9 listopada 2024

loader

Bolesne przełykanie zwycięstwa Trumpa

Świat zachodni z trudem otrząsa się z nieprzyjemnej niespodzianki, jaką było zwycięstwo Donalda Trumpa w wyścigu o zasiedlenie Gabinetu Owalnego w Białym Domu, skąd nowy prezydent USA będzie móc od 20 stycznia określać losy świata.

Najbardziej otwartym tekstem zareagował przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker. „Wybór Trumpa to ryzyko naruszenia stosunków międzykontynentalnych, zarówno jeśli chodzi o zasady, jak i strukturę. Będziemy zmuszeni nauczyć prezydenta-elekta czym jest Europa i jak działa”, mówił, zauważając Amerykanie, że zwykle nie wykazują zainteresowania Europą. „Myślę, że stracimy 2 lata, zanim pan Trump pozna świat, którego nie zna”, skonstatował zimno Juncker, a potem spointował, że ze słów Trumpa wynika, iż uważa Belgię za miasto, a nie państwo, choć znajdują się w nim siedziby NATO i Unii Europejskiej.
Przypomnijmy, że Sarah Palin, kandydatka na wiceprezydenta USA z 2008 r., mówiła o Afryce, jako kolejnym państwie. Wybory wygrał wtedy demokrata Barack Obama. Dziś Palin znajduje się w kręgu osób, które będą u boku republikanina Trumpa tworzyć administracje rządową.
Ostrożniejszym językiem wypowiedziała się szefowa dyplomacji unijnej, Federica Mogherini, ale dość jasno: dalsza współpraca (Unii z USA) leży w naszym wspólnym interesie, ale jest możliwe, że niektóre priorytety Trumpa oddalą Amerykę od europejskich zasad. Będziemy kontynuować wspólną pracę, odzyskując siłę Europy, zapewniła
Zupełnie nie ukrywali niepokoju czołowi politycy niemieccy. Wicekanclerz i szef socjaldemokracji, Sigmar Gabriel uznał, że Trump jest „pionierem nowego ruchu autorytarno-szowinistycznego”. A szef Parlamentu Europejskiego, Martin Schulz powiedział otwarcie, że nie cieszy się z wyboru Trumpa, ale „ma nadzieję, że będzie nas traktował z szacunkiem”. I nie ukrywał, że Trump „będzie wyzwaniem dla Europy”.
Natomiast z jego wyboru ucieszyli się premier Węgier, Viktor Orban („wspaniała wiadomość”) i Izraela, Benjamin Netanjahu, który przeprowadził z nim niezwłocznie rozmowę telefoniczną i mówił o prezydencie-elekcie jako o „przyjacielu”. Prawicowy konkurent Netanjahu, minister oświaty, Naftali Benet uznał wręcz, że wybór Trumpa to koniec z pomysłami na państwo palestyńskie obok izraelskiego. Również szef dyplomacji Korei Południowej, Biung Se nie ukrywał radości i nadziei, że USA dowodzone przez Trumpa nie będą przymykać oczu na działania Korei Północnej.
Na jawne kpiny pozwolił sobie premier Czech, Miroslav Sobotka, zauważając, że Trump z pewnością wie, gdzie leżą Czechy. Otóż, pierwsza żona Trumpa, Ivana była Czeszką. Należy domniemywać, że wie też gdzie leży Słowenia, bowiem obecna, trzecia jego żona, Melania jest Słowenką.
Dzisiaj zbierają się szefowie dyplomacji Unii Europejskiej, aby radzić, co zrobić z Trumpem. Wczoraj spotkali się nieformalnie na kolacji. Demonstracyjnie udziału w niej odmówił szef dyplomacji brytyjskiej, Boris Johnson. Wcześniej wzywał Europę, by przestała na zwycięstwo Trumpa narzekać.
Zaraz po zwycięstwie Trumpa spotkał się z nim przywódca Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), Nigel Farage, główny – obok Johnsona – koń pociągowy kampanii, która doprowadziła do opowiedzenia się Brytyjczyków w referendum czerwcowym za Brexitem. Farage i Johnson nie mieli żadnych zahamowań, aby rozpowszechniać najbardziej jawne kłamstwa na temat szkód, jakie W. Brytania ponosi pozostając w UE. Metodę tę zastosował także Trump. Szefowa jego kampanii wyborczej powiedziała, że Trump i Farage „czuli się dobrze w swoim towarzystwie; mieli wreszcie czas, aby porozmawiać o wolności i zwyciężaniu, a także o tym, co to oznacza dla świata”.
Donald Trump powiedział, że otrzymał od prezydenta Rosji, Władimira Putina „piękny list”. Dodał także, że zaplanowano już jego rozmowę telefoniczną z Putinem. W czasie kampanii prezydenckiej Trump chwalił Putina jako silnego przywódcę. Sugerował, że USA mogą zrewidować zobowiązania w ramach NATO. Nie wiadomo, co w „pięknym liście” jest, ale z wypowiedzi rzecznika Kremla może wynikać, że Putin zaproponował Trumpowi „nowe odprężenie”, które miałoby w pierwszej kolejności polegać na wycofaniu się z planowanego rozmieszczenia wojsk NATO i USA w Europie środkowej i wschodniej.
Natomiast sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg przypomniał Trumpowi w artykule prasowym, że „obecnie stoimy w obliczu największego w tym pokoleniu zagrożenia dla bezpieczeństwa”. I doradził, że „to nie czas na podważanie wartości partnerstwa między Europą a USA”. W czasie kampanii Trump określił NATO jako przestarzałe i podważył gotowość USA, by przyjść z pomocą zaatakowanemu sojusznikowi.
Trwa zastanawianie się, czy Trump jednak nie będzie chcieć wdrożyć chociaż niektóre z nieprawdopodobnych obietnic, i jak odniesie się do jawnych kłamstw, jakie podawał w czasie kampanii jako program. Zauważono, że z jego strony internetowej zniknęła obietnica niewpuszczenia do USA muzułmanów. Ale nadal nie wyparł się budowy muru na granicy z Meksykiem, aby powstrzymać napływ migrantów z Ameryki Łacińskiej. Podobnie nie porzucił jeszcze obietnicy obłożenia 45-procentowym cłem samochodów produkowanych w Meksyku.
Mimo, iż w czasie kampanii Trump straszliwie ubliżał nie tylko rywalce demokratycznej, Hillary Clinont, ale i prezydentowi Barackowi Obamie, Obama przyjął go niezwłocznie i rozmowa trwała półtorej godziny. Po niej Trump zaczął się wycofywać rakiem z obalenia systemu ubezpieczeń zdrowotnych wprowadzonych z inicjatywy Obamy (znanego jako Obamacare).
Zaczął coś niejasno mówić, że nie chce odwołania całej ustawy, „rozważy” pozostawienie zapisu, który zabrania firmom ubezpieczeniowym wystawiania polis osobom już chorym, czy zezwalającego, by polisy zapewniały także ich posiadaczom pokrycie kosztów leczenia ich dorosłych dzieci, do 26 lat. Odwołanie reformy Obamy odebrałoby polisy ok. 20 mln ludzi, powiększając armię nieubezpieczonych do ok. 50 mln.

trybuna.info

Poprzedni

Było jak na wojnie

Następny

Boniek rozdaje bileciki