Pisząc ten artykuł chciałbym, w jakimś przynajmniej stopniu, zorientować się czy tematyka środkowoeuropejska znajduje swe miejsce w programach polskich partii politycznych.
Zanim jednak przejdę do właściwego tematu pragnę wyjaśnić dlaczego w swych tekstach tak często odwołuję się do Oskara Haleckiego. IPN opublikował kilka lat temu starannie wydane trzy tomowe dzieło poświęcone Haleckiemu pt. „Oskar Halecki i jego wizja Europy”. Nie mam zamiaru recenzować tej książki. Powiem tylko, dość niechętnie, że niektóre artykuły zachwycają pięknem polszczyzny. Z trzech tomów dowiadujemy się bardzo wiele o samym Haleckim i jego poglądach. To, że był katolikiem to dla mnie oczywiste. Był też, co przede wszystkim ważne dla autorów tomów, antyrosyjski i zdeklarowanym antykomunistą. Nie kwestionując w żadnym stopniu wielkości Oskara Haleckiego jako uczonego, warto jednak zauważyć, że obecna Rosja komunistyczną już nie jest, a wieloletni dialog między władzami rosyjskimi i rosyjskim prawosławiem a Watykanem wokół kultu maryjnego świadczy o tym, że dalsze zbliżenie obu wyznań jest tylko kwestią czasu. Halecki, gdyby żył, na pewno by temu dialogowi sprzyjał, więc nie byłby antyrosyjski. Ponieważ uważam, że idea środkowoeuropejska jest ponadpartyjna, ponad religijna i ponadnarodowa więc dla mnie istotne jest przede wszystkim to, że Halecki jako katolik i środkowoeuropejski federalista zwracał się do Polaków, w większości wychowanych w tradycji katolickiej, aby zachowali, budując zintegrowaną w ten czy inny sposób wspólną Europę Środkową, powściągliwość i takt w relacjach z innymi narodami naszego regionu. A z powściągliwością i polskim taktem nie zawsze jest dobrze, czego przykładem jest historia sprawy kopalni węgla brunatnego w Turowie i nasze relacje z Czechami w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Prawdopodobnie częścią winy za trudne negocjacje obciążyć można także Czechów, ale podstawową wadą jest (czy nadal będzie?) brak odpowiednich mechanizmów dwustronnych, a także wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej umożliwiających rozwiązywanie podobnych konfliktów. Zwracanie się w podobnych sprawach do Unii Europejskiej jest zbyteczne.
Profesor Wojciech Roszkowski zauważył, że wielu Polaków marzy o wielkości naszego kraju: „ Jedno z takich marzeń opiera się na przekonaniu, że Polska wspólnie z mniejszymi sąsiadami, może stać się filarem bezpieczeństwa w Europie Środkowo-Wschodniej oraz że w związku z tym osiągnie pozycję samodzielnego gracza na arenie międzynarodowej. Projekt ten jest oparty w pewnej mierze na „pobożnych życzeniach” i słabej znajomości perspektyw geopolitycznych i geoekonomicznych mniejszych sąsiadów. W małym stopniu też uwzględnia ich resentymenty historyczne”. (W. Roszkowski, „Dwanaście Państw Trójmorza” w książce Pawła Kowala i Agnieszki Orzelskiej-Stączek, Inicjatywa Trójmorza: geneza, cele i funkcjonowanie, Instytut Studiów Politycznych PAN, W-wa 2019, s. 97-123). Co do resentymentów; Unia Europejska powołana została do życia po to, by te resentymenty pokonać i m.in. z powodu tych resentymentów ma obecnie trudności, którym zapewne sprosta. Podobna sytuacja dotyczyć może próbującej się integrować Europy Środkowej. Sprawa polega na tym, że to nie tylko Polacy w regionie Europy Środkowej marzą, nie tyle o wielkości swych krajów, co o swym bezpieczeństwie, i to od około 200 lat. W każdym z środkowoeuropejskich krajów znaleźć można polityków, publicystów i uczonych, którzy o tę sprawę zabiegali i są tego przykłady w postaci wielu prób integracyjnych, także obecnie. Nie chodzi więc o wielkość, lecz o bezpieczeństwo Polski i Europy Środkowej. Jeżeli ktoś „marzy” o wielkości to przede wszystkim marzenie o wielkości całej zintegrowanej Europy Środkowej, ale w ramach Unii Europejskiej ma jakiś sens. A filarem bezpieczeństwa jest UE i NATO. O wielkości Polski w zintegrowanej wyłącznie Europie Środkowej (tzn. bez UE) już mniej. A już najmniejszego powodzenia nie mają pomysły na samodzielną mocarstwowość Polski. To ostatnie to domena bardzo skrajnej prawicy, ale ich do federalistów środkowoeuropejskich także nie zaliczyłby prawicowiec i katolik Oskar Halecki.
