11 kwietnia 2025

Imieniny: Angeliny, Hugoa, Katarzyny

loader

Gruzja na rozdrożu. Geopolityka jako zasłona dymna dla kryzysu demokracji

fot. Wikipedia

W debacie publicznej w Gruzji geopolityka odgrywa rolę nieproporcjonalną do realnego wpływu kraju na międzynarodową scenę. Przerysowane narracje o zagrożeniach zewnętrznych i „historycznych misjach” Zachodu lub Rosji często zastępują poważną analizę problemów wewnętrznych. Politycy, zamiast rozliczać się z własnej nieudolności, wolą epatować patriotycznymi hasłami i alarmistycznymi wizjami. Tymczasem prawdziwy kryzys toczy się wewnątrz kraju – i jest to kryzys reprezentacji, który podważa fundamenty demokracji.

Od lat gruzińska scena polityczna nie potrafi wyjść poza logikę konfliktu personalnego i medialnych spektakli. Partie nie są tu – jak w klasycznej demokracji – instytucjami reprezentującymi interesy społeczne. Częściej przypominają efemeryczne wehikuły dla liderów, którzy traktują elektorat jak widownię, a nie jak partnera w debacie o kształcie państwa. W rezultacie parlament przypomina raczej zbiór wzajemnie odizolowanych postaci niż arenę deliberacji między przedstawicielami różnych klas i środowisk społecznych.

Ten deficyt zakorzenienia społecznego nie jest wyłącznie wynikiem złej woli czy niskiej świadomości obywatelskiej. To efekt głębszej transformacji – erozji więzi społecznych w postindustrialnym społeczeństwie, w którym stare podziały klasowe zostały rozmyte, a nowe formy tożsamości i interesów nie znalazły instytucjonalnej reprezentacji. Lewicowo-prawicowe etykiety coraz częściej tracą jakikolwiek sens, a partie nie nadążają za realnymi zmianami społecznymi.

Legitymizacja, która się wyczerpała

Gruziński system polityczny od dawna cierpi na chroniczny brak legitymizacji. Rządzący, niezależnie od szyldu, funkcjonują w oderwaniu od obywateli. Ludzie nie widzą sensu w uczestniczeniu w życiu publicznym, bo żadne ugrupowanie nie oferuje realnej alternatywy. Wybory stają się rytuałem bez treści, a debaty – walką o narrację, nie o rozwiązania. Powrót do „normalności”, o którym czasem przebąkują politycy i eksperci, to mit. Gruzińska „normalność” nigdy nie była zdrowa – była jedynie utrwaloną formą fasadowości.

Co gorsza, próby naprawy systemu przez reformy instytucjonalne grzęzną w tym samym błędnym kole. Skoro mają je przeprowadzić partie, które czerpią korzyści z obecnego układu, dlaczego miałyby działać wbrew sobie? W praktyce oznacza to, że demokracja w Gruzji coraz częściej bywa pustym pojęciem – wypranym z realnego wpływu obywateli na władzę.

Populizm, neoliberalizm i cyfrowe imperia

W gruncie rzeczy kryzys gruzińskiej demokracji wpisuje się w szerszy globalny trend. Na całym świecie obserwujemy rozpad więzi partyjnych, spadek zaufania do instytucji i wzrost wpływu wielkich korporacji technologicznych, które przejmują nie tylko rynek, ale i sferę debaty publicznej. Neoliberalna hegemonia skutecznie rozmontowała tradycyjny układ między państwem opiekuńczym a wolnym rynkiem, nie dając w zamian nic, co mogłoby odbudować poczucie wspólnoty politycznej. W tej próżni rozkwita populizm – często podszyty autorytaryzmem – który podsyca nastroje antyelitarnie, ale nie oferuje żadnej spójnej wizji przyszłości.

Gruzińskie elity – zarówno rządzące, jak i opozycyjne – doskonale odnajdują się w tej logice. Zamiast dążyć do odbudowy legitymizacji przez społeczną reprezentację, wolą grać emocjami i strachem. Czasem przed Moskwą, czasem przed „prorosyjską opozycją”, czasem przed kolejną „zagraniczną ingerencją”.

Czy Gruzja ma szansę wyjść z tego impasu? Tak – ale tylko wtedy, gdy przestanie imitować instytucje zachodniej demokracji, a zacznie budować własne modele reprezentacji, osadzone w realiach lokalnych. Ciekawą alternatywą są pojawiające się oddolne koalicje zawodowe i obywatelskie, które nie czekają na aprobatę partii, lecz same organizują się wokół konkretnych problemów – od sytuacji pracowników po kwestie lokalne. Ich siła polega na tym, że nie próbują wpisać się w skompromitowaną logikę „polityki partyjnej”, ale proponują nową jakość: współpracę, reprezentację interesów i zakorzenienie w codzienności.

Taki model – zdecentralizowany, oparty na sieciach wsparcia i współdziałania – może nie tylko odpowiedzieć na realne potrzeby społeczne, ale także stworzyć nową formę legitymizacji politycznej, wykraczającą poza urny wyborcze i sejmowe ławy.

Dla Gruzji to nie tylko szansa. To konieczność. Bo jeśli nie wykorzysta obecnego momentu, grozi jej nie tylko stagnacja, ale i dryf ku systemowi, w którym demokracja będzie już tylko pustym słowem – wygodnym dla elit, całkowicie obcym dla społeczeństwa.

Mateusz Stolarz

Absolwent politologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Poprzedni

Spotkanie Xi Jinpinga z premierem Hiszpanii