2 grudnia 2024

loader

Lech godnie uczcił swój jubileusz

Wygraną Lecha z Jagiellonią (3:0) obejrzało ponad 40 tysięcy widzów. To prawie tyle, ile zjawiło się na trybunach w pozostałych ośmiu meczach 26. kolejki ekstraklasy. Powodem rekordowej frekwencji na stadionie przy Bułgarskiej w Poznaniu była wypadająca akurat w sobotę 19 marca setna rocznica założenia klubu.

W sobotę każdy kibic Lecha chciał być obecny na Stadionie Miejskim, żeby uczcić stulecie założenia klubu. Co prawda historycy futbolu mają w tym względzie wątpliwości i utrzymują, że Lech tak naprawdę powstał dwa lata wcześniej pod nazwą Lutnia Dębiec, a 19 marca 1922 roku został zgłoszony do rozgrywek pod obecną nazwą. Fani „Kolejorza” utożsamiają się jednak wyłącznie z Lechem i dlatego też jubileusz jego założenia świętują hucznie w tym roku. Podczas meczu z Jagiellonią na różne sposoby manifestowali swoje oddanie – była tzw. kartoniada, pojawiły się okolicznościowe banery i tzw. sektorówki, odpalano też zakazane przepisami środki pirotechniczne, za co pewnie przyjdzie Lechowi zapłacić stosowną grzywnę.
Ogłoszono także „jedenastkę stulecia klubu”. W gronie wyróżnionych piłkarzy znalazł się m.in. Robert Lewandowski, który występował w barwach poznańskiego klubu w latach 2008-2010 i rozegrał w ekstraklasie 58 meczów strzelając w nich 32 gole. Kapituła złożona z historyków klubu oraz dziennikarzy wybrała stu piłkarzy, na których kibice mogli oddawać swoje głosy. W bramce ich wybór padł na Piotra Mowlika, który zdobył z Lechem pierwsze mistrzostwo Polski w 1983 roku. W obronie honorowe miejsca przyznano Hieronimowi Barczakowi, Bartoszowi Bosackiemu, Damianowi Łukasikowi i Markowi Rzepce. W linii pomocy wyróżniono natomiast Jarosława Araszkiewicza, Romana Jakóbczaka, Mirosława Okońskiego i Bośniaka Semira Stilicia, zaś w ataku obok Roberta Lewandowskiego umieszczono Teodora Aniołę.
Fani Lecha liczą, że trener Maciej Skorża i jego podopieczni w tym sezonie sprawią im jubileuszowy prezent w postaci mistrzostwa Polski, ósmego w historii. Do tej pory drużyna „Kolejorza” sięgała po tytuł w sezonach 1982/83, 1983/84, 1989/90, 1991/92, 1992/93, 2009/10 i 2014/15. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że lechici obecne rozgrywki wygrają w cuglach, bo prowadzili w tabeli bez przerwy od 4. do 21. kolejki, ale zespoły Pogoni Szczecin i Rakowa Częstochowa nie pozwoliły ekipie „Kolejorza” zbudować dużej przewagi, a po dwóch meczach z rzędu bez zwycięstwa – porażce z Rakowem i remisie z Wisłą Kraków, spadli w tabeli na trzecią pozycję. Tak więc sobotnia potyczka z Jagiellonią dla Skorży nie była jubileuszową zabawą, tylko ważnym meczem, bo w przypadku porażki czy remisu jego drużyny z białostocczanami Pogoń i Raków mogły uciec lechitom na dystans być może niemożliwy już do zniwelowania.
