???????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
Dwukrotnie po II wojnie światowej z Moskwy wychodziły groźby użycia broni atomowej. Ostatnio z taką groźbą wystąpił prezydent Rosji Władimir Putin. Po raz pierwszy Rosjanie grozili użyciem broni nuklearnej w 1962 r. kiedy na czele Związku Radzieckiego stał Nikita Siergiejewicz Chruszczow. Było wtedy realne zagrożenie wybuchu wojny nuklearnej z udziałem ZSRR i Stanów Zjednoczonych. Powodem była groźba Związku Radzieckiego umieszczenia na Kubie broni nuklearnej.
Byłem wówczas na studiach w American University w Waszyngtonie i wynajmowałem pokój w domu jednorodzinnym. W okresie autentycznego poruszenia groźba wybuchu wojny radziecko-amerykańskiej moja gospodyni pokazała mi miejsce w głębokiej piwnicy, które jej zdaniem dawało szansę przeżycia w wypadku wojny nuklearnej.
Do tego napięcia i realnego zagrożenia wybuchem wojny radziecko-amerykańskiej doszło w 1962 r. kiedy prezydentem Stanów Zjednoczonych był John. F. Kennedy. Niektórzy historycy amerykańscy wyróżniają dwa okresy w jego niespełna trzyletniej prezydenturze. Pierwszy – bardziej wojowniczy i konserwatywny, oraz drugi – bardziej umiarkowany i liberalny. Z politycznego punktu widzenia Kennedy postępował ostrożnie. Sam określał siebie jako idealistę bez iluzji.
W okresie prezydentury Kennedy’ego w polityce zagranicznej USA ścierały się różne tendencje i różne poglądy w sprawie przystosowania polityki zagranicznej do nowego układu sił na arenie międzynarodowej. Jedną z tych tendencji reprezentowała prawica i postulowała powrót do polityki siły i polityki na krawędzi wojny wobec krajów socjalistycznych. Z drugiej strony istniały w Stanach Zjednoczonych koła, które zdawały sobie sprawę z nuklearnej potęgi Związku Radzieckiego i z katastrofalnych dla świata skutków wojny nuklearnej.
Okres prezydentury Kennedy’ego charakteryzowało balansowanie między tymi tendencjami. Stąd biorą się niekonsekwencje w polityce amerykańskiej tego okresu. Z jednej strony USA przystąpiły do układu moskiewskiego o częściowym wstrzymaniu doświadczeń jądrowych, z drugiej zaś – lansowały koncepcję Wielostronnych Sił Nuklearnych NATO. Z jednej strony Kennedy opowiadał się za polepszeniem stosunków z krajami socjalistycznymi, a z drugiej – zorganizował inwazje i blokadę Kuby. Zasługą Kennedy’ego było to, że potrafił umiejętnie manewrować, że nie uległ naciskowi prawicy i nie wplątał świata w awanturę wojenną. Nie należy jednak zapominać, że w czasie jego lawirowania były momenty niezwykle groźne dla pokoju światowego, że rzeczywiście znajdowaliśmy się na krawędzi wojny.
Nie ulega wątpliwości, że podobnie jak w polityce wewnętrznej tak i w sferze działań międzynarodowych, Kennedy więcej obiecywał niż faktycznie osiągnął, zrodził więcej nadziei niż faktycznie był w stanie spełnić.
Kennedy od dawna interesował się polityką międzynarodową i zdecydowanie stawiał ją przed polityką wewnętrzną. „Polityka wewnętrzna – mówił często – może nas tylko pokonać, podczas gdy polityka zagraniczna może nas unicestwić”.
W dziedzinie strategii militarnej Kennedy opowiadał się za doktryną elastycznego reagowania na wypadek wojny w Europie. Szef pentagonu, Robert McNamara, otrzymał zadanie opracowania systemu, który uniemożliwiłby wybuch wojny przez przypadek lub fałszywą ocenę kroków przeciwnika.
W okresie prezydentury Kennedy’ego doszło do wielu napięć w stosunkach radziecko-amerykańskich.
W niespełna cztery miesiące po objęciu przez Kennedy’ego prezydentury, 17 kwietnia 1961 r., z terytorium USA około 1400 kontrrewolucjonistów dokonało inwazji na Kubę. Inwazja w Zatoce Świń zakończyła się fiaskiem. Ponad stu uczestników inwazji zostało zabitych. Ponad tysiąc zostało schwytanych przez wojska kubańskie. Wielu uratowała z wody Marynarka Wojenna USA.
Inwazję zaplanowała CIA jeszcze za prezydentury Eisenhowera. W marcu 1960 r Eisenhower zaaprobował plan CIA przeszkolenia 1500 kontrrewolucjonistów kubańskich i wyposażenia ich w broń amerykańską. Kennedy, jak twierdzą jego biografowie, miał do inwazji zastrzeżenia. Ale został przekonany, a ściślej biorąc – wprowadzony w błąd przez CIA, że zakończy się ona absolutnym powodzeniem i nie ma w tym żadnego politycznego ryzyka, rząd amerykański bowiem zawsze będzie mógł wyprzeć się wszystkiego. Kennedy nie zgodził się, by siły zbrojne USA – zawłaszcza lotnictwo – dało wsparcie kontrrewolucjonistom kubańskim.
