9 grudnia 2024

loader

Aktywiści pociągną banki do odpowiedzialności?

Kwestia pożyczek udzielanych koncernom naftowym przez francuski bank budzi oburzenie aktywistów klimatycznych w całej Francji / fot. Extinction Rebellion France

Zdaniem pozywających jedna z największych instytucji finansowych bank BNP Paribas wciąż udziela szkodliwego dla klimatu wsparcia sektorowi paliw kopalnych, poprzez wypisywanie kolejnych czeków „in blanco” bez ustanawiania jakichkolwiek warunków związanych z zieloną transformacją. Mimo że bank wielokrotnie starał się pokazać swoją troskę o planetę np. poprzez akcje sadzenia drzew lub wydawanie broszurek informacyjnych o zmianach klimatycznych, to w obliczu faktów przedstawianych przez aktywistów można to określić zwykłym sygnalizowaniem cnoty.

BNP Paribas największy fundator przemysłu paliwowego w Europie został poddany silnej presji ze strony społeczeństwa obywatelskiego i miesiąc temu postanowił ogłosić zmniejszenie do 2030 roku swoich środków finansowych przeznaczanych na wydobycie ropy naftowej i gazu, aby ochronić swoją reputację przed naciskiem środowisk proklimatycznych. 

Friends of the Earth, Oxfam France i Notre Affaire a Tous jednak zdecydowały się pozywać bank do sądu za „znaczący wkład w zmiany klimatu”. Stowarzyszenia wzywają francuski bank do zakończenia wsparcia finansowego dla nowych projektów paliw kopalnych. „To już oficjalne, BNP Paribas będzie musiał odpowiedzieć przed wymiarem sprawiedliwości w związku ze swoją odpowiedzialnością za kryzys klimatyczny” – informują we wspólnym oświadczeniu, oskarżając bank o posiadanie jako klientów firm w sektorze naftowym i gazowym. To pierwszy spór klimatyczny przeciwko prywatnemu bankowi w historii.

Jak poinformowali pozywający mimo wcześniejszych publicznych obietnic i oficjalnej odpowiedzi na wezwanie do ograniczenia dalszego zatruwania planety bank nadal nie wymaga od swoich klientów, którzy działają w branży naftowej i gazowej, aby natychmiast zaprzestali rozwoju nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi i stopniowego wycofywania się z tego sektora. Jednocześnie nie zarzucają BNP bezpośredniego finansowania szkodliwych dla środowiska projektów, ale sprzeciwiają się udzielaniu sowitych kredytów firmom z tego sektora.

Bank złamał prawo?

Organizacje oskarżają BNP Paribas o naruszenie francuskiego prawa przyjętego w 2017 roku, które wymaga obowiązku zachowania czujności, które konkretniej stanowi prawnie wiążący obowiązek dla firm, aby identyfikowały i zapobiegały niekorzystnym skutkom w zakresie praw człowieka i środowiska, wynikającym z ich własnej działalności, a także działalności firm kontrolowanych przez nie oraz ich podwykonawców i dostawców, z którymi mają nawiązane stosunki handlowe. Jednak do tej pory żaden sąd we Francji nie zmusił żadnej firmy w odniesieniu do tego prawa do zmiany swej strategii na bardziej przyjazną środowisku.

W październiku trzy organizacje rzecznicze formalnie ostrzegły BNP Paribas, że pozwą firmę do sądu, jeśli w ciągu trzech miesięcy nie dostosuje ona swoich praktyk biznesowych do francuskiego prawa.

Zaangażowani w walkę o ochronę środowiska wezwali BNP Paribas do niezwłocznego zaprzestania finansowania nowych projektów wykorzystujących paliwa kopalne. Powodem takiego postulatu jest fakt, że tego typu inwestycje zagrażają nadziejom na powstrzymanie katastrofy klimatycznej oraz znacznie wpływają na degradację środowiska. Niestety, BNP Paribas odrzucił apel skierowany przez stowarzyszenia, co wywołało oburzenie wśród społeczności zaangażowanych w walkę o ochronę klimatu. 

„Reakcja BNP wskazuje, że wiodący europejski fundator nowych projektów związanych z paliwami kopalnymi odrzuca pilną prośbę naszych organizacji o zaprzestanie wspierania nowych projektów naftowych i gazowych, mimo że wniosek ten opiera się na badaniach naukowych i został niedawno powtórzony przez sekretarza generalnego ONZ” – powiedziały zaangażowane w walkę o ograniczenie szkodliwych działań banku grupy, odnosząc się do komunikatu prasowego wydanego przez BNP.

