Zespół Liverpoolu po 30 latach przerwy ponownie zdobył mistrzostwo Anglii. Przesądziła o tym czwartkowa porażka Manchesteru City z Chelsea Londyn. Fani „The Reds” świętując sukces nie przestrzegali dystansu społecznego.
FC Liverpool na osiem kolejek przed końcem rozgrywek miał 20 punktów przewagi nad drugim w tabeli Manchesterem City i dla wszystkim było oczywiste, że w tym sezonie podopieczni niemieckiego trenera Juergena Kloppa sięgną po mistrzowski tytuł. W 31. kolejce sprawa się ostatecznie rozstrzygnęła. „The Reds” w środę rozgromili u siebie Crystal Palace 4:0, zaś następnego dnia broniąca tytułu drużyna „The Citizens” dość niespodziewanie przegrała na wyjeździe Chelsea Londyn 1:2. I w tym momencie wszystko stało się jasne – na siedem kolejek przed końcem FC Liverpool miał na koncie 86 punktów, a Manchester City 63.
Gdy na stadionie Stamford Bridge sędzia zagwizdał po raz ostatni, fani FC Liverpool zaczęli spontaniczną mistrzowską fiestę. W kilkanaście minut pod stadionem na Anfield Road zebrała się kilkutysięczna grupa sympatyków „The Reds”. Ich radość była tak wielka, że sytuacja szybko zaczęła wymykać się spod kontroli, zwłaszcza że świętowanie tytułu przeciągnęło się na kolejne dni. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, na których widać jak setki kibiców fetuje sukces łamiąc zasady dystansu społecznego. W piątek odpalone przez fanów race wywołały pożar w zabytkowym budynku Royal Liver Building.
Na szczęście ogień szybko ugaszono, ale burmistrz Liverpoolu Joe Anderson zaapelował do kibiców „The Reds” za pośrednictwem Twittera: „Naprawdę martwię się tym, co zobaczyłem w piątek wieczorem. Doceniam, że fani Liverpoolu chcą świętować, ale proszę, dla własnego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa innych, idźcie do domów i tam świętujcie. COVID-19 nadal jest poważnym zagrożeniem, a nasze miasto straciło już zbyt wielu ludzi przez tę chorobę”. Najbliższy mecz FC Liverpool rozegra w czwartek 2 lipca. Będzie to wielkie wydarzenie, bo jego rywalem będzie Manchester City.