Mimo dużej stawki spotkania do przerwy gra lechitów nie zachwycała, ale wkrótce po wznowieniu gry w końcu zdobyli bramkę. Trafienie, już 14. w tym sezonie, zaliczył niezawodny Mikael Ishak. Szwed przejął piłkę, którą odbił głową w polu karnym Jesper Karlstroem i w 47. minucie z kilku metrów pokonał bramkarza Jagiellonii. Na drugiego gola fani „Kolejorza” nie czekali długo, ledwie sześć minut. Joao Amaral wślizgiem skierował piłkę do bramki po podaniu z prawej strony od Jakuba Kamińskiego. Portugalczyk wszedł na boisko po przerwie za Hiszpana Daniego Ramireza. Na 3:0 podwyższył także rezerwowy w tym spotkaniu Dawid Kownacki, który na boisko wszedł w 70. minucie w towarzystwie debiutującego po czasowym powrocie do Lecha Tomasz Kędziory. Swoją bramkę wypożyczony zimą z Fortuny Duesseldorf napastnik zdobył dwie minuty później.
Jagiellonia w drugiej połowie spotkania była już tylko tłem dla lechitów, a zmiennicy posłani do walki przez trenera Piotra Nowaka nie wnieśli tyle jakości, co gracze wstawieni do składu po przerwie przez Macieja Skorżę. „Kolejorz” mimo zwycięstwa pozostał na trzeciej pozycji w tabeli, ale ma tyle samo punktów co drugi Raków i tylko jedno „oczko” mniej od prowadzącej Pogoni. A zatem lechici wciąż pozostają w grze o mistrzostwo Polski. „Mało jest zespołów, które przez cały sezon potrafią utrzymać wysoką formę. Nas ostatnio dopadła lekka zadyszka, ale już wróciliśmy na zwycięską ścieżkę. Wierzę, że nie zejdziemy z niej już do końca rozgrywek” – powiedział po meczu pomocnik Lecha Jakub Kamiński.
Takie same ambicje mają też jednak gracze zespołów Pogoni i Rakowa. „Portowcy” w 26. kolejce rozbili u siebie Wisłę Kraków aż 4:1. Podopieczni trenera Kosty Runjaicia rozegrali dobry mecz i przeważali we wszystkich statystykach. Zespół „Białej Gwiazdy” nie okazał się tym razem wymagającym przeciwnikiem i Jerzy Brzęczek mógł tylko bezradnie się przyglądać, jak gospodarze demolują jego drużynę. Pogoń w rundzie wiosennej lepiej czuje się w roli atakującego pozycję lidera ekstraklasy, niż w obronie pierwszego miejsca w tabeli. W 25. kolejce straciła prowadzenie po remisie 1:1 z Cracovią, w miniony weekend je odzyskała gromiąc u siebie drugą z krakowskich drużyn.
Czołowy tercet już wyraźnie oddalił się od reszty stawki – na osiem kolejek przed końcem zmagań Lech i Raków mają dziewięć punktów przewagi nad czwartą w tabeli Lechią Gdańsk, za którą ze stratą dwóch „oczek” plasuje się Radomiak. Zajmujące szóste i siódme miejsce zespoły Górnika Zabrze i Piasta Gliwice mają już sześć punktów straty do gdańszczan, a ósma Wisła Płock siedem. Wydaje się, że te pięć drużyn stoczy między sobą walkę o czwartą lokatę, której zajęcie może dać prawo gry w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy. Tak się bowiem składa, że Raków i Lech są w półfinale Pucharu Polski i całkiem niewykluczone, że któryś z nich zdobędzie to trofeum i tym samym zwolni miejsce w europejskich pucharach dla czwartego zespołu w ekstraklasie. trzeba jednak pamiętać, że wśród półfinalistów Pucharu Polski jest także podnosząca się coraz wyraźniej z upadku Legia Warszawa. „Wojskowi” mają w tej chwili stratę 10 punktów do Lechii, więc raczej na doszlusowanie do ścisłej czołówki wielkich szans nie mają. Co innego w Pucharze Polski. Remis z Rakowem w 26. kolejce na jego stadionie może ośmielić warszawian do walki o zwycięstwo. Spotkanie półfinałowe PP zaplanowane jest na 6 kwietnia.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Wyniki 26. kolejki PKO Ekstraklasy

Następny

Złoty But chyba znów dla Lewego