Rozpromieniony i radosny dzień z nostalgicznymi łzami pamięci, lecz również z coraz większą goryczą zniewagi. Rosja jest chyba jedynym krajem na świecie, który 9 maja nazywa Dniem Zwycięstwa.
Pamięć genetyczna pokoleń została ostudzona wiatrem zimnej wojny. W kalendarzu krajów europejskich dzień zwycięstwa obchodzony jest 8 maja i nazywany skromniej: Dniem Wyzwolenia. Coraz częściej – Dniem Pojednania.
Według badań socjologów, 55 proc. „przeciętnych” Europejczyków jest przekonanych, że decydującą rolę w zwycięstwie nad nazizmem Hitlera odegrały Stany Zjednoczone, 30 proc., że Wielka Brytania, a tylko 15 proc., że ZSRR! Uwolnienie Europy przez Armię Czerwoną od brunatnej zarazy (faszyzmu – przyp. tłum.) i ofiara krwi złożona przez narody Związku Radzieckiego, są w historii coraz powszechniej pomijane. Dlaczego?
O odpowiedź na to oraz inne pytania poprosiłem Natalię Narocznicką, prezeskę Fundacji Perspektywa Historyczna, politolożkę, dyplomatkę, doktora nauk historycznych.
Siergiej Rykow: Bolesne są wątpliwości zachodnich politologów, dotyczące decydującej roli Związku Radzieckiego w zwycięstwie nad nazistowskimi Niemcami. Czy sami dajemy ku temu powód?
Natalia Narocznicka: Na Zachodzie nigdy nie odważyliby się tak bezwstydnie zmieniać interpretacji historii, gdyby nasi liberałowie pierwsi nie zaczęli deptać naszego zwycięstwa. To właśnie u nas pękła ta swoista bariera etyczna. Skoro w naszym, zwycięskim kraju, dyskusja na ten temat stała się zasadna, to dlaczego Zachód nie miałby skorzystać z okazji i zaspokoić swój kompleks niższości? Przyznając rację historii, byliby zmuszeni do wdzięczności wobec Rosji, naszej ofiary na rzecz ich wyzwolenia, ich życia, ich demokracji.
Na Zachodzie debatę na temat rewizji historii rozpoczął Ernst Nolte, niemiecki filozof i uczeń Martina Heideggera. Pośrednio uzasadniał hitleryzm tym, że idea faszyzmu zrodziła się w odpowiedzi na ideę komunizmu. Wszystkie wydarzenia w Europie od 1918 do 1945 r. nazwał „ogólnoeuropejską wojną domową”, co jest absurdem. Ponieważ Nolte gardził także liberalnym systemem zachodnim, stał się ostatecznie wyrzutkiem nauk politycznych, bo 50 lat temu usprawiedliwianie nazizmu i faszyzmu było niesłychanym przewinieniem. Jego idee zaczęły być stopniowo wykorzystywane jako broń…
Czy idee niemieckiego filozofa wykorzystała również rosyjska „inteligencja”?
Niestety! Najpierw dziennikarze, a potem posłowie, zaczęli pisać, że ZSRR to ten sam totalitarny potwór o podobnych ambicjach. Zmieniła się również ocena znaczenia bezprecedensowej wojny światowej. Okazuje się, że wojna nie była prowadzona po to, by Francuzi pozostali Francuzami, Estończycy Estończykami, Tatarzy Tatarami, Polacy Polakami, a nie siłą roboczą czy sługami Trzeciej Rzeszy, tylko za „amerykańską demokrację”. Rzekomo głównym grzechem nazizmu był właśnie totalitaryzm, a nie teoria rasowa i niepohamowane ambicje ujarzmienia całego świata.
Ale wtedy wszyscy pojmowali, rozumem lub sercem, że wojna toczyła się o prawo do pozostania w historii narodów i kultur, z ich przeszłością, teraźniejszością i przyszłością; z prawem wyboru swojego losu. Być albo nie być! O to toczyła się wojna. Jeśli chodzi o demokrację, monarchię, społeczeństwo świeckie czy religijne, były to kwestie drugo-, jeśli nie trzeciorzędne. Wtedy zniknęła sprzeczność między „komunizmem” a „demokracją”. Świat w umysłach ludzi został podzielony na faszystowskiego potwora i tych, którzy mu się sprzeciwiali. Debata o tym, czy ZSRR był dobry, czy zły, jest niewłaściwa, ponieważ kłopoty nie przytrafiły się państwu jako instytucji politycznej. Zagrożenie nie zawisło nad państwem, ale nad ojczyzną.