Kennedy publicznie wziął na siebie całą odpowiedzialność za tę niebezpieczną i agresywną akcję CIA. Prywatnie nie ukrywał swego rozczarowania porażką. Podobno dwukrotnie płakał, po raz pierwszy właśnie po fiasku inwazji. Drugi raz płakał – gdy dwa dni po urodzeniu zmarł mu syn. Kennedy powołał komisję, która miała zbadać przyczyny fiaska inwazji w Zatoce Świń. W skład komisji wchodzili m.in. szef CIA, Allen Dulles, i szef operacji morskich. W praktyce mieli oni badać samych siebie.
Później Kennedy wyciągnął pewne wnioski z tej lekcji, dokonując zmian personalnych na wysokich szczeblach zarówno w CIA, jak i w wojsku. Poddał ściślejszemu nadzorowi politycznemu wojsko i wywiad amerykański.
Amerykanie nadal planowali obalenie rządu na Kubie. CIA opracowała różne plany zamordowania Fidela Castro, które potwierdzone zostały przez ujawnione później dokumenty.
W 1962 r. ZSRR zdecydował się zainstalować na Kubie rakiety. Kennedy obawiał się, że wykorzystają to republikanie przeciw demokratom w kampanii wyborczej 1962 r. Postanowił zaprezentować się wyborcom jako zdecydowany i twardy polityk. Problem, w jaki sposób doprowadzić do wycofania rakiet radzieckich, stał się przedmiotem ostrych kontrowersji w łonie administracji Kennedy’ego. Niektórzy wojskowi opowiadali się za natychmiastowym atakiem lotniczym na wyrzutnie, włącznie z użyciem broni nuklearnej.
Kennedy odrzucił te propozycje, obawiając się nieprzychylnej reakcji światowej opinii publicznej. 21 października 1962 r. ogłosił blokadę morską wokół Kuby, którą określił mianem kwarantanny. Niektóre statki przepuszczano na Kubę. Jeden ze statków handlowych ZSRR zatrzymano i poddano inspekcji. Doszło do ogromnego napięcia w świecie i najpoważniejszego kryzysu międzynarodowego w stosunkach radziecko-amerykańskich po II wojnie światowej. Między Kennedy a Chruszczowem wymieniono kilka depesz i w końcu doszło do rozwiązania kryzysu, kiedy Kennedy dal pisemne zapewnienie, że Stany Zjednoczone nie dokonają nowej inwazji na Kubę. Robert Kennedy zapewnił radzickiego ambasadora, że Stany Zjednoczone usuną rakiety amerykańskie z baz w Turcji i we Włoszech. W tej sytuacji Chruszczow 28 października oznajmił, że ZSRR wycofa swe rakiety z Kuby.
Przez cały czas tego kryzysu Kennedy, wspomagany przez brata Roberta, sprawował ścisły nadzór osobisty nad każdym posunięciem amerykańskim. Zasługa Kennedy’ego było to, że nie posłuchał rad wojskowych, którzy skorzy byli do natychmiastowego użycia siły przeciw Kubie, co groziło rozpętaniem totalnej wojny nuklearnej.
lipcu 1985 r. („International Herald Tribune”, 26 VII 1985 r.) Robert McNamara, który był sekretarzem obrony w administracji Kennedy’ego, ujawnił, że w sobotę 27 października 1962 r. prezydent Kennedy zaaprobował plany amerykańskiego ataku lotniczego na radzieckie wyrzutnie rakietowe na Kubie oraz kubańskie bazy lotnicze i przeciwlotnicze instalacje. Atak amerykański miał się rozpocząć w poniedziałek 29 października. Dzień wcześniej, w niedzielę, ZSRR wystąpił z kompromisową formułą, która doprowadziła do rozwiązania tzw. kryzysu kubańskiego i wycofania rakiet radzieckich. Z kompromisem wystąpił również prezydent Kennedy.
Nigdy dotąd i nigdy później ludzkość nie była tak blisko totalnej wojny nuklearnej. W owym czasie wywiad amerykański uważał, że 20 spośród 24 radzieckich rakiet średniego zasięgu na Kubie jest już w stanie operacyjnym. Prezydent Kennedy nie miał więc pewności, że lotnictwu amerykańskiemu uda się wszystkie zniszczyć i uniemożliwić odwetowy atak na wschodnie wybrzeże USA. McNamara we wspomnianym wywiadzie twierdzi, że liczono, iż 1-2 miliony Amerykanów może zginąć, i to było najtrudniejsze do przyjęcia dla prezydenta. Poza tym Amerykanie obawiali się, że w odpowiedzi na atak amerykański na wyrzutnie radzieckie na Kubie ZSRR zaatakuje wyrzutnie amerykańskie z rakietami Jupiter znajdujące się w Turcji, tuż przy granicy radzieckiej. W takiej sytuacji Stany Zjednoczone musiałyby uznać to jako atak na sojusznika NATO. W ten sposób rozszerzałby się front działań. Mógł to być więc realny scenariusz rozpoczęcia III wojny światowej.
Kennedy, podejmując decyzję o ataku na radzieckie bazy rakietowe na Kubie, chciał jednak tego uniknąć, by nie narazić obszaru USA na odwet radziecki. Dlatego równolegle wysyłał sygnały Związkowi Radzieckiemu o gotowości do pokojowego rozstrzygnięcia powstałego napięcia. Między innymi poinformował stronę radziecką o natychmiastowym demontażu 15 rakiet Jupiter na terenie Turcji. Otworzyło to drogę do rozwiązania kryzysu.
Kryzys kubański nie był jedyną przyczyną napięć w stosunkach Wschód-Zachód w okresie administracji Kennedy’ego. Jak o tym wspominałem, Kennedy doszedł do władzy, przyrzekając, że będzie bardziej zdecydowanie przeciwstawiał się zagrożeniu komunistycznemu w różnych częściach świata.