marią Tig czterokrotna mistrzyni turniejów Wielkiego Szlema nie stawiła się na spotkanie z przedstawicielami mediów, za co organizatorzy French Open ukarali ją rgrzywną w wysokości 15 tys. dolarów. I zapowiedzieli, że jeśli Japonka odmówi udziału w następnej konferencji, może zostać za to zdyskwalifikowana.
Osaka ułatwiła jednak życie francuskim działaczom tenisowym i w poinformowała, że od US Open 2018 zmaga się z depresją. „Myślę, że najlepszą rzeczą dla turnieju, innych graczy i mojego dobrego samopoczucia będzie to, że wycofam się, aby każdy mógł skupić się na grze w tenisa. Nigdy nie chciałam rozpraszać niczyjej uwagi swoją osobą, ale choć moje wyczucie czasu nie było może idealne, a moje przesłanie mogło być jaśniejsze, to swoja decyzję uważam za słuszną. A krytykom oświadczam, że nie należy trywializować zdrowia psychicznego” – napisała japońska tenisistka. Organizatorzy French Open nie przejęli się zbytnio rezygnacją wiceliderki rankingu i na odchodnym życzyli jej powrotu na korty im. Rolanda Garrosa w przyszłym roku. Po rezygnacji Osaki z udziału w turnieju stało się jasne, że po French Open Australijka Ashleigh Barty zachowa pierwsze miejsce w rankingu WTA niezależnie od wyniku uzyskanego w Paryżu.
Osaka nie jest jedyną tenisistką o znanym nazwisku, która już nie uczestniczy w rywalizacji na paryskiej mączce. Rozstawiona z numerem szóstym Kanadyjka Bianca Andreescu pożegnała się z turniejem po porażce ze Słowenką Tamarą Zidansek. Odpadły też m.in. rozstawiona z numerem 16 Holenderka Kiki Bertens, półfinalistka French Open sprzed pięciu lat, mistrzyni paryskiego turnieju sprzed pięciu lat Hiszpanki Garbine Muguruzy, któą pokonała 18-letnia Ukrainka Marta Kostiuk (WTA 81). Z French Open odpadła też w I rundzie Łotyszka Jelena Ostapenko, mistrzyni French Open z 2017 roku oraz Polk w niemieckich barwach Angelique Kerber.
Z dwójki naszych tenisistów do drugiej rundy awansował Kamil Majchrzak, który wprawdzie nie bez problemów, ale jednak pokonał w swoim pierwszym meczu debiutującego w Wielkim Szlemie Francuza Arthura Cazaux 6:4, 2:6, 6:4, 6:4. Spotkanie trwała trzy i pół godziny. W kolejnej rundzie piotrkowianin zagra z Norwegiem Casperem Ruudem. Nie powiodło się natomiast naszemu najlepszemu graczowi Hubertowi Hurkaczowi, którego ograł w I rundzie 25-letni kwalifikant, Holender Botik van de Zandschulp (ATP 154) 7:6(5), 7:6(4), 2:6, 2:6, 4:6.
We wtorek swój pierwszy pojedynek w turnieju stoczyła też Magda Linette, pokonując Francuzkę Chloe Paquet 6:3, 6:3. Poznaniankę w następnej rundzie czeka wielkie wyzwanie, bo przyjdzie jej się zmierzyć z liderką rankingu WTA Australijką Ashleigh Barty.