Państwo i ojczyzna… Czy to nie to samo?
To są różne pojęcia. Państwa we wszystkich epokach są niedoskonałe i grzeszne. Tak było i tysiąc, i 500 lat temu. I do 1917 r., a także w ZSRR i dzisiejszej Rosji. Kraj jest grzeszny, ponieważ jesteśmy grzeszni. Ojczyzna jest wieczna. Jest nam dana do nieprzerwanej działalności historycznej.
Zagrożenie, które zawisło nad Krajem Rad, było przez ludzi postrzegane jako rodzaj uniwersalnego zła, któremu nieprzeciwstawianie się, niezależnie od stosunku do władzy, było tożsame z rezygnacją o narodowy byt. Nam i narodom europejskim groziło, że przestaniemy być narodami, a staniemy się materiałem do czyjegoś projektu historycznego, ludzką masą bez kultury, bez języka, bez wiary, bez edukacji… Niemiecki nazizm rzucił wyzwanie całej monoteistycznej cywilizacji, ponieważ w centrum znajdowała się pogańska doktryna o „naturalnych nierównościach” między ludźmi i narodami. Doktryna ta pozwalała uzasadniać prawo do podboju i zniewolenia. I jest to, z perspektywy filozoficznej, przeciwieństwo idei komunistycznej, zgodnie z którą wszystko, co narodowe, musiało zostać złożone na ołtarzu „powszechnego szczęścia” oraz równości człowieka. Zgodnie z doktryną Hitlera, Germanie są rasą panów, a wszyscy inni to rasa niewolników, którzy w razie potrzeby podlegają likwidacjii. Utożsamianie nazizmu z komunizmem jest filozoficznie i historycznie absurdalne.
Czyli my, Rosjanie, pierwsi zaczęliśmy deptać swoją historię?
Tylko my, Rosjanie. To, niestety, dla nas typowe: rozczarowawszy się rzeczywistością, zdeptać własną historię aż do całkowitego jej zniszczenia. Jest to przede wszystkim cecha inteligencji rosyjskiej. Niemniej Karamzin (znakomity rosyjski pisarz przełomu XVIII i XIX w. – przyp. tł.) trafnie scharakteryzował swój stosunek do historii: „To wszystko zostało stworzone przez nas, czyli jest nasze”. Nie można z historii wyrzucać ani jednego fragmentu. Nawet tej, której nie chce się powtarzać. Należy ją „przewrócić”, nie szydząc z życia ojców.
Początkowo zaciekli bolszewicy naprawdę widzieli Rosję tylko jako opał do wzniecenia pożaru światowej rewolucji. Nienawidzili wszystkiego, co stanowiło piękno i esencję rosyjskiego życia – ikon, szacunku dla rodziny… To samo zamierzały uczynić hitlerowskie Niemcy. Czyż nie to wydarzyło się w Rosji w latach 90., przy krzykach i aplauzie inteligenckiej nomenklatury upojonej „nowym myśleniem”?
Krew przelana za ojczyznę podczas wielkiej wojny ojczyźnianej w pewnym stopniu oczyściła nas z brudu bratobójczej wojny domowej. Nić rosyjskiej i radzieckiej historii, pozornie przerwana na zawsze, została ponownie połączona! Wszystkie narody walczą o ojczyznę, kiedy atakuje zewnętrzny wróg, bez względu na symbole na sztandarach. Jakiekolwiek było nasze państwo w tamtych czasach, wojna była dla nas wielka, ojczyźniana i narodowa…
Niezaprzeczalnie nasza wina polega na tym, że to nasi krajowi sabotażyści, z powodu nienawiści do potężnej Rosji i ZSRR, jako pierwsi podeptali ten ofiarny wyczyn. W ten sposób otworzyli bramy dla gromadzącej się od dawna zazdrości wobec naszego zwycięstwa. Nie można kpić z własnej historii. Trzeba z pokorą zastanowić się nad przyczynami zarówno wzlotów, jak i upadków.
Straty ludzkie ZSRR: 6,8 mln zabitych żołnierzy, 4,4 mln wziętych do niewoli i zaginionych. Łączne straty demograficzne (w tym ludność cywilna) – 26,6 mln osób.
Straty ludzkie w Niemczech – ok. 7 mln osób.
Straty ludzkie sojuszników Niemiec – 806 tys. żołnierzy.
Podczas wyzwalania Polski w latach 1944-1945 zginęło ponad 500 tys. żołnierzy radzieckich. W ostatnich latach w Polsce zlikwidowano ponad 420 miejsc i pomników ich upamiętniających.
Przekład Marta Hofman