Grupa naszych reprezentantów w pływaniu z powodu błędów popełnionych przy zgłoszeniach ostatecznie nie wystąpi na igrzyskach w Tokio, chociaż złożyła już olimpijskie ślubowanie i przebywa na miejscu. Mimo starań działaczy PKOl pomyłki nie udało się odkręcić i sześciu pływaków trzeba było odesłać do kraju.
Ta sytuacja to niebywały skandal organizacyjny. Afera wybuchła po tym, jak wyszło na jaw, że Polski Związek Pływacki (PZP) zgłosił do startu za dużo zawodników, a nie wszyscy, co wyszło na jaw dopiero w Japonii, mieli wymagane uprawnienia. W igrzyskach olimpijskich startować mogą tylko ci, którzy wypełnili minima wyznaczone przez Międzynarodową Federację Pływacką (FINA). Wymogu tego nie spełniała szóstka naszych reprezentantów: Mateusz Chowaniec, Jan Kozakiewicz, Jakub Kraska, Paulina Peda, Aleksandra Polańska i Alicja Tchórz. Na swojej internetowej stronie PZP tak tłumaczył wynikłe zamieszanie: „W związku z zakończeniem procesu zatwierdzania przez FINA, Komitet Organizacyjny MKOl oraz PKOl składu naszej reprezentacji na IO w Tokio informujemy, że ostatecznie nasz zespół liczyć będzie 17 zawodników (9 z normą A do konkurencji indywidualnych i 7 z normą B wyłącznie do sztafet oraz 1 zawodnika z normą B, na zaproszenie FINA, z możliwością startu zarówno indywidualnie jak i w sztafetach). W zawodach olimpijskich wystartują 4 zespoły sztafetowe” – poinformował PZP.
To nie był jednak jeszcze koniec skandalu, bo w sobotę odbyło się spotkanie sztabu naszej pływackiej kadry z zawodnikami, na którym ustalono, kto ostatecznie wróci do Polski, a kto zostanie w Tokio. Szkoleniowcy zdecydowali się na trzy zmiany w składzie ekipy pierwotnie wyznaczonej do powrotu. Tak więc w ekipie olimpijskiej pozostali Jakub Kraska, Jan Kozakiewicz i Paulina Peda, a zamiast tej trójki odesłano do Polski Dominikę Kossakowską, Jana Hołuba i Bartosza Piszczorowicza oraz troje z pierwotnie wyznaczonej szóstki, czyli Alicję Tchórz, Aleksandrę Polańską i Mateusza Chowańca.
Rozjuszeni takim potraktowaniem sportowcy wystosowali list otwarty do prezesa Polskiego Związku Pływackiego Pawła Słomińskiego i innych członków zarządu. „(…) Po wielu miesiącach przygotowań do największego sportowego wydarzenia w naszym życiu – Igrzysk Olimpijskich – część z nas musi wrócić do Polski przez zaniedbania PZP. Część z nas pozbawiono marzeń o zostaniu olimpijczykami. Ci, którym dane jest zostać w Tokio, zostają w fatalnych nastrojach i ze zszarganymi nerwami. Fakt trenowania przed samymi Igrzyskami w tragicznych warunkach, które nie pozwalają nam na odpowiednie szlifowanie formy, jest potwierdzeniem zaniechań ze strony związku.
Działania Związku doprowadziły do bezprecedensowego wydarzenia w historii polskiego sportu. Dodatkowo, polskie pływanie – zarówno w oczach opinii publicznej, jak i potencjalnych sponsorów – zostało wystawione na pośmiewisko i będzie to miało rażące, wieloletnie skutki dla wszystkich zawodników, którzy na co dzień startują w biało-czerwonych barwach. W tym momencie najmniej istotne są dla nas zapewnienia o powołaniu komisji mającej zbadać kto zawinił, kto nie doczytał regulaminu, kto nie zrozumiał maili przesyłanych przez FINA przed Igrzyskami, a także kto prowadził całą komunikację z międzynarodowymi organizacjami. Wskazywanie palcem konkretnych pracowników Polskiego Związku Pływackiego ani nam już nie pomoże, ani nie pozwoli zapomnieć o odebranych nam marzeniach. Nie uzdrowi również polskiego pływania. Winne nie są tu jednostki, winna jest cała instytucja, na której czele stoi Prezes(…). Apelujemy do Pana oraz do całego Zarządu o wzięcie odpowiedzialności za zaistniałą sytuację i podanie się do dymisji w trybie natychmiastowym, bez czekania na najbliższe wybory” – czytamy w opublikowanym liście.
Prezes Słomiński w wypowiedziach dla mediów przyznał: „Rozumiem zawodników. Mają prawo do wyrażania emocji, ale ocena kogokolwiek powinna być oparta o pewną wiedzę i jeżeli z kimkolwiek chcemy o czymkolwiek rozmawiać, to na bazie argumentów. Najpierw trzeba wysłuchać drugą stronę. Podkreślam, że w naszych wewnętrznych kwalifikacjach, prawo startu w igrzyskach wywalczyło czternastu zawodników, ale nadrzędne w tej kwestii są przepisy międzynarodowe. A igrzyska to impreza MKOl, więc my nie mamy wglądu we wszystkie dokumenty. Warto wiedzieć, że to iż pływacy otrzymali akredytacje i złożyli ślubowali nie było skutkiem decyzji Polskiego Związku Pływackiego, tylko PKOl-u, który stwierdził, że są oni pełnoprawnymi zawodnikami. Ostateczny skład kadry olimpijskiej zatwierdza zarząd PKOl, my tylko proponujemy”– podkreśla prezes PZP.
Ta sprawa pewnie będzie miała ciąg dalszy, bo nasza pływacka ekipa nie ma wielu szans na zdobycie olimpijskich medali, więc pewnie po igrzyskach pojawią się kolejne konflikty, bo w PZP toczyć się będzie wyborcza walka.