3 grudnia 2024

loader

Szejkowie nie skąpią na Neymara

Neymar teraz gra w Paris Saint-Germain, ale sercem wciąż jest w Barcelonie

Paris Saint-Germain wykupił Neymara z FC Barcelona latem 2017 roku za rekordową kwotę 222 mln euro. Brazylijski piłkarz miał zapewnić paryskiemu klubowi i jego katarskim właścicielom sukcesy w Lidze Mistrzów, lecz na razie nie spełnił oczekiwań. Z powodu kontuzji przez trzy lata rozegrał w barwach PSG tylko 80 meczów, a powinien 155.

Gdy w 2017 roku Paris Saint-Germain zdecydowało się zapłacić Barcelonie zawrotne 222 miliony euro za Neymara liczono, że Brazylijczyk wzniesie francuski klub na nowy poziom. Tak się jednak nie stało, oprócz seryjnie wygrywanych krajowych mistrzostw, zespół wciąż nie potrafi zabłysnąć na arenie międzynarodowej. W Lidze Mistrzów barierą nie do przejścia dla ekipy PSG w dwóch poprzednich sezonach była 1/8 finału, także dlatego, że za każdym razem Neymar w lutym łapał kontuzję i nie był w stanie wspomóc zespołu w najważniejszych meczach. Nie wystąpił podczas rewanżowego starcia z Realem Madryt w 2018 roku, a także w rewanżu z Manchesterem United rok później. Oba mecze kończyły się eliminacją paryskiej drużyny z dalszych rozgrywek w Lidze Mistrzów.
Hiszpański dziennik „Marca” precyzyjnie wyliczył, że Brazylijczyk rozegrał w barwach PSG zaledwie 80 z możliwych 155 spotkań, czyli niewiele ponad połowę. Problem w tym, że Neymar ma kontrakt gwarantujący mu około 37 milionów euro rocznie, co jak łatwo obliczyć oznacza, że jeden rozegrany przez niego mecz kosztował paryski klub 1,4 mln euro. Nie licząc oczywiście wspomnianych już 222 mln euro za transfer z Barcelony.
W tym sezonie Neymar także nie imponował zdrowiem, bo z powodu urazów uda oraz żeber opuścił 22 spotkania. Co prawda ekipa Paris Saint-Germain po raz trzeci z rzędu zdobyła mistrzostwo Francji, a także, w końcu z bramkowym wkładem brazylijskiego gwiazdora przebiła się przez 1/8 finału, eliminując Borussię Dortmund. Ale przyplątała się pandemia koronawirusa i dalsze rozgrywki stoją na razie pod znakiem zapytania. Jeśli nie zostaną wznowione, wszystkie wyniki zostaną anulowane i znowu sukcesu nie będzie.
Dla katarskich właścicieli paryskiego klubu Neymar stał się więc problemem, z którym nie bardzo wiedzą jak sobie poradzić. Brazylijczyk doprowadza ich do furii swoim lekceważącym podejściem do obowiązków, do barw klubowych, a już najbardziej – ostatnio już wręcz ostentacyjnym wyrażaniem tęsknoty za poprzednim klubem, czyli Barceloną, do której ponoć bardzo chciałby wrócić. Nawet kosztem znacznego obniżenia apanaży, czego jego arabscy pracodawcy kompletnie nie potrafią pojąć.
Miotają się więc w swoich decyzjach od ściany do ściany. Raz są gotowi oddać Neymara, ale za nie mniej niż 300 mln euro, co jak wiadomo w czasie pandemii koronawirusa jest kwotę nierealną nawet dla „Dumy Katalonii”, by za chwilę rozgłaszać wszem i wobec, że oddadzą Brazylijczyka za taką samą kwotę, za jaką go kupili, czyli 222 mln, a całkiem niedawno pojawiły się nawet plotki, że są gotowi pozbyć się go nawet z dużą stratą. Ostatnio jednak chyba znowu zmienili zdanie, bo zdaniem hiszpańskiej gazety „Mundo Deportivo” władze PSG zaproponowały Neymarowi przedłużenie wygasającego w czerwcu 2022 roku kontraktu, oferując mu za podpis pod nową umową premię w wysokości 100 mln euro. Piłkarz ponoć odrzucił ofertę i podtrzymał wolę odejścia z Parc des Princes już tego lata.
Ile w tym prawdy, trudno dociec, ale raczej niewiele, bo w tej chwili we władzach Barcelony nie ma zbyt wielu zwolenników ponownego zatrudnienia Neymara. Powód jest oczywisty – ten piłkarz przez ostatnie trzy lata po prostu mocno stracił na wartości, nie tylko przez podatność na kontuzje. Trzeba też pamiętać, że Neymar ma już 28 lat i lepiej już w piłkę grał nie będzie, nawet w Barcelonie, bo Leo Messi też już nie jest tym samym graczem, co kilka lat temu. A w dobie kryzysu, w jaki futbol pogrąży się z powodu pandemii koronawirusa, nawet najbogatszych europejskich klubów nie będzie stać na bicie transferowych rekordów.
Tak więc jeśli Neymar faktycznie tak bardzo kocha Camp Nou i „Dumę Katalonii”, to oczywiście może tam wrócić, ale raczej nie tego lata, ani pewnie nawet następnego, tylko po wypełnieniu umowy z PSG jako wolny zawodnik, czyli w lipcu 2022 roku. Jeśli futbol jaki znaliśmy i w jakim stanie zamroziła go pandemia, do tego czasu jeszcze będzie w ogóle istniał.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Cała liga na testach

Następny

Ponownie igrzysk nie przełożą

Zostaw komentarz