6 listopada 2024

loader

Pierwsza Polka na tenisowym tronie

Ashleigh Barty abdykowała z pozycji liderki światowej listy, a jej miejsce 4 kwietnia w notowaniu rankingu WTA zajmie aktualnie druga w zestawieniu Iga Świątek. 20-letnia tenisistka z Raszyna będzie więc pierwszą Polką, która zajmie miejsce na samym szczycie hierarchii w kobiecym tenisie, a także pierwszą liderką rankingu urodzoną w XXI wieku.

Zmianę na prowadzeniu w rankingu spowodowała nieoczekiwana, ogłoszona w minioną środę decyzja Ashleigh Barty o zakończeniu sportowej kariery. Dwa dni później Australijka poprosiła władze WTA o wykreślenie jej z listy rankingowej, co oznaczało, że w najbliższym notowaniu numerem 1 zostanie inna zawodniczka. Największe szanse na to miała oczywiście sklasyfikowana w tym momencie na 2. miejscu Iga Świątek, ale Polka musiała spełnić jeden warunek – wygrać co najmniej jeden pojedynek w rozgrywanym aktualnie turniej rangi WTA 1000 w Miami. Nasza tenisistka została w tej imprezie rozstawiona, więc rywalizację zaczynała od II rundy. Jej pierwszą przeciwniczka w Miami została Szwajcarka Viktorija Golubic, która w pierwszej rundzie wyeliminowała Belgijkę Kirsten Flikpkens (6:4,4:6,6:4). Świątek w tym roku grała już z Golubic, w turnieju WTA 1000 w Katarze, pokonując ją po zaciętej walce w trzech setach. Tym razem stawka w pojedynku była dla niej dużo większa, bo było już wiadomo, że jeśli wygra, to w najnowszym notowaniu rankingu WTA zostanie nową liderką.
Polka zaczęła pojedynek imponująco, od wygrania trzech pierwszych gemów. Kolejne odsłony były jednak coraz bardziej zacięte, bo Szwajcarka nie zamierzała ułatwić rywalce zadania. Ostatecznie po 48 minutach gry Świątek wygrała pierwszego seta 6:2. Golubic liczyła na powtórkę z poprzedniego meczu z polską tenisistką, bo przed miesiącem w Katarze także dość gładko przegrała pierwszą partię, ale w drugiej odwróciła role i to ona dominowała na korcie. W Miami jednak do powtórki nie doszło, bo Świątek wyszła na kort skoncentrowana i od pierwszego zagrania przejęła inicjatywę. Szwajcarka z każdym przegranym gemem traciła wolę walki i nie znajdowała argumentów, żeby przeciwstawić się świetnie grającej Polce. To był pokaz siły nowej liderki światowej listy, bowiem po 26 minutach Świątek wygrała drugą partię 6:0 i cały mecz 2-0, odnosząc tym samym jedno z najważniejszych zwycięstw w karierze, bo zapewniające jej prowadzenie w światowym rankingu. Dla naszej tenisistki był to wygrany w tym sezonie już 12 z rzędu wygrany pojedynek, a 21 od początku roku. W niedzielę wieczorem polskiego czasu w III rundzie zmierzyła się z 31-letnią Amerykanką Madison Brengle (WTA 59), która w Miami wcześniej wyeliminowała Filipinkę Alexandrę Ealę i Rosjankę Ludmiłę Samsonową. Z Brengle Iga grały wcześniej dwukrotnie – 2018 roku u progu kariery przegrała z nią w Charleston 1:6, 1:6, a w 2021 roku zrewanżowała się jej w Adelajdzie, wygrywając 6:3, 6:3. Pojedynek Świątek z Brengle zakończył się po zamknięciu wydania, lecz bez względu na wynik nasza tenisistka już może świętować w Miami sukces.
