Prawie wszędzie występują publiczne kłótnie w kolejkach po Pfizera, którego szczepionki prawie zmonopolizowały dostawy w świecie zachodnim. Poza nim, w olbrzymiej większości krajów świata, nie ma konfliktów o szczepienia poza kolejką, bo nie ma kolejki, z powodu braku szczepionek lub parcia na szczepienia.
Brak kolejek ma też przyczyny geopolityczne, co dobrze widać na przykładach Izraela i Ukrainy. W pierwszym nie ma kolejek, gdyż nie ma tam żadnego szczepionkowego deficytu, jak np. w Europie, wystarczy tylko wystawić ramię, a w drugim nie ma ich, bo nie ma żadnych szczepionek. Nasz sąsiad stoi w międzynarodowej kolejce krajów zainteresowanych, w której, jak w polskiej, też są kłótnie i wylewanie żalów, i pewne nadęcia godnościowe.
Ukraina, prawdę mówiąc, została potraktowana z buta zarówno przez Unię Europejską, jak i Stany Zjednoczone, czyli przez tych, których pokochała. Unia nie objęła swymi negocjacjami z producentami szczepionek krajów pretendujących do wspólnoty. Ukraina jest stowarzyszona, ale okazało się, że musi sobie radzić sama, co od razu wytworzyło problem wcale nie sanitarny, lecz tożsamościowy: „Te szczepienia są ściśle związane z Europą. Boimy się odrzucenia przez klub krajów cywilizowanych, traktowania nas jak kraj Trzeciego Świata, podczas gdy tyle zrobiliśmy reform wymaganych przez Zachód” – tłumaczyła niedawno zachodnim dziennikarzom Tetiana Ogarkowa z kijowskiej, pozarządowej organizacji Ukraine Crisis Media Center.
Amerykanie wydali dużo pieniędzy, by zagwarantować, że rząd Ukrainy będzie i pozostanie antyrosyjski. Obecny prezydent USA Biden był osobiście (wraz z rodziną) zaangażowany w zmiany w Kijowie, ale nie zmienił dekretu Trumpa o zakazie eksportu szczepionek, poza wyjątkami. Ukraina nie należy do wyjątków, co boleśnie odczuwa w kategoriach zawiedzionej miłości. Jedyne co jej się dostało, co obietnica otrzymania 8 milionów darmowych dawek z ONZ, z programu Covax przewidzianego dla ubogich krajów Trzeciego Świata. Do tego Ukraińcy wynegocjowali kilka milionów dawek z Chińczykami, czyli razem zaszczepią (od marca?) ok. 12,5 proc. populacji, co będzie musiało wystarczyć.
Oczywiście tam też są osoby już zaszczepione, politycy i inni notable, którzy kupowali sobie preparat Pfizera w Izraelu. Wybuchła z tego powodu afera, ale nie tak głośna, jak oficjalne zapewniania, że nie ma mowy, by korzystać ze szczepionki rosyjskiej, z powodu dumy narodowej. „Ukraińcy wolą umrzeć, niż się szczepić rosyjskim towarem” – pisał z Kijowa New York Times, choć to nie całkiem prawda. Ale wiadomo – Krym, Donbas… tu też kwestia sanitarna nie ma znaczenia.
Izrael nie ma tych kłopotów. Ma szczepionek po szyję, bo ma znajomości w Pfizerze i zapewnioną uwagę administracji USA, a do tego zapłacił koncernowi bez problemu ponad dwa razy tyle, niż wynegocjowała Unia. Zgodził się też być realnym sprawdzianem szczepionki i szczepi na łeb na szyję, już ok. 40 proc. populacji, w oczekiwaniu jakichś pozytywnych efektów. Wystarczy być bogatym i ustosunkowanym, by nie męczyć się międzynarodową kolejką.
Lub biednym. „Bogaci znaleźli się pierwsi w światowej kolejce po szczepionki” – mówił gorzko ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, próbując bezskutecznie otrzymać coś z Unii. Ukraińcom nie udało się też zamówić szczepionek bezpośrednio u producentów, w europejskich oddziałach Pfizera i Moderny. Po swym spektakularnym zwrocie politycznym Ukraina została w czasie epidemii z pustymi rękami, które próbuje wypełnić patriotyczną retoryką. Podlega tym samym regułom, co polska kolejka, gdzie podziały klasowe, tyle, że na szczeblu planety, czy geopolityki, dyktują jej dyskretny porządek.