W piątek 18 września niemiecka Bundesliga zainaguruje nowy sezon. Zgodnie z tradycją w meczu otwarcia wystąpi aktualny mistrz kraju. Przeciwnikiem Bayernu będzie drużyna Schalke Gelsenkirchen, a spotkanie na Allianz Arenie w Monachium odbędzie się z udziałem publiczności, chociaż będzie to obecność symboliczna – na trybunach mogących pomieścić 75 tysięcy widzów zasiądzie zaledwie 7,5 tysiąca fanów.
Przerwany w marcu z powodu wybuchu pandemii koronawirusa poprzedni sezon Bundesliga dokończyła przy pustych trybunach. Przed startem nowych rozgrywek niemal do ostatniej chwili trwały w tej sprawie negocjacje z władzami federalnymi i krajów związkowych. Politycy nie chcieli wyrazić zgody na otwarcie stadionów dla publiczności, bo w Europie pandemia Covid-19 znów zaczęła przybierać na sile. Wypracowano jednak kompromis i Bundesliga uzyskała warunkową zgodę na otwarcie trybun, ale tylko do 20 procent ich pojemności. W meczu otwarcia na Allianz Arenie Bayern nie mógł jednak wykorzystać dopuszczalnego limitu, bowiem w związku z dużą ostatnio liczbą wykrywanych w Monachium zakażeń premier Bawarii Markus Soeder i burmistrz Monachium Dieter Reiter wyrazili zgodę na wypełnienie trybun jedynie w 10 procentach. Piłkarzom Bayernu nie będzie więc dane zacząć nowego sezonu przy pełnej widowni.
Mecz z Schalke będzie pierwszą potyczką o stawkę zespołu trenera Hansiego Flicka od czasu sierpniowego triumfu w Lidze Mistrzów, nic zatem dziwnego, że spotkanie budzi ogromne zaciekawienie także dlatego, że ma dać odpowiedź na pytanie w jakiej formie i z jaką motywacją do nowego sezonu przystąpią Robert Lewandowski i jego koledzy, którzy w poprzednim sezonie wygrali przecież wszystko, co mieli do wygrania. Po takim sukcesie nawet topowe zespoły zaliczają czasem regres, a bawarska jedenastka na dodatek w przerwie między sezonami straciła Ivana Perisicia, Philippe Coutinho i Alvaro Odriozolę, a jeszcze może z niej odejść Thiago Alcantara. Nic dziwnego, że trener Flick w jednym z niedawnych wywiadów stwierdził, że po takich ubytkach przydałoby się dokonać kilku wzmocnień. Stanowisko władz Bayernu w tej kwestii jest jednak odmienne, co dobitnie wyraził emerytowany już wprawdzie, lecz wciąż wpływowy działacz bawarskiego potentata Uli Hoeness. „Nie potrzebujemy nowych piłkarzy. Spójrzcie na inne drużyny, ja nie widzę żeby dokonywały wielkich wzmocnień. FC Barcelona nie ma pieniędzy, Real Madryt nie ma pieniędzy, także Manchester City jest nieaktywny na transferowym rynku. My wygraliśmy Ligę Mistrzów i utrzymaliśmy kluczowych graczy. A nawet gdyby odszedł Thiago Alcantara, to przecież na jego miejsce mamy Kimmicha, Goretzkę i Muellera. Nie zapominajmy, że dla Bayernu gra również Corentin Tolisso” – stwierdził Hoeness.
Szefowie monachijskiego klubu nie kryją, że powodem powściągliwości w zatrudnianiu nowych graczy jest niepewna sytuacja powodowana przeciągającą się pandemią. Jeśli wierzyć doniesieniom niemieckich mediów, tylko z powodu gry przy pustych trybunach Bayern w poprzednim sezonie stracił 60 mln euro. Dlatego jedynym graczem z zewnątrz, który dołączył we wrześniu do zespołu, był pozyskany wcześniej z Manchesteru City Leroy Sane, który według medialnych doniesień kosztował Bawarczyków około 50 milionów euro. A Flick dostał polecenie, by sięgał po młodych graczy z zaplecza kadry, jak Joshua Zirkzee, Sarpreet Singh i Oliver Meier.
Takie stanowisko oznacza, że szefowie Bayernu są przekonani, iż w nowym sezonie Lewandowski będzie równie skuteczny jak w poprzednim. A przypomnijmy, że Polak w 47 występach strzelił 55 goli i zaliczył 10 asyst oraz zdobył trzy korony króla strzelców – w Lidze Mistrzów, Bundeslidze i Pucharze Niemiec. Za te osiągnięcia został uznany za piłkarza roku w Niemczech, a ostatnio w plebiscycie przeprowadzonym wśród fanów Bayernu został wybrany na najlepszego gracza tego klubu w minionym sezonie. „Lewy” otrzymał 51 procent głosów, a drugi w plebiscycie Alphonso Davies ledwie 16 procent. Dopiero trzecią lokatę fani przyznali ikonie bawarskiego klubu Thomasowi Muellerowi (dostał 14 procent głosów). Warto też wspomnieć, że w minionym sezonie Bayern przeprowadzał na swojej stronie internetowej głosowania na piłkarza miesiąca. Lewandowski triumfował w tych plebiscytach aż pięciokrotnie w dziesięciu edycjach.
Przebić te osiągnięcia w nowym sezonie będzie kapitanowi reprezentacji Polski piekielnie trudno. Ma tego świadomość, bo sam często podkreśla, że łatwiej jest wejść na futbolowy szczyt, niż się na nim utrzymać. Ale jednego chyba w jego przypadku możemy być pewni – na pewno będzie do tego dążył ze wszystkich sił.