Wróćmy jednak od marzeń do rzeczywistości. Koordynowaniem polityki zagranicznej Rzeczpospolitej Polskiej, w tym działalności organów administracji rządowej oraz podległych im jednostek zajmuje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. (Portal MSZ, 2021). Prezydent natomiast reprezentuje Polskę na arenie międzynarodowej i kreuje politykę zagraniczną, współdziałając z Prezesem Rady Ministrów i ministrem spraw zagranicznych. Z tym, że obowiązek współdziałania nie jest skierowany jedynie w stronę Prezydenta, lecz także do Premiera oraz ministra spraw zagranicznych, którzy wraz z Prezydentem powinni wspólnie ustalać i realizować najważniejsze kwestie polityki zagranicznej. (Portal Prezydenta RP, 2021).
W dostępnym w internecie dokumencie pt. „Strategia Polskiej Polityki Zagranicznej na 2017-2021” znajdujemy kilka fragmentów poświęconych polityce w Europie Środkowej. Czytamy więc: „Zapewnienie bezpieczeństwa Polski wymaga m.in. działań w wymiarze regionalnym – zorientowanym na zacieśnienie współpracy z państwami naszego regionu, zwłaszcza z Rumunią, Grupą Wyszehradzką, państwami bałtyckimi i nordyckimi, a także na aktywną politykę wschodnią”. „Rzeczpospolita pełni rolę zwornika na osi Północ-Południe – między szeroko pojętym regionem Morza Bałtyckiego i Europy Środkowej i dalej państwami bałkańskimi oraz obszarem adriatyckim i czarnomorskim”. „Istotnym wymiarem wzmacniania regionalnej odporności na sytuacje kryzysowe będzie również rozwój sieci infrastrukturalnych – energetycznych i komunikacyjnych – pomiędzy państwami regionu bałtyckiego oraz Europy Środkowej – w trójkącie Bałtyk – Morze Czarne –Adriatyk. (Mamy tu już elementy Trójmorza. M.P.). Duży potencjał współpracy w sferze współpracy widzimy także w aktywizacji i rozwoju współpracy z Niemcami i Francją w ramach Trójkąta Weimarskiego”. Tę współpracę należy pogłębiać. Należy też „utrzymać współpracę z Czechami, Słowacją i Węgrami w ramach Wyszehradzkiej Grupy Bojowej” i „kontynuować działania na rzecz zacieśnienia współpracy przemysłów obronnych krajów wyszehradzkich, a także współpracy sektora zbrojeniowego z partnerami skandynawskimi”. „Dla Europy Środkowej kluczowe znaczenie będą miały przede wszystkim projekty na osi północ-południe, umożliwiające przesył gazu naturalnego pomiędzy regionem bałtyckim i Bałkanami, także z wykorzystaniem dostępu do norweskich złóż gazu ziemnego”. Czynnikiem sprzyjającym realizacji projektów dotyczących rozwoju infrastruktury energetycznej, komunikacyjnej, drogowej, kolejowej oraz śródlądowych dróg wodnych (interkonektory gazowe, Via Carpathia, korytarz sieci bazowj TEN-T Bałtyk Adriatyk) będzie współpraca z Chinami.