Bank odpowiedział na wezwanie sądowe

Oświadczenie BNP Paribas informuje, że bank „żałuje” wyboru „ścieżki procesowej” zamiast dialogu przez organizacje pozarządowe. Dodatkowo według banku, firmy nie mogą zastępować ustawodawcy, a bank „głęboko nie zgadza się” z interpretacją przepisów dotyczących obowiązku czujności, podnoszoną przez grupy.

W oświadczeniu dla Reutersa BNP zaznaczył, że koncentruje się na rezygnacji z paliw kopalnych i zwiększa finansowania energii odnawialnej. Bank tłumaczy się jednak twierdzeniem, że nie może od razu zatrzymać całego finansowania paliw kopalnych, gdyż proces ten musi się odbyć z udziałem jego klientów.

Banki i korporacje kontra aktywiści klimatyczni

Warto podkreślić, że ta sprawa nie jest pierwszym tego typu konfliktem, gdzie z jednej strony stoją działacze ekologiczni, a z drugiej strony banki i wielkie korporacje inwestujące swoje pieniądze w imię ogromnego zysku pokazując swoją ignorancję wobec zmian klimatycznych i jej negatywnych skutków, które dotkną przecież przede wszystkim zwykłych ludzi, głównie z biedniejszych krajów.

Innym przykładem banku, który swego czasu był bardzo mocno zaangażowany we wspieranie koncernów naftowych i sektora paliw kopalnych jest JP Morgan Chase. Według raportu organizacji BankTrack bank ten w latach 2016-2018 był największym światowym finansistą projektów związanych z eksploatacją ropy i gazu. Bank ten udzielił w tym okresie ponad 196 miliardów dolarów kredytów i emisji obligacji dla firm działających w sektorze paliw kopalnych, w tym takich jak Shell, ExxonMobil, Chevron czy BP. 

Ostatecznie finansowy gigant został zmuszony do zmiany swojej strategii działania z powodu presji społeczeństwa, które od lat krytykowało go za te krótkowzroczne i nastawione na szybki zysk podejście.

W odpowiedzi na te naciski, w październiku 2020 roku JP Morgan Chase ogłosił, że planuje do 2030 roku ograniczyć finansowanie projektów związanych z wydobyciem ropy i gazu ziemnego, węglem i innymi paliwami kopalnymi. Bank zadeklarował wówczas, że w najbliższych latach przeznaczy 200 miliardów dolarów na inwestycje związane z energetyką odnawialną, zieloną infrastrukturą, efektywnością energetyczną oraz na walkę ze zmianami klimatu. A ostatnio stawka ta została podbita do 1 biliona dolarów do 2030 roku. Naciski społeczeństwa, które wywołały te wymuszoną przemianę, objawiły się w szczególności, gdy w 2019 roku zainicjowano kampanię „Stop the Money Pipeline”, która miała na celu zwrócenie uwagi na rolę sektora finansowego w przyczynianiu się do katastrofy klimatycznej. 

Ten przykład być może jest dobrą ilustracją mądrości „presja ma sens” i niezaprzeczalnie w tym przypadku głos społeczeństwa przyczynił się do przeznaczenia przez JP Morgan Chase przeznaczenia środków na walkę z katastrofą klimatyczną, chociaż wciąż jest kropla w morzu potrzeb, gdy weźmiemy pod uwagę oskarżenia organizacji zajmujących się ochroną środowiska, które sugerują, że mimo tej „przemiany” bank dalej finansuje projekty szkodliwe dla klimatu.

Zgodnie z nowym raportem Sierra Club i innych organizacji pozarządowych zajmujących się klimatem tylko 2 proc. lub mniej ze swoich środków na finansowanie sektora energetycznego zostało przeznaczone na energię odnawialną przez grupę banków, wśród których rzuca się w oczy wspomniany JPMorgan Chase obok innych znanych banków jak Citigroup, Bank of America, i Royal Bank of Canada. Co najmniej 98 proc. środków finansujących energetykę miało trafić w ostatnim czasie do sektora paliw kopalnych.

Raport innego think tanku, czyli w tym przypadku Reclaim Finance, ukazał, ile konkretnie poszczególne banki przeznaczyły na nowe projekty związane z paliwami kopalnymi między kwietniem 2021 r. a sierpniem 2022 roku. JP Morgan Chase co prawda już nie na pierwszym miejscu jak przed laty, ale wciąż plasuje się wysoko na piątym miejscu z prawie 17 miliardami dolarów w tym okresie. Co tylko może utwierdzać w fakcie, że wiele banków może jedynie sygnalizować cnotę, ukazując swoją pozorną troskę o klimat, jednocześnie wciąż nie brzydząc się pieniędzy zainwestowanych w brudną energię, z której zysk być może, częściowo przeznaczają na wiele dobrych dla wizerunku publicznego instytucji finansowych wspaniałomyślnych datków na walkę z kryzysem klimatycznym.

