8 listopada 2024

loader

Liga kiepska to i jej lider też kiepski

Jagiellonia zagrała ze Śląskiem żenująco słabo i przegrała 0:4, ale mimo to utrzymała pozycję lidera, bo ścigające ją Wisła Kraków i Lechii nie zdobyły nawet punktu.

 

Po 10. kolejce różnica między zespołami z grupy mistrzowskiej i grupy spadkowej w tabeli ekstraklasy zrobiła się jeszcze wyraźniejsza, bo ósme Zagłębie Lubin i dziewiąty Śląsk Wrocław dzielą cztery punkty. Nie można mieć jednak pewności, że ten stan rzeczy utrzyma się na dłużej, bowiem nawet najlepsze zespoły grają w kratkę. Najlepszym dowodem są choćby porażki poniesione w tej kolejce przez prowadzącą w tabeli Jagiellonię, która na własnym stadionie dała się obić Śląskowi Wrocław aż 0:4.

Hat-trickiem w tym spotkaniu popisał się napastnik wrocławskiej drużyny Marcin Robak i dzięki temu powiększył swój bramkowy dorobek w tym sezonie do siedmiu trafień, zrównując się w klasyfikacji strzelców z dotychczasowym liderem Czechem Zdenkiem Ondraskiem z Wisły Kraków. Przy okazji warto zauważyć, że Robak, król strzelców ekstraklasy z sezonu 2014-2015 w barwach Pogoni Szczecin, jest w obecnych rozgrywkach jedynym polskim piłkarzem w ścisłej czołówce ligowych snajperów. Po sześć goli na koncie mają Portugalczyk Flavio Paixao (Lechia), Fin Petteri Forsell (Miedź Legnica) i Brazylijczyk Ricardinho (Wisła Płock).

Z potknięcia Jagiellonii nie skorzystała ścigające białostocczan w tabeli Lechia, która w Płocku przegrała z Wisłą 0:1, Wisła Kraków, ograna na własnym stadionie także 0:1 przez Koronę Kielce oraz Legia Warszawa, ograbiona przy Łazienkowskiej z dwóch punktów przez Arkę Gdynia. Z tego powodu różnica między pierwszym a ostatnim zespołem w grupie mistrzowskiej wynosi tylko trzy „oczka” i w tej sytuacji już w kolejnej serii spotkań może dojść do zmiany lidera. Ale w takiej słabej lidze bycie liderem to żaden wyczyn.

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Nieudane mistrzostwa kolarzy

Następny

Granice godności cudzoziemca

Zostaw komentarz