Cezary Kucharski znów wywołał medialną awanturkę. Tym razem nie zaatakował Roberta Lewandowskiego, lecz dawnego kolegę z Legii Warszawa Mariusza Piekarskiego. Obaj są dzisiaj agentami piłkarskimi i rywalami na tym rynku.
Jednym z klientów Piekarskiego jest zwolniony niedawno z Legii trener Czesław Michniewicz. Agent szkoleniowca na Twitterze stanął w obronie szkoleniowca, którego jeden z użytkowników tego portalu społecznościowego skrytykował sugerując, iż koszty jego zatrudnienia w warszawskim klubie były większe od korzyści. Piekarski skomentował ten zarzut krótko: „Tzw. hajsu to on chyba zarobił Legii tyle, ile nikt inny od paru lat. Mistrzostwo jest deficytowe finansowo dla klubu, jeśli nie wchodzi do fazy grupowej pucharów europejskich”. I na tym pewnie by sie skończyło, lecz do tej wymiany zdań włączył się Kucharski pisząc w komentarzu pod postem, że koszty zatrudnienia Michniewicza były spore dla Legii. „Prosty jesteś czy tylko złośliwy?” – odparował mu Piekarski, na co Kucharski odpowiedział w równie niewybrednym stylu: „Przeczytałeś może jedną książkę w życiu i może nie rozumiesz co napisałem. Teraz złośliwie trochę piszę”.
Riposta Piekarskiego była natychmiastowa: „Ty naczytałeś się o żabkach i zwariowałeś, ja postawiłem na Ojca Chrzestnego i zrozumiałem, że nie donosi się na kolegów i klientów, nawet byłych. Też złośliwie, ale prawdziwie” – odpowiedział parafrazując słynny monolog z filmu Olafa Lubaszenki „Poranek kojota”. Kucharskiemu puściły nerwy i „pojechał po bandzie”. „Jak byłeś tępy na swój sposób w szatni, to nadal taki pozostałeś. Jedynie mocniej wyszczekany. Ojcem Chrzestnym możesz bajerować tych, którzy Ciebie nie znają”. Potem Kucharski przypomniał Piekarskiemu jakieś jego alkoholowe ekscesy z czasów, gdy wspólnie grali w Legii, co ten drugi skwitował ironicznie: „Ja tylko tak ogólnie napisałem, że wszystko sprzedasz i wszystkich, a Ty potwierdzasz to każdym wpisem”.
Stare polskie przysłowie mówi: mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Obaj zwaśnieni agenci, chociaż tacy oczytani, chyba go nie znają.