Bankom dalej trzeba patrzeć na ręce i wywierać presję społeczną, jeśli chcemy zmusić ich do wyzbycia się ignorancji klimatycznej i jeszcze większych środków dla klimatu, bo katastrofę odczujemy w mniejszym lub większym stopniu wszyscy. Bankierzy są raczej zamożni i wynajdą sposoby na niezmiennie wygodną egzystencję, ale stan majątkowy tylko opóźnia konsekwencje.

Dlaczego ignorancja klimatyczna bardziej dotyka tych biedniejszych niż bogaczy?

Właściciele banków i korporacji, czy też ogólniej członkowie „skrajnie bogatej” część społeczeństwa mieli zwykle po prostu dużo szczęścia i w większości przypadków po prostu urodzili się już bogaci, zyskując tym samym większe możliwości do „lżejszego przetrwania” kryzysu klimatycznego. „Lżejszego”, gdyż skutki działań ignorantów klimatycznych w końcu dotkną ich samych, gdyż zmiany klimatu dotyczą każdego. Jednakże istnieją dość spore różnice co do możliwości minimalizowania ich dotkliwości dla różnych grup.

Osoby bogate mają zwykle więcej zasobów, aby poradzić sobie z niektórymi skutkami zmian klimatu, takimi jak fale upałów czy burze. Na przykład, mogą sobie pozwolić na instalację klimatyzacji, wyjazd na wakacje w chłodniejsze rejony lub zakupienie ubezpieczenia od powodzi. Bogaci ma również większy dostęp do informacji o zagrożeniach związanych ze zmianami klimatycznymi, wskutek czego do pewnego momentu mogą lepiej ich unikać dzięki uprzywilejowaniu technologicznemu i możliwości szybkiego sprawdzenia najnowszych analiz ekspertów dzięki większej ilości wolnego czasu lub też po prostu ich zamówienia.

Przede wszystkim trzeba pamiętać jednak o niemal nieograniczonych możliwościach w zakresie przemieszczania się z kraju do kraju, jakimi dysponują dzięki swojemu bogactwu. 

Mogą z dnia na dzień zdecydować się na zakup nieruchomości na obszarach, które są mniej narażone na skutki zmian klimatu, z powodów kosztów nawet wręcz niedostępnych dla statystycznego mieszkańca biednego państwa z globalnego południa. Chronią ich „możliwości”, które dają pieniądze i przede wszystkim technologia. 

Bieda skazuje na katastrofy naturalne

Osoby, które urodziły się poza bogatą Europą, czy Ameryką np. w kraju afrykańskim kraju globalnego południa są bardziej narażone na skutki zmian klimatu, ponieważ często żyją w obszarach, które są bardziej podatne na susze, powodzie, huragany, pożary lasów i inne ekstremalne zjawiska pogodowe. Ponadto, osoby biedne często mają mniejszy dostęp do infrastruktury, takiej jak systemy przeciwpowodziowe czy sieci kanalizacyjne, co zwiększa ryzyko utraty mienia i zdrowia w wyniku zjawisk związanych ze zmianami klimatu. 

Co więcej, osoby mniej zamożne mają zwykle mniejsze możliwości finansowe i również mniejszy wpływ na decyzje polityczne, które mogą wpłynąć na walkę ze zmianami klimatu. Pamiętajmy, że mieszkańcy szczególnie tych mniej biedniejszych państw mających również zbyt małe zasoby finansowe i technologiczne, by skutecznie chronić obywateli przed skutkami działań banków i korporacji, zwyczajnie nie mają tych “możliwości” i “mobilności” uzależnionych przede wszystkim od stanu posiadania i miejsca urodzenia. Wiele osób nie ma, chociażby odpowiednich kwalifikacji, aby uzyskać zapewniające byt zatrudnienie na mniej zagrożonej katastrofą globalnej północy, czy też najzwyczajniej z powodu wykluczenia edukacyjnego niektórzy nie mieli przywileju móc nauczyć się języka angielskiego. Dochodzą też oczywiście problemy związane z bezpieczeństwem, takie jak konflikty zbrojne, terroryzm, przemoc, które wiele osób uciekających przed śmiercią wypychają przymusowo do bogatej Europy, jeśli w trakcie desperackiej ucieczki nie chwycą się przypadkiem zbyt ostrej brzytwy, czyli przestarzałej i przeciążonej łodzi przemytniczej niespełniającej warunków bezpieczeństwa. 

