“Im dłużej stawiasz opór, tym chętniej Zachód będzie cię bronił”. Ta brutalna, ale niestety prawdziwa doktryna, nie ma wprawdzie jeszcze nazwy, ale z pewnością na jakąś zasługuje. Z każdym dniem ukraińskiego oporu i widoku rosyjskich zbrodni, determinacja elit politycznych Zachodu zdaje się być coraz silniejsza. Przed nami krytyczny moment w tej wojnie.
Nowinek technologicznych w NATO nie brakuje. Javeliny i inne Bayraktary, znane ukraińskiej armii jeszcze sprzed wojny, to dopiero wierzchołek góry lodowej natowskiej technologii. Gdy 16 marca Biały Dom ogłosił przekazanie kilkunastu helikopterów i tysięcy sztuk broni przeciwlotniczej i przeciwpancernej wojskom Ukrainy, ta skrzętnie podziękowała i poprosiła o dokładkę. A poprzez dokładkę miała na myśli samoloty, drony kamikaze, wozy opancerzone i czołgi.
Ale na początku, przekazywanie takiej broni i know-how stronie, która lada moment może dostać w kość, średnio się kalkującemu Zachodowi kalkulowało. No bo strach, że broń trafi w ręce nieprzyjaciela, a państwa, które tę broń przekazały, wyjdą na nieskutecznych mięczaków. Prospekt widoku czołgów europejskiej produkcji, masowo płonących w ogniu rosyjskiej artylerii, mroził euro-politykom krew w żyłach.
Więc Zachód bacznie obserwował i skrzętnie realizował swój plan. Po cichu, skutecznie i krok po kroku. Każda kolejna dostawa była zimną kalkulacją polityczną i militarną.
Aż wreszcie przyszedł przełom marca i kwietnia i nastąpiło przełamanie frontu północnego przez Ukraińców i ucieczka Rosjan w głąb Białorusi. Skąd, swoją drogą, mogą bezpiecznie nadać do domu splądrowane ukraińskie łupy, dzięki uprzejmości i przystępnym cenom Belposhta. To był prawdziwy gamechanger, bo Ukraińcy wywalczyli swoją niepodległość i teraz została im walka o terytorium.
Kijów odetchną i chór zachodnich polityków krzyknął Putinowi do ucha “gotcha!”. Natowskie magazyny po raz kolejny otwarły swe wrota i towar zaczął lecieć z półek. Ale już bardziej na poważnie.
Pierwszego dnia po przełamaniu północnego frontu Szwedzi przekazali za zgodą Niemiec, 56 zmodernizowanych bojowych wozów piechoty PbV-501. Tego samego dnia Times podał, że rząd USA planuje koordynację procesu przekazania sowieckich czołgów z państw Europy Środkowej do Ukrainy. Natomiast w oficjalnym komunikacie rzecznik Pentagonu John Kirby, zapowiedział dostarczenie stronie ukraińskiej ciężkiego sprzętu, wozów opancerzonych, dodatkowych dronów i karabinów. Tydzień wcześniej do Ukrainy trafiły m.in. śmiercionośne drony kamikaze Switchblade, które mają imponujący zasięg kilkudziesięciu kilometrów i mogą być transportowane w niewielkim plecaku.
Podczas gdy Times nie podał, ile czołgów i z jakich krajów będą sprowadzane, wielu europejskich sojuszników Stanów Zjednoczonych ma pokaźne arsenały czołgów z czasów sowieckich. Sama Polska posiada około 300 czołgów T-72, z czego część została zmodernizowana niedawno przez Polskie Zakłady Zbrojeniowe, oraz 232 czołgi PT-91 Twardy, uznawane za przystosowane do współczesnego pola walki.
Przekazanie sowieckiego sprzętu Ukraińcom może okazać się win-win dla wszystkich. Dla tych krajów NATO byłaby to szansa na pozbycie się starszych sowieckich systemów uzbrojenia z czasów zimnej wojny i zmodernizowanie ich arsenałów wojskowych za pomocą bardziej nowoczesnych alternatyw. Dałoby to wojskom NATO-wskim większą kompatybilność w przyszłości i dobre perspektywy na dalszą integrację sprzętu wojskowego. Dla Ukrainy to kolejny krok w kierunku torowania sobie formuły zwycięstwa — scenariusza, który na początku tej wojny był dla wielu nie do pomyślenia.