Sprawozdanie z realizacji zamierzeń resortu spraw zagranicznych na lata 2017-2021 wysłuchamy prawdopodobnie w parlamencie na początku przyszłego roku. Dziś już jednak wiadomo, że z realizacją niektórych planów mogą być kłopoty. Część z nich ma przyczyny obiektywne, nie do końca zależny od polityki partii rządzącej (PiS). Dotyczy to np. stosunków Polski i Europy Środkowej z Chinami, gdzie negatywnie na tych relacjach zaważyć mogą niestety antagonizmy amerykańsko-chińskie, a także pewne trudności w samych Chinach. Mimo tych uwarunkowań, należy oczekiwać, że nadal będą rosnąć wymiana handlowa oraz przepływy towarowe w ramach Kolejowego Jedwabnego Szlaku. W samej Europie Środkowej natomiast sytuacja jest złożona. W zamierzeniach twórców koncepcji skonfederalizowanej Europy Środkowej z okresu II wojny światowej (obszar między Rosją, Niemcami, Włochami a Turcją, od Polski do Grecji), jądrem regionu miała być konfederacja polsko-czechosłowacka. Upraszczając z konieczności sprawę, można powiedzieć w skrócie, że obecnie jądrem (sercem) środka Europy mogła by być Grupa Wyszehradzka, ale nie jest. Ostatnią zwiększoną aktywność Grupy zauważyć można było w roku 2015 w obliczu kryzysu imigracyjnego. W tym samym roku powstał Trójkąt Sławkowski (Austria, Czechy i Słowacja), co niektórzy uznali za koniec Grupy Wyszehradzkiej. Tak się jednak nie stało, mimo, że dla Grupy przyjęcie deklaracji sławkowskiej jest poważnym wyzwaniem. Dodatkowo, osobom zajmującym się tematem, przypomniało dyskusje z okresu II wojny i po wojnie, kiedy to niektórzy federaliści środkowoeuropejscy wykluczali Austrię z Europy Środkowej twierdząc, że będzie ona w regionie eksponentem interesów niemieckich. Zapomnijmy jednak o tych zaszłościach w bieżących realiach, tym bardziej, że już Milan Hodża zaliczył Austrię do Europy Środkowej, ponadto znalazła się ona także w powołanym niedawno Trójmorzu (2016 r.). Trudno jednoznacznie przewidywać czy powstanie Trójkąta Sławkowskiego okaże się osłabieniem Grupy Wyszehradzkiej, ale wzmocnieniem na pewno nie jest. Pewnym impulsem dla integracji regionu było powstanie z inicjatywy prezydentów Polski i Rumunii w listopadzie 2015 roku tzw. dziewiątki bukareszteńskiej (B9) służącej zacieśnieniu współpracy w ramach NATO między państwami wschodniej flanki Sojuszu (Polska, Rumunia, Estonia, Litwa, Łotwa, Słowacja, Czechy, Węgry i Bułgaria). Integracji środkowoeuropejskiej sprzyja, najczęściej omijana w dyskusjach nad Europą Środkową, Rada Bałtycka założona w 1990 roku przez Litwę, Łotwę i Estonię z siedzibą w Rydze. Rada wydaje się być lepiej zorganizowana i bardziej aktywna niż Grupa Wyszehradzka. Tę ostatnią przytłoczyła dodatkowo swą wielkością propagowana z rozmachem Inicjatywa Trójmorza, która formalnie zapoczątkowana została na I Szczycie Inicjatywy w Dubrowniku (25 i 26 sierpnia 2016 roku). Chodziło, jak stwierdził minister Krzysztof Szczerski, o zbudowanie szerszego niż Grupa Wyszehradzka bloku państw środkowoeuropejskich, który można by zdefiniować wokół bardzo konkretnego celu. Z polskiego punktu widzenia Inicjatywa Trójmorza powstała, by rozszerzyć polski projekt środkowoeuropejskiej polityki regionalnej na kraje, które do tej pory były trochę przez tę politykę zaniedbywane, a które stanowią część środkowoeuropejskiej grupy państw. Wskazując na różnice między polityką Prawa i Sprawiedliwości a Platformy Obywatelskiej minister Szczerski powiedział: „Koncepcja Platformy jest osiowa Paryż-Berlin-Warszawa i dąży do wyrwania Polski z regionu, bo te kraje (chodzi o kraje środkowoeuropejskie, M.P.) były w latach 2010-2015 