Jej awans na pozycję liderki rankingu WTA to historyczny wyczyn, o którym rozpisują się media na całym świecie. Branżowy portal tennis.org podkreśla, że Świątek będzie pierwszą w historii liderką światowej listy urodzoną w XXI wieku. „Zyskała rozgłos wygrywając w 2020 roku swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł na kortach Ronalda Garrosa. Później miała mocny sezon 2021, w którym jako jedyna zawodniczka dochodziła do drugiego tygodnia rywalizacji podczas wszystkich czterech dużych turniejów, zdobywając także tytułu w Adelajdzie i Rzymie”. Dużo ciepłych słów Idze Świątek poświęcił też oficjalny serwis internetowy WTA: „Świątek, która ciągle ma tylko 20 lat, zostaje 28 tenisistką, która zdobyła szczyt rankingu WTA. To bardzo wąskie grono. Dla porównania, od wprowadzenia rankingów w 1975 roku, odbyły się 184 duże turnieje, w których po tytuły sięgały 52 zawodniczki. Iga to najmłodsza zawodniczka, która jest numerem 1 od czasu Caroline Woznacki, która w 2010 roku była o 216 dni młodsza. Światek jest także pierwszym przedstawicielem Polski – wśród kobiet i mężczyzn – na szczycie rankingu. Jej wzrost jest stabilny i stały. 2016 rok zakończyła na 903. miejscu, w 2018 roku po raz pierwszy znalazła się w pierwszej pięćsetce, 2020 rok zakończyła na 17. pozycji, a pod koniec ubiegłego roku była 9” – podkreśla w komentarzu internetowy serwis WTA.
Sama Świątek jeszcze nie w pełni oswoiła się z myślą, że za kilka dni będzie „numerem 1” w kobiecym tenisie. „To dla mnie wciąż trochę surrealistyczne. Chodzi o to, że nigdy tak naprawdę nie wyobrażałam sobie tego momentu, ponieważ, prawdę mówiąc, pracowałam na co dzień i dobrze grałam w tenisa. Ale nigdy nie miałam silnego przekonania, że to może się wydarzyć” – przyznała w wywiadzie po wygranym pojedynku z Golubic. Organizatorzy chyba nie wątpili w zwycięstwo Polki, bo byli na to dobrze przygotowani – na telebimie wyświetlono gratulacje, a na korcie z kwiatami pojawili się były tenisista James Blake i była numer 1 światowego rankingu Lindsay Davenport.
Znakomite wyniki osiągane przez Świątek w tym sezonie to z pewnością w głównej mierze zasługa jej niekwestionowanego tenisowego talentu oraz nabieranych z każdym kolejnym pojedynkiem umiejętności i zdobywanego doświadczenia. Nie sposób jednak nie zauważyć dyskretnego wpływu na jej grę wywieranego od początku roku przez nowego trenera, Tomasza Wiktorowskiego, który zastąpił na tej posadzie w sztabie Świątek Piotra Sierzputowskiego. Na początku współpracy Świątek jeszcze w publicznych wypowiedziach akcentowała tymczasowość jej relacji z nowym szkoleniowcem, lecz w ostatnich jej wypowiedziach już takie wątpliwości nie występują. Wygląda więc na to, że Wiktorowski, który wcześniej wydatnie pomógł Agnieszce Radwańskiej utrzymać się w światowej czołówce przez kilka lat i poprowadzić ją do sukcesów w kilkunastu turniejach, w tym do zwycięstwa w prestiżowym WTA Finals. Ale nie zdołał jej pomóc w wygraniu upragnionego turnieju Wielkiego Szlema, zdobyciu medalu olimpijskiego, a przede wszystkim w wejściu na szczyt ran kingu WTA. „Isia” była tego bliska dwukrotnie, ale zostać „numerem 1” też jej się nie udało.
A Świątek ten cel osiągnęła, na dodatek wcześnie, bo w wieku 20 lat. Teraz będzie poddawana straszliwej presji wyniku i wściekle atakowana przez każdą rywalkę, jak każda liderka rankingu. Miejmy nadzieję, że okaże się odporna psychicznie i zdominuje kobiecy tenis na wiele tygodni, jak największe z jej legendarnych dzisiaj poprzedniczek na pierwszej lokacie światowej listy – Niemka Steffi Graf (377 tygodni, w tym 186 z rzędu); Czeszka Martina Navratilova (332 tygodni, 156 z rzędu); Amerykanka Serena Williams (319 tygodni, 186 z rzędu); Chris Evert (260 tygodni, 113 z rzędu) czy choćby Dunka Caroline Wozniacki (71 tygodni, 49 z rzędu).

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Boska drużyna Michniewicza