Nie każdego oczywiście stać na taką podróż przede wszystkim na koszt biletu lotniczego, bo wiele osób boi się podróży łodzią przemytników nastawionych na zysk na ludzkiej tragedii i wcale nie gwarantujących bezpiecznego dotarcia na Północ. W kalkulacji ważne są też posiadanie pieniędzy na odpowiednią wizę i późniejsze zapewnienie sobie egzystencji do momentu znalezienia zatrudnienia.

Mieszkańcy krajów globalnego Południa są więc często postawieni wbrew swoim marzeniom w sytuacji, która wymaga od nich mimowolnie radzenia sobie z trudnościami związanymi z katastrofą klimatyczną takimi jak zwiększona częstotliwość destrukcyjnych katastrof naturalnych, które w rejonach ze słabo dostępnymi służbami ratunkowymi mogą prowadzić do zagrożenia życia wielu osób, a nawet śmierci.

Korporacje i banki powinny wziąć odpowiedzialność

Kryzys klimatyczny jest jednym z największych wyzwań, przed którymi stoi współczesny świat. Skutki tego kryzysu odczuwa coraz większa liczba osób, ale jeszcze daleko do tego, aby kryzys klimatyczny zaczął boleć miliarderów posiadających ogromne możliwości redukcji szkód dla swojego otoczenia. Kryzys klimatyczny oczywiście nie jest sprawiedliwy i dotyka tych najmniej uprzywilejowanych, którzy nie są decydentami i jedynie znoszą trud skutków wywołanych przez długoletnie lekceważenie ekologii przez korporacje i banki, które skupiały się jedynie na generowaniu zysków, co doprowadziło do sytuacji, w której klimat Ziemi zaczyna ulegać nieodwracalnym zmianom. 

Te same korporacje, które ponoszą odpowiedzialność za kryzys klimatyczny, są często oskarżane o wykorzystywanie zasobów i siły roboczej krajów globalnego południa, co dodatkowo pogłębia nierówności i kryzysy w tych państwach. Prywatne banki i międzynarodowe korporacje muszą ponieść koszty finansowe za swoją długoletnią działalność, która przyczyniła się do kryzysu klimatycznego. To one powinny pokryć koszty restrukturyzacji i inwestycji w nowe, bardziej ekologiczne sektory energii, żeby wykazać, choć krztę sprawiedliwości wobec ludzi, którzy cierpią za czyjeś nieodpowiedzialne decyzje.

Potrzebna jest fundamentalna zmiana w podejściu banków i korporacji do ekologii, którą trzeba stale na nich wymuszać, by czuli presję społeczeństwa. Nie powinniśmy jako mieszkańcy Ziemi nigdy zadowalać się deklaracjami polityków, miliarderów lub korporacji, czy bankowców dotyczących planów rozłożonych na lata, które spełnią się lub nie spełnią, bo brak ciągłej presji na osoby, które decydują ponad naszymi głowami o naszej przyszłości czy to pieniędzmi, czy to głosem politycznym sprawi, że nie będą na tyle efektywni w działaniach, żeby rzeczywiście coś zmieniać. Trzeba uważać na puste deklaracje podyktowane wyłącznym dbaniem o swój wizerunek poprzez opłacanie częścią zysku z udzielonych kredytów na niszczenie środowiska swojego klimatycznego alibi, którym mogą być dla niektórych firm inwestycje w OZE, dzięki którym inne inwestycje np. w szkodliwe dla planety technologie mogą budzić mniejsze emocje. Aczkolwiek dobrze, że jakiekolwiek działania niegdyś głuchych wielkich międzynarodowych podmiotów gospodarczych zaczynają się dziać nawet obok tych szkodliwych inwestycji.

Bo w debacie nad tym, czy powinniśmy radykalnie odciąć się od paliw kopalnych, czy raczej stopniowo, nawet nie chodzi o najbardziej radykalne stanowisko, czyli odejście natychmiast od wszystkiego, co złe dla klimatu. Bo to nie jest realny scenariusz dla zdecydowanej większości osób, ale dobrze, że są osoby, które tym swoim radykalniejszym podejściem i tym samym większym zaangażowaniem i uporem pchają mocniej „Okno Overtona” ku zmianie w konieczną stronę. Najważniejsza jest presja.

Julian Mordarski

Redaktor Trybuny. Absolwent Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje Dziennikarstwo i Medioznawstwo na WDiB UW. Od 3 lat związany z lewicowymi mediami, aktywnie angażujący się w tematy społeczne i polityczne. Hobbystycznie pasjonuje się piłką nożną, śledząc zarówno rozgrywki krajowe, jak i międzynarodowe.

Poprzedni

27-28 lutego 2023

Następny

Gospodarka 48 godzin