postrzegane jako obciążenie dla Polski a nie jako środowisko nas wzmacniające”. (wywiad ministra K. Szczerskiego dla prof. Agnieszki Orzelskiej-Stączek i dr Marzeny Czernickiej – Agnieszka Orzelska-Stączek, Paweł Ukielski, Inicjatywa Trójmorza z perspektywy jej uczestników, Instytut Studiów Politycznych PAN, W-wa 2020, s.142-152). Jak wynika z cytowanej wypowiedzi mamy tu do czynienia z krytyką Trójkąta Weimarskiego (Polska, Niemcy, Francja), a powstanie Inicjatywy Trójmorza pilotowanej przez ośrodek prezydencki wiąże się częściowo także z negatywną oceną dotychczasowego dorobku Grupy Wyszehradzkiej (w gestii Premiera i MSZ) oraz polityki koalicji PO-PSL wobec Niemiec i Francji. Tak więc, o ile w przedstawionych wyżej zadaniach MSZ odnajdujemy potrzebę współpracy w ramach trójkąta Weimarskiego i Grupy Wyszehradzkiej, to ośrodek prezydencki pomniejsza wagę tych 2. zadań w polskiej polityce zagranicznej. Polska opinia publiczna nie dowiedziała się bliżej jakie to siły dążyły do „wyrwania Polski z regionu”, ale nie wykluczone, że coś było na rzeczy. W samej Partii Prawo i Sprawiedliwość zaistniały więc pewne różnice odnośnie polityki w Europie Środkowej. Nie wiemy jeszcze czy te różnice miały wpływ na nieudolny sposób postępowania w sprawie Turowa (powinna się znaleźć w gestii Grupy Wyszehradzkiej), a także ewentualnie w innych obszarach środkowoeuropejskiej polityki zagranicznej. Nie wdając się z kolei głębiej w ocenę i porównywanie środkowoeuropejskiej polityki regionalnej Platformy oraz Prawa i Sprawiedliwości, zauważyć należy obecną próbę dostosowania polityki Platformy do realiów polityki zagranicznej kształtowanych już przez PiS. W programie Platformy z 2019 roku dotyczącym polityki zagranicznej czytamy mi.n., że konieczne jest: „Zainicjowanie z partnerami dialogu strategicznego na temat optymalizacji istniejących struktur kooperacji wielostronnej w regionie, czyli Grupy Wyszehradzkiej, inicjatywy Trójmorza i bukareszteńskiej dziewiątki państw wschodniej flanki NATO. Rozstrzygnięcie docelowego modelu udziału Polski w unijnej strategii regionalnej na tym kierunku (strategia karpacka, dunajska).” Mowa jest oczywiście o współpracy w ramach Unii Europejskiej, ale ani słowa nie znajdujemy już w programie PO na temat Trójkąta Weimarskiego. W programie PO czytamy równocześnie krytycznie o „propagandowym rozdęciu Inicjatywy Trójmorza”. (Silna Polska, Odnowiony Zachód, Program Polityki Zagranicznej Platformy Obywatelskiej, Warszawa, lipiec 2019). Nasuwa się tutaj pytanie czy Grupa Wyszehradzka i Trójkąt Weimarski znajdą się w ogóle w opracowywanych w MSZ zadaniach polskiej polityki zagranicznej na lata 2022-26. Niezależnie od tego czy rządzić będzie nadal Zjednoczona Prawica czy już Opozycja
Istotną rolę w powstaniu koncepcji Trójmorza odegrał amerykański think tank Atlantic Council, który przygotował (dobrą, zdaniem ministra Szczerskiego) analizę dotyczącą infrastruktury regionalnej. W Atlantic Council aktywni byli od samego początku Ian Brzeziński, gen. J. Jones i Michał Kobosko (przez pewien czas dyrektor polskiego biura Atlantic Council). Na samym początku rodzenia się Trójmorza można było odnieść, błędne jak się okazało później, wrażenie, że Inicjatywa skierowana jest przeciwko Unii Europejskiej i Niemcom. Obecnie w obradach Trójmorza, budowanego w ramach Unii Europejskiej, uczestniczą w różnych formach przedstawiciele USA, Niemiec, Japonii i Francji. A poparcie dla projektu udzielają zarówno Stany Zjednoczone (prezydent Biden), jak i Niemcy. Obydwa państwa są obecnie kluczowymi państwami partnerskimi Trójmorza.
