Od porażki rozpoczęli nowy sezon Ligi Mistrzów EHF piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce. W meczu pierwszej kolejki grupy A mistrzowie Polski ulegli na wyjeździe niemieckiej drużynie SG Flensburg-Handewitt 30:31 (14:14). Spotkanie z powodu obowiązujących w Niemczech obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa odbyło się bez udziału publiczności.
Przed startem rozgrywek w Lidze Mistrzów EHF chyba jeszcze nigdy tak mało nie mówiło się o faworytach i wzmocnieniach, co teraz o koronawirusie i o zagrożeniach jakie niesie pandemia. Pomimo perturbacji przez nią wywołanych sezon 2020/2021 w tych elitarnych rozgrywkach pucharowych rozpoczęły się zgodnie z planem. A do końca nie było to wcale takie oczywiste. Niedawno SG Flensburg-Handewitt ogłosił, że inauguracyjny mecz Ligi Mistrzów z Łomżą Vive Kielce odbędzie się bez udziału publiczności. Tuż przed startem wykryto przypadek koronawirusa w Picku Szeged, przez co mecz z Paris Saint-Germain HB, który miał być hitem kolejki, został przełożony. Niepokój rodził się także w Barcelonie, gdy obecność wirusa wykryto u syna trenera Xavi Pascuala. Nikt nie ma złudzeń, że tak może być przez cały sezon, ale nikt nie ma wątpliwości, że grać trzeba. Po to zresztą zmniejszono liczbę uczestników Ligi Mistrzów z 28 do 16 drużyn, żeby wygospodarować torchę rezrwowych terminów na wypadek konieczności przełożenia meczów.
Pierwszy mecz szczypiornistów Łomży Vive Kilece, w Lidze Mistrzów EHF z Flensburg-Handewittz, miał dać odpowiedź na pytanie, co może ugrać w tej edycji Ligi Mistrzów EHF zespół mistrza Polski. Mimo niedawno dopiero zakończonych perturbacji ze zmianą sponsorów, w Kielcach aspiracje sięgają awansu do Final Four, ale realnie oceniając szanse kieleckiej ekipy, to dojście do ćwierćfinału powinno być celem, którego osiągnięcia powinniśmy oczekiwać, chociaż i o to nie będzie łatwo. W grupie A rywalizują przecież mocne ekipy Paris Saint-Germain (gra w nim Kamil Syprzak), Pick Szeged, Flensburga), ale też wciąż idące w górę zespoły FC Porto, Mieszkowa Brześć (Paweł Paczkowski)i wracający na zwycięski szlak po przebudowie Vardar Skopje (Patryk Walczak).
Kielczanie wystawili na mecz z Flensburgiem 16 graczy, rywale mieli w kadrze 14. Na parkiecie siły były jednak wyrównane i niemal do ostatniego momentu nie było pewne, który zespół zwycięży. Na półtorej minuty przed końcem po trafieniu Madsa Mensaha Larsena ekipa z Flensburga prowadziła 31:30. Kielczanie mogli jeszcze doprowadzić do remisu, ale rzut Władysława Kulesza okazał się niecelny i tak mistrzowie Polski rozpoczęli nowy sezon Ligi Mistrzów EHF od porażki. „Zagraliśmy dobrze, mieliśmy trzy bramki przewagi. To był typowy mecz dwóch zespołów na podobnym poziomie, bardzo wyrównany, wszystko mogło zadecydować się w jednej akcji. Teoretycznie mogę być zadowolony z siebie, ale nie trafiłem w najważniejszym momencie” – podsumował Kulesz, który wcześniej w meczu zaliczył sześć trafień.