9 listopada 2024

loader

Dokąd zmierza Wenezuela

W Wenezueli narasta klimat konfrontacji między władzą, a cierpiącą coraz większy niedostatek znaczną częścią ludności. Wielkie demonstracje żądające ustąpienia prezydenta Nicolasa Maduro przetaczają się ulicami stolicy, Caracas i szeregu innych miast.

O tym, jaki jest układ sił dowiemy się być może dziś, kiedy na wezwanie opozycji ma odbyć się strajk powszechny.
Ale nie brakuje i zwolenników Maduro. Do kilku tysięcy spośród nich prezydent przemawiał przed kilku dniami w Caracas, kiedy oskarżył posłów o szykowanie parlamentarnego zamachu stanu. Otóż, mająca od roku większość Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) głosowała za rozpoczęciem procesu zdjęcia Maduro z urzędu (impeachmentu) za łamanie konstytucji. Ale wpierający Maduro Sąd Najwyższy uznał, że głosowanie jest nieważne – jak i pozostale uchwały parlamentu – do czasu zrzeczenia się mandatu przez trójkę posłów, zaprzysiężonych wbrew jego stanowisku.
Wezwanie do impeachmentu jest aktem rozpaczy po uniemożliwieniu przeprowadzenia referendum w sprawie ustąpienia Maduro, bowiem podporządkowana mu Krajowa Rada Wyborcza orzekła, że zawiesza bezterminowo kolejne kroki przed referendum z uwagi na nieprawidłowości przy zbieraniu podpisów.
Kryzys polityczny narasta na tle krachu gospodarczego kraju, który posiada 18 proc. światowych zasobów ropy naftowej, a 40 lat temu był najbogatszym krajem Ameryki Łacińskiej. Dziś ludzie stoją w wielogodzinnych kolejkach po najbardziej podstawowe artykuły żywnościowe i higieny, a inflacja sięga 1600 proc. W kolejach dochodzi do bójek (w czerwcu zginęły 4 osoby czekające na dostawę towarów); dochodzi do szabrownictwa. Kto może zaopatruje się na kwitnącym czarnym rynku, gdzie ceny są nawet 10 razy wyższe.
Maduro ma proste wyjaśnienie sytuacji: niskie ceny ropy naftowej i wojna gospodarcza wydana Wenezueli, za czym stoją Stany Zjednoczone. A jedynym celem przyświecającym parlamentowi jest szkodzenie krajowi.
Prawda jest taka, że do krachu doprowadziło kilkanaście lat rządów poprzednika Maduro, Hugo Chaveza. Ponieważ ceny ropy sięgały 140 dol. za baryłkę – a nie 40, jak teraz – Chvaez prowadził politykę rozdawnictwa pieniędzy dla upośledzonych warstw społeczeństwa i masowego upaństwawiania przedsiębiorstw, które szybko szły w ruinę. Dziś Wenezuela produkuje niewiele, a na import nie ma pieniędzy.
Maduro, kiedyś działacz związkowy i kierowca Chaveza, nie potrafi zmienić polityki, a ustąpić nie chce, bo nie tylko lubi być prezydentem, ale ma poparcie warstw uboższych, które wierzą w jego „wyjaśniania” i liczą na powrót dobrych czasów. Poza tym stoją za nim dowództwa wojska, policji i administracja centralna.
Maduro został wybrany na prezydenta w 2013 r. na fali sympatii dla zmarłego na raka Chaveza. Jego kadencja upływa w 2019 r.

trybuna.info

Poprzedni

Kombinacja norweska

Następny

Najpierw Serbia, potem Rumunia