Aspirująca, obok innych partii opozycyjnych do władzy, Polska 2050 nie udziela wyraźnie swego poparcia dla Trójmorza, ale jej przewodniczącym jest Michał Kobosko i tego poparcia należy się niewątpliwie spodziewać, tym bardziej, że Kobosko wielokrotnie podkreślał w przeszłości, że Trójmorze ma sens. Partia ma, obok Kobosko, dobrych ekspertów w dziedzinie polityki zagranicznej (Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz) i bezpieczeństwa. Nie otwiera jednak wszystkich swoich kart w polityce zagranicznej. Podkreśla przede wszystkim poparcie dla Unii Europejskiej i stwierdza, że polityki zagranicznej nie wolno opierać na jednym sojuszu (chodzi prawdopodobnie o rozwinięcie oprócz NATO, także współpracy obronnej w ramach UE, M.P.). Polska 2050 popiera wzmocnienie relacji z Francją i Niemcami w ramach Trójkąta Weimarskiego. Uważa, że należy przestać mnożyć sobie wrogów a poszukiwać przyjaciół. Zwraca uwagę natomiast brak ze strony tej partii wyraźnego poparcia dla działalności Grupy Wyszehradzkiej. Przy czym poparcie takie sygnalizowane jest w tej chwili zarówno ze strony rządzącego Prawa i Sprawiedliwości, jak i opozycyjnej Platformy Obywatelskiej. Przynajmniej deklaratywnie! Wątpliwości co do dalszego poparcia dla polityki środkowoeuropejskiej ze strony polskich partii politycznych nadal jednak pozostają. PSL/Koalicja Polska w swym programie z 2019 roku stwierdza, że „Jednym z najważniejszych zadań polityki międzynarodowej naszego rządu będzie odbudowanie współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego i przywrócenie realnej współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej”. To wszystko dodaje otuchy, ale dlaczego ani słowa o Trójmorzu? Wincenty Witos, przyjaciel i „towarzysz broni” Milana Hodży miałby chyba odmienne zdanie; nie sugerowałby się tym, że w chwili obecnej to Prawo i Sprawiedliwość prowadzi (lepiej lub gorzej) sprawy Trójmorza.
Nowa Lewica (SLD+Wiosna) nie ma jeszcze skrystalizowanej koncepcji polityki zagranicznej w Europie Środkowej. Wiadomo, że opowiada się zdecydowanie za pozostaniem Polski w Unii Europejskiej i za współpracą w ramach NATO. Na tym fundamencie można już opracować spójny i logiczny program polityki zagranicznej dotyczący także Europy Środkowej. Przywódcy Lewicy nie wypowiadają się na razie na temat Grupy Wyszehradzkiej i Trójmorza, niewiele o współpracy ekonomicznej Polski, Europy Środkowej i Unii Europejskiej z Chinami. O tych problemach można natomiast przeczytać na łamach lewicowej prasy (Dziennik Trybuna, Przegląd Socjalistyczny). Pozytywnie wypowiada się o Grupie Wyszehradzkiej i Trójmorzu lider Partii Razem Adrian Zandberg. Interesujące są jego wypowiedzi dotyczące współpracy partii lewicowych w Europie Środkowej.
Założenia programu partii Konfederacja wyczytać można z wypowiedzi jej przywódców. Jest to program antyunijny, mowa w nim o demontażu, a nawet o wyjściu z Unii Europejskiej. Konfederacja nie „ogląda się” na sojusze wojskowe (brak zaufania dotyczy szczególnie współpracy wojskowej w ramach UE), a kładzie nacisk na budowę przede wszystkim własnej, silnej armii. Dostrzec tu można zadęcie mocarstwowe (żadnej współpracy w Europie Środkowej) i dość specyficzną prorosyjskość: „niepodległa Białoruś i Ukraina mogą istnieć, ale niekoniecznie”.
Podsumowując, wśród polskich partii politycznych tylko Konfederacja nie przewiduje żadnej współpracy państw środkowoeuropejskich. Pozostałe partie, mimo często niezbyt spójnych programów, dostrzegają potrzebę takiej współpracy. Należy zatem sądzić, że zarówno Trójmorze, jak i Grupa Wyszehradzka oraz pozostałe pomysły integracyjne w regionie znajdą także w przyszłości poparcie większości polskich partii politycznych, a koncepcje środkowoeuropejskie nie pozostaną tylko w świecie politycznych idei, ale będą nadal źródłem ideowych inspiracji